Strony

sobota, 13 października 2012

"Kwiaty Albarossy" antologia "Stało się jutro" tom dziewiąty


Malutka, cieniutka książeczka, ledwo osiemdziesiąt stron, ledwo sześć opowiadań, ledwo trzech autorów, ledwo jeden temat. Ten temat to obce planety i pierwszy z nimi kontakt, a raczej jego wyobrażenie.

Ilia Warszawski w opowiadaniu "Ściśle według reguł" skupia się nie na kontakcie, ale na naszym do niego przygotowaniu. Trochę mi to przypominało "Test" Lema, czyli zagadnienie,  jak odróżnić test w warunkach bojowych od rzeczywistości. Czy regulaminy uwzględniają wszystko, czy ważniejszy jest zdrowy rozsądek, ale jak wierzyć zdrowemu rozsądkowi w nieznanych warunkach?...

Dymitr Bilenkin we wszystkich opowiadaniach dotyka problemu odrzucenia nas przez Obcych. Ludzie łakną i pragną kontaktu, a proszę, w "Grupie Laokona" zostają uwięzieni i potraktowani jak wrogowie przez na wpół świadome krzaki - mangry; w "Niedotykalskiej" są szaleńczo i furiacko atakowani przez biosferę planety, zaś w "Świetle życia"... No, tu ludzie jako sprawcy straszliwej katastrofy naprawdę nie zasługują na nic innego niż odrzucenie. To wszystko dotyczy kontaktu z życiem o niższym stopniu rozwoju cywilizacyjnego niż ziemski.

Michał Griesznow w opowiadaniu "Jeszcze jedno martwe miasto" pokazuje spotkanie z cywilizacją bardziej rozwiniętą niż nasza. Dodatkowo wychodzi poza, nieco już opatrzony, wizerunek kosmonauty jako kosmicznego i planetarnego badacza, pokazując ludzi jako szajkę złodziejaszków, plądrujących, co się da, i nie przejmujących się zupełnie obcą cywilizacją. Kontakt jest nawiązany, ale z inicjatywy strony pozaziemskiej i wcale nie jest przyjazny. Ot, prztyczek: odczepcie się od naszych skarbów, łachmaniarze.
Ten sam prztyczek w nos dostajemy w tekście "Kwiaty Albarossy", tylko już nie taki bezpośredni. Planeta i jej mieszkańcy nie chcą, żeby Ziemianie sobie łazili gdzie popadnie i deptali, to ogłupiają ludzi iluzjami.

Stare toto jak świat (o antologii mówię) i ktoś mógłby pogardliwie prychnąć, że trąci myszą, ano, niby tak. Ale kontakt z obcą cywilizacją, ba, lot załogowy na inną planetę, wciąż pozostaje w sferze marzeń.

"Stało się jutro. Opowiadań fantastycznych zbiór dziewiąty", tłumaczył Michał Siwiec, Instytut Wydawniczy "Nasza Księgarnia", Warszawa 1977.

7 komentarzy:

  1. Będę monotematyczny, ale w kwestii kontaktów z obcymi cywilizacjami lubię Szpital kosmiczny White'a, wizja ma rozmaite wady, ale za to daje nadzieję, że zawsze się można dogadać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta seria jest istotnie optymistyczna, ba, rzekłabym huraoptymistyczna. Mnie bliżej do kontaktów tych rodem z "Pikniku na skraju drogi" czy "Odysei kosmicznej 2001". Takich niejasnych, nieodgadnionych.

      Usuń
    2. A ja tam lubię huraoptymizm, miło pomyśleć, że inwazję z kosmosu można powstrzymać opatrując skaleczenie kosmity:)

      Usuń
    3. Trzeba się tylko znać na plastrach :)

      Usuń
    4. Na pewno istnieje jakiś standaryzowany ludzko-kosmicki:)

      Usuń
  2. Nie przepadam za tego rodzaju literaturą.

    OdpowiedzUsuń