piątek, 28 września 2012

"Anna Karenina" Lew Tołstoj - historia z życia wzięta



Przeczytałam dzieło sławne, znane, wielokrotnie opisywane, ekranizowane i tak dalej. Zapewne liczni czytelnicy mieli możliwość rozebrania tej powieści na części pierwsze, zanalizowanie wszerz i wzdłuż i pewnie jeszcze w poprzek. No i pewnie przez to czuję presję, by sprostać ciężarowi gatunkowemu "Anny Kareniny" i walnąć taką recenzję, wiecie, obszerną, błyskotliwą i taką, że klękajcie narody. Jednakowoż bohatersko oparłam się presji i wypasionej recenzji nie będzie, bo za mało mądra jestem. Będą za to wrażenia z lektury.

Po lekturze pomyślałam sobie: oto historia miłości, historia z życia wzięta. Ba, bo to jedna, całe mnóstwo. Pierwsza to oczywiście miłość Anny i Wrońskiego. Druga: Lewina i Kitty. Trzecia: Dolly i Obłońskiego.
Oprócz miłości Tołstoj opisał Rosję, wszystkie jej twarze, jakie znał: wiejską, ziemiańską, arystokratyczną i towarzyską. Żniwa, wykopki, bale i lokale. To tło powieściowe jest nadzwyczaj starannie odmalowane i powiem szczerze, że czasami nudne. Miłość jest ciekawsza.

Zobaczcie Kitty: młoda, głupiutka gąska, myśli, że Wroński obdarza ją uczuciem, więc w oczekiwaniu na jego deklarację odtrąca Lewina. Po perturbacjach różnych za tegoż Lewina w końcu wychodzi, twierdząc, że go szczerze kocha. Hmmm. A gdyby wyszła za Wrońskiego i była z nim szczęśliwa (w co wątpię, ale kto wie), gdzieżby tam pamiętała o Lewinie! Więc szczerze czy nieszczerze kocha tego Lewina? A może Kitty sama nie wie, za młoda jest, za zmienna i płocha... Słodka Kitty.

A Anna,  czy ona jest słodka? Nie, o niej można wszystko powiedzieć, ale nie to. Anna jest szalona, opętana, nieszczęśliwa. Piękna. 
"Urok Anny na tym właśnie polegał, że zaćmiewała swą własną toaletę, tak że ta stawała się na niej jakby niewidoczna. Tej czarnej sukni ze wspaniałymi koronkami również nikt nie dostrzegał, tworzyła jedynie ramę; widać było tylko samą Annę, naturalną, prostą, wykwintną, a zarazem wesołą i ożywioną"[1].
Odpychająca. Niszczycielska jak tajfun. Biedna, biedna Anna. Wyszła za mąż z rozsądku, nie z miłości, poukładała sobie życie w szufladkach, tu mąż, tu dziecię, tu buziak w czółko na dobranoc, a tu trach i Wroński. Rozkochał ją w sobie, drań jeden, uwiódł i p... ops, już chciałam napisać, że porzucił, ale jednak nie, aż takim draniem nie był, choć... 
"Wiedział doskonale, że w oczach kuzynki i całej socjety śmieszność mu nie groziła. Wiedział aż nadto dobrze, że w ich oczach rola niefortunnego wielbiciela panny na wydaniu i w ogóle kobiety wolnej może się wydawać śmieszna, natomiast rola mężczyzny, który za wszelką cenę stara się skłonić do cudzołóstwa kobietę zamężną, ta rola ma w sobie jakieś imponujące piękno i nigdy nie może być przedmiotem drwin"[2].
Tych dwoje szarpie się nawzajem, on ją pozbawił wszystkiego oprócz siebie, ona to wzięła i oplotła się jak bluszcz...

Zdarzają się takie historie wśród nas. Są mniej lub bardziej widoczne, z mniej lub bardziej tragicznym finałem, mniej lub bardziej wzruszające. Tołstoj wziął historię z życia i pięknie ją opisał. Podobała mi się ta książka, choć nie wszystkie wątki jednakowo przykuły moją uwagę, choćby te siermiężne ciągoty Lewina. Ale i taki Lewin bystro zauważa:
"Tak samo w tej chwili wydaje mi się dziwaczne, że podczas gdy my, wieśniacy, staramy się zaspokoić głod jak najprędzej, by móc wykonać swoją robotę, my tutaj z tobą usiłujemy jak najdłużej się nie najeść i dlatego jemy ostrygi"[3].

Niepotrzebnie miałam opory przed czytaniem klasyki (a miałam!), zupełnie niepotrzebnie. 


---
[1] "Anna Karenina" Lew Tołstoj, przełożyła Kazimiera Iłłakiewiczówna, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1986, tom 1, s.91
[2] Tamże, s. 145
[3] Tamże, s. 45

Anna Karenina [Lew Tołstoj]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

4 komentarze:

  1. Tak, pisanie o klasyce zdecydowanie przytłacza i przeraża! Pięknie Ci to wyszło:)
    Ach, gdzie te romanse, gdzie? Gdzie te kobiety w ich toaletach? Te współczesne historie są zazwyczaj takie... fastfoodowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kreacje i relacje stały się mniej widowiskowe :)

      Usuń
  2. Też miałam z Anną Kareniną problem, tzn. z recenzją miałam problem. Czytam dużo klasyki, piszę o niej pewnie porywając się z motyką na słońce, ale pisze bez większych oporów, a tutaj coś mnie przystopowało. Może bardziej te moje obawy dotyczą powieści powszechnie uznanych za genialne, które w moim mniemaniu może i są genialne, ale nie wywołują tych ochów i achów, jak inne - czasami nawet dość przeciętne. U Tołstoja drażni mnie nieco jego prezentacja poglądów społeczno-obyczajowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie. Jak coś uznano za genialne, to głupio napisać, że nam wcale nie wydaje się genialne.

      Usuń