niedziela, 20 października 2013

"Błąd komisarza Palmu" Mika Waltari - w trzech pytaniach, a raczej w trzech odpowiedziach


Pytanie pierwsze:
Dlaczego po to sięgnęłam i przeczytałam?

Odpowiedź:
Z dwóch powodów. Po pierwsze nazwisko, najsłynniejsze fińskie nazwisko w literaturze. Uwielbiam powieści historyczne Waltariego. Po drugie, ktoś mi polecał jego kryminały, takie trochę retro i z chłodną skandynawską nutką.

Pytanie drugie: 
Czy mi się podobało?
Odpowiedź:
No cóż, ze smutkiem stwierdzam, że nie bardzo. Troszkę to wszystko przewidywalne, morderstwo popełniono na wyjątkowo niesympatycznym łajdaku, zamknięty krąg podejrzanych, no i para rozwiązująca zagadkę, czyli komisarz i jego asystent. Trochę ratuje sytuację klimacik:
"Ponury, szary poranek jesienny, samotny dom,tak porażająco cichy pośrodku wielkiego miasta, więdnące na rabatach kwiaty - wszystko to zbudziło we  mnie złe przeczucie i po plecach przebiegł mi dreszcz".*
Klimacik ślicznie skandynawski. Ale to nie ratuje całości, niestety.

Pytanie trzecie:
Są jeszcze dwie książki o tym komisarzu, sięgnę po nie?
Odpowiedź:
Tak, ale tylko wtedy, gdy nie będę miała już do czytania Gardnera, Mankella, Marininej, Grimes czy Wrońskiego.

---
* "Błąd komisarza Palmu" Mika Waltari, przełożył Sebastian Musielak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011, s. 17.

13 komentarzy:

  1. Jak się spodziewałaś Mankella, to nie dziwię się rozczarowaniu. A to przecież taki rozkoszny klasyczny kryminalik:) Najlepszy jest właśnie duecik komisarz-asystent i te ich rozkoszne rozmowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejrzałem swoje recenzje z Waltariego (http://www.zacofany-w-lekturze.pl/search?q=waltari) i przypomniałem sobie, za co mi się podobały: za bezpretensjonalnośc. O:)

      Usuń
    2. Rozkoszne, bezpretensjonalne... i momentalnie gubiące się gdzieś w pamięci. No mdło mi było, nic nie poradzę. Jednak wolę jakiś pazur, coś, co sprawia, że po latach klepnę się w czoło i powiem: - A, to ten kryminał, co detektyw miał dwie głowy/ olbrzymią dynię w ogródku/ swędziała go głowa w obecności zabójcy (lub coś równie charakterystycznego).

      Usuń
    3. Nie no, wapory masz normalnie :P Ja tam nie znam kryminału, przy którym po latach bym pamiętał kto zabił, choćby tam było pole dyń :D Z Waltariego też już niewiele pamiętam, poza tym, że było rozkoszne i bezpretensjonalne:) A to dużo w przypadku kryminału.

      Usuń
    4. Mam wapory, Waltari kryminalny do pięt nie sięga Waltariemu historycznemu, taka prawda: )

      Usuń
    5. Och, no młody był przecież, daj się człowiekowi rozwinąć:)

      Usuń
  2. Wszystkie wymienione nazwiska jeszcze przede mną, więc od Waltari nie zacznę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli już Waltari, to "Egipcjanin Sinuhe" (kocham tę książkę).

      Usuń
  3. A, to chyba jednak nie sprobuje - ja tez ostatnio wole kryminaly z pazurem ;-)).

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi się podobało. Nie była dla mnie ta powieść przewidywalna, ale intrygująca, ze swietnymi postaciami. Dla odmiany nie podobała mi się "Kto zabił panią Skrof" - wymęczyłam się. Nie przypadła mi do gustu niewiarygodna akcja i bardzo słabe umotywowanie zbrodni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli kolejny argument za tym, by kolejny kryminał tego autora odsunąć na czas bliżej nieokreślony.

      Usuń