Strony

piątek, 7 sierpnia 2009

"Jaskinie" Ken Kesey


Przeczytałam tę książkę, bo polubiłam Kena Keseya, ale nie za słynny lot, o nie! Za "Pieśń żeglarzy" i za "Rodeo". Na dzień dobry dostaję piękną historyjkę o początkach, o przyjaźniach, min. z Kenem Babbsem, z Larrym McMurtrym ("Na południe od Brazos", wciąż szukam tej książki!). Potem czytam o pisaniu w ogólności, uderza mnie jedna myśl, o pobłażliwości dla młodych twórców - zresztą takie było zamierzenie autora, bo przytacza cytat, którego sobie nie zapisałam, a książki już nie mam. Ha ha. Ale chodzi z grubsza o "krytyku literacki, samozwańczy czy nie - nie zabijaj!" Następnie mamy opowieść o tym jak powieść powstawała: czyli zebranie do kupy 14 ludzi, posadzenie ich przy wspólnym stole i obmyślanie, pisanie, konstruowanie. Zasady, które powstawały w miarę pisania. Uśmiercanie postaci, którą wymyślił towarzysz"'niedoli", gdy tylko tenże towarzysz ma nieszczęście opuścić jedno ze spotkań. Ot, cały warsztat pisarski. No, przesadziłam, nie cały, podejrzewam, że opisanie całości (rok chyba zajęło grupie napisanie powieści) byłoby samo w sobie sporą powieścią. No i w końcu dotarliśmy do sedna, czyli do samej powieści "Jaskinie". Po tak smacznych zakąskach, jakie nam wcześniej podano, można by się spodziewać znakomitego dania głównego. Ale... coś nie gra! Poddając się kulinarnej analogii, danie główne zostało zepsute zbyt dużą ilością kucharek. Ta doprawiła po swojemu, ta po swojemu, wynik końcowy mizerny, a chyba tylko kunsztowi szefa kuchni trzeba zawdzięczać fakt, iż całość udało się w ogóle przełknąć. Niewątpliwie jego zasługą są sprawnie odmalowane postacie, zbiór dziwaków, sympatycznych bardziej i mniej. Bohaterowie powieści są dziwni, dzicy, uwikłani w siatkach zależności - pełnokrwiści! Muszę sprawdzić, czy to z "Pieśni żeglarzy" czerpał Kesey ten sznyt, ten rozmach, to zacięcie, z jakim kreśli sylwetki bohaterów, czy też tu się dopiero wprawiał, a tam rozwinął kunszt w pełni. A o czym właściwie jest tak książka? O wyprawie, jaką podejmuje doktor teozofii, właśnie zwolniony z więzienia, na miejsce zbrodni. Nie ciągnięty przez zbrodnicze instynkty, a po prostu popatrzeć raz jeszcze na skalne freski, które tam odkrył, niezwykłe, tajemnicze, pełne znaczeń malowidła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz