Strony

wtorek, 28 września 2010

"Na tropie wampira" Mike Resnick

Cykl o Justinie Mallorym liczy sobie tylko dwie książki, ale to całkiem niezłe książki. O "Na tropach jednorożca" już pisałam, a teraz przeczytałam "Na tropach wampira". Widać, że Resnick postanowił odświeżyć postać detektywa po 22 latach (wow!), inspirowany zalewem wampirzej literatury i kinematografii. W tym tomie, w przeciwieństwie do pierwszego, Resnick szarżuje na maksa. To nie tylko parodia zmierzchowej sagi, to parodia także samego Mallory'ego, ba, nawet autora (tak, występuje w powieści pisarz)!
Książka, wzorem niektórych powieści MacLeana, dzieli się na rozdziały godzinne. Detektyw szuka wamprira, który ukąsił siostrzeńca jego wspólniczki. Tropy się plączą, gnomy przeszkadzają, nachalnie sprzedając, nocne życie kwitnie w najlepsze, detektyw prze do przodu z uporem czołgu. W międzyczasie pada trup (zresztą, bo to jeden, niektóre z nich twierdzą nawet, że padły nie raz i nie dwa), detektywowi pomaga wampir z gatunku tych niewydarzonych, do paczki przyłącza się smok pisarz, a Felina, kobieta-kot z uporem żąda sardynek i nosorożców. Miodzio, jest wszystko i jest tego dużo.

Ale nie podobały mi się niedociągnięcia. Literówki zdarzają się wszędzie i wszystkim, dobra korekta powinna je wyłapać. A przynajmniej te, które są istotne w rozwoju akcji! A tu na sto czterdziestej czwartej stronie pojawia się "goblin sprzedający spinki do kapeluszy po pięćdziesiąt centów sztuka" [1] Zanim zdążyłam się zastanowić, jak wyglądają spinki do kapeluszy, okazało się, że to szpilki! I to ważne szpilki, bo na następnych dwóch stronach akcja toczy się wokół tych szpilek, a raczej tego, co z nimi robią nabywające je babcie: "Mallory uśmiechnął się i wskazał na grupę satruszek w kwiecistych sukienkach. Dwie szły o laskach, trzecia wspierała się na balkoniku. Wszystkie nabyły szpilki" [2].

Jeśli chodzi o smoka pisarza, to ten z początku każe nam nazywać się Luskowatym Jimem, na stronach 161 dwukrotnie, raz na 163, by nagle na stronie 169 zamienić się w Łuskowatego Jima i takim pozostać już do końca powieści (korektor się obudził?).

Poza tym to ja lubię Resnicka i lubię jego poczucie humoru:

"- Pilnuję twojego tyłka - wyjaśniła. - Ale to naprawdę nudna robota. On po prostu tkwi pomiędzy plecami i udami i zupełnie nic nie robi". [3]

" - Kijaszek, gdzie ty właściwie sypiasz? - zapytał Mallory.
- W zasadzie to w łóżku - odparł McGuire.
- Wydawało mi się, że wy, wampiry, musicie jednak spać w ojczystej ziemi.
- Manhattan jest moją ojczyzną - wyjaśnił Kijaszek.
- A ziemia?
- Po prostu nie zmieniam pościeli - dodał mały wampir, lekko się czerwieniąc. - I jakoś się udaje". [4]

Nie ma co, udać to się udała autorowi ta książka, mam nadzieję, że sięgnie jeszcze do postaci detektywa z innego Manhattanu, bo warto.

Ocena: 4/6 (byłoby więcej, ale lubię dopracowane edytorsko książki, a ta taka nie była).

----
[1] Mike Resnick "Na tropie wampira", tłum. Robert J. Szmidt, Fabryka Słów, Lublin 2009, korekta: Agnieszka Pawlikowska, Magdalena Byrska, s. 144
[2] Tamże, s. 145
[3] Tamże, s. 96
[4] Tamże, s. 169

1 komentarz:

  1. Uprasza się o nieobcinanie ocen książkom ze względu na indolencję zespołu redaktorsko - korektorskiego :D

    OdpowiedzUsuń