Strony

środa, 25 maja 2011

"Sprawa fałszywego obrazu" E. S. Gardner


Jak lubię Gardnera i Masona i Dellę i Drake'a - tak tę akurat książkę z ich przygodami przeczytałam szybko i bez wielkiej przyjemności. Nie wiem, na ile w tym winy Gardnera, któremu spadła forma (w końcu to 66 tom cyklu), a ile mojej, znużonej już nieco kryminałami.

Jeden człowiek zarzuca drugiemu, że sprzedał trzeciemu fałszywy obraz, ma na to świadka - czwartą osobę. Czemu tak robi? Pobudki są dla mnie niejasne. Czyli zapewne chodzi o pieniądze. ten pierwszy ma nadzieję, że ten drugi (marszand) uniesie się świętym oburzeniem i wytoczy temu pierwszemu sprawę sądową. A on wtedy wykona sprytny myk z obrazem, będącym w posiadaniu drugiego (nabywcy) i sprawę wygra, po czym zażąda odszkodowania. Tyle że to ten trzeci, za namową Masona, wnosi sprawę do sądu, po czym okazuje się, że czwarta osoba - świadek - znika.
Bardzo to zamotane i zawikłane, nie miałam siły ani chęci na rozplątywanie tego supełka. Dodatkowo straszliwie mnie irytował sposób przedstawiania dialogów. W normalnej cywilizowanej książce dialog jest rozpisany tak, że od nowych linijek są wypowiedzi to jednej, to drugiej osoby.

- Ble ble  mówi jedna osoba.
- Ble bla bla bla - zgadza się druga osoba. 

A tutaj mamy tak:

- Pęk puk pik pik - mówi Mason.
- Pok puff ple ple - odpowiada  jego klient.
- Ple pla pla pik pok. 

Pytanie do szanownych czytelników bloga: trzeci myślnik to czyja wypowiedź, Masona czy jego klienta? W normalnej książce byłaby to kwestia Masona, no bo jak ze sobą rozmawiają, to mówi raz jeden, a raz drugi, na tym polega dialog. A tu niespodzianka. Klient. Przy czym często gęsto się zdarza, że brak didaskaliów określających, kto co mówi i trzeba się domyślać z kontekstu wypowiedzi. Jak się natknęłam na taką sytuację po raz pierwszy, długo się zastanawiałam, dlaczego jeden z rozmówców mówi o czymś, o czym powinien opowiadać drugi rozmówca  - jak to, nagle zamienili się rolami?
Niby taki drobiazg, a napsuł mi krwi okropnie i nie lubię tej książki. Postawię jej niską ocenę, o!

Ładne są tylko opisy obrazu:
"Proszę zauważyć, jaką ten obraz ma głębię! Proszę spojrzeć na fakturę ciał tych kobiet. Na wyraz ich twarzy, a potem na światło słoneczne. Ono po prostu oślepia. [...] Tajemnicą Feteeta było to, że z cienia dominującego na pierwszym planie potrafi wydobyć pociągający chłód".
"Obnażona skóra kobiet była tak delikatna, że czuło się niemal, jak światło muska jej gładką powierzchnię".

Tom 66 cyklu.

2 komentarze:

  1. To nie jest raczej lektura dla mnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisany inaczej - masz rację, takich książek wydawnictwa nie rozsyłają.

    OdpowiedzUsuń