Strony

piątek, 26 lipca 2024

"Poczwarki" John Wyndham


 Dawno, dawno temu ludzkość popsuła ziemię i siebie. Nie do końca wiadomo, w jaki sposób (choć są przesłanki wskazujące na katastrofę nuklearną), ale widać skutki tego  popsucia. Całe olbrzymie krainy bez życia i do tego śmiercionośne. Zatrute morza i oceany. Wszechobecne mutacje, dotykające ludzi, zwierzęta i rośliny.

Właśnie o mutacje chodzi - ludzie, którzy przeżyli, wystrzegają się ich jak ognia, ba, uczynili z tego wystrzegania się wręcz religię i sposób na życie. Jak Joseph Strorm, który zawzięcie tropi wszelkie nieprawidłowości w uprawach, bierze udział w potyczkach z ludźmi Obrzeża (mutantami wyrzuconymi z osad na jałową ziemię) i jest czystej wody fanatykiem. Brr. Nic więc dziwnego, że jego syn, David, bardzo starannie ukrywa przed nim  przyjaciółkę, która ma sześć palców u stóp, wiedząc, że mogłoby ją spotkać coś strasznego. Jeszcze staranniej ukrywa to, że potrafi komunikować się telepatycznie z innymi osobami. Odmieńcami. Mutantami.

Gdy w rodzinie Davida pojawia  się kolejne dziecko i okazuje się, że ono także ma umiejętność telepatii, konspiracja chłopca chwieje się w posadach. Niestety moc małej Petry jest tak silna i tak słabo przez nią kontrolowana, że to  zagraża wszystkim telepatom. Oni wiedzą, że ujawnienie ich szczególnych zdolności naraża ich na śmierć.

Cóż więc  pozostaje? Ucieczka. Kiepskie perspektywy, prawdę mówiąc, bo nie bardzo jest gdzie uciekać. Wtedy pojawiają  się Oni: ludzie,  którzy potrafią telepatycznie nawiązać kontakt z Petrą (tylko ona ma taki "zasięg") i przekazać, że to, za co David i jego towarzysze mogą zginąć, u nich jest powszechną i cenioną umiejętnością. 

Widzicie? Jedni boją się mutacji jak ognia, tępią je ze wszystkich sił (hej, to książka z 1955 roku, ale nie oszukujmy się, do dziś tak jest, dyskusje o GMO tego dowodzą), a inni uważają, że to naturalne przystosowanie się człowieka do zmieniających się warunków, przepoczwarzenie się. Kto ma rację?

Proza Wyndhama jak zwykle skłania do rozmyślań i rozważań na temat kondycji ludzkości, tego kręgosłupa moralnego, który lubimy mieć, ale nie zawsze mamy. Czasem jednak mamy i dlatego wciąż nazywamy się ludzkością.

"Poczwarki" John Wyndham, przełożył Zbigniew A.  Królicki, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań, 2024, seria Wehikuł czasu.

3 komentarze:

  1. To jest lepsze od Dnia tryfidów, czytałem w starym przekładzie i wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam w starym przekładzie, dopiero teraz. Jednak tryfidy u mnie oczko wyżej.

      Usuń
    2. Tryfidy lubię, ale to jednak trochę zabili go i uciekł.

      Usuń