Strony
▼
poniedziałek, 28 listopada 2011
"Ucho od śledzia w śmietanie" Alan Bradley - dużo będzie o śmietanie i ogólnie osobiście
"Była sobie raz Flawia mądrzejsza od kury,
kura wyłazi ze skóry,
prosi, błaga, namiawia: bądź głupsza!
Ale co można zrobić, kiedy się ktoś uprze?"
Bardzo mi się cisnęły pod pióro te słowa właśnie, kiedy myślałam o Flawii. Bo Flawia jest taka trochę przemądrzała i uparta. No dobrze, rzeczywiście jest inteligentna i wykorzystuje to jako tarczę. Bo - muszę to napisać na samym początku - Flawia nie wydaje się szczęśliwa. Kłopoty finansowe rodziny zaczynają do niej docierać, ojciec jest oschły i nieczuły (czasem tylko coś przebłyskuje jak z pęknięć pancerza), a siostry coraz bardziej dokuczają, właściwie dlaczego one jej tak dokuczają, co i czemu mają jej tak za złe? Ta kwestia wydaje mi się bardzo interesująca, bo sama jestem najmłodszą z trzech sióstr i pamiętam, że się tłukłam z siostrami (niech podniesie rękę ten, co się nie tłukł z rodzeństwem), ale to nie było tak, że one dwie zawsze tłukły mnie jedną, bo co jakiś czas następowało przegrupowanie sił i ja z jedną z nich dawałam nauczkę trzeciej, a za chwilę wchodziłam w komitywę z trzecią przeciwko drugiej. Sprawiedliwie.
Toteż wydaje mi się, że ta dziwna dysproporcja pomiędzy siostrami będzie miała jakiś dalszy ciąg, może jakąś tajemnicę i jakieś jej spektakularne rozwiązanie? Wszak to nie koniec cyklu o Flawii, przekonam się.
Słóweczko o fabule: Flawia zaprasza do Buckshaw starą Cygankę, niejako w akcie ekspiacji za spalenie jej namiotu, a także mało grzeczne zachowanie jej ojca przed laty względem tej samej Cyganki; zaproszonej wcale to nie wychodzi na dobre, bo ktoś na nią napada i wali w łeb. Tuż potem dziewczynka natyka się (napisałabym potyka, ale to fizycznie niemożliwe) na trupa wiszącego na fontannie z Neptunem. Kto popełnił te szkaradne czyny? - tym właśnie zajmie się Flawia, mając do pomocy ukochaną chemię, plotki pani Mullet, wsparcie Doggera, obecność Porcelany, wnuczki Cyganki oraz własną intuicję i odwagę.
Ale co tam fabuła! Oczywiście jest ważna i istotna, ale mnie za serce chwytają takie małe urocze kwiatuszki rozsiane w tekście jak stokrotki na łące:
" - Miłość to nie rzeka, która płynie bez końca, a każdy, kto uważa inaczej, jest cholernym głupcem. Lecz nawet na rzece można postawić tamę i zmusić ją, żeby tylko ciurkała...
- A nawet zatrzymać albo odwrócić - dodałam". [1]
"Przy południowo-wschodnim krańcu naszej posiadłości rzeka, jakby poprawiając spódnicę, skręca łagodnym łukiem na zachód i płynie pod rozłożystym namiotem zieleni i pokrytych liśćmi konarów, tworząc przytulną łączkę, która wyglądała niemal jak wyspa".[2]
"Zapadła między nami wspaniała cisza - nieodłączna część każdej rozmowy z Doggerem: cisza tak długa, głęboka i złocista, że jej przerwanie graniczyłoby z afrontem". [3]
Erudycja Flawii w dalszym ciągu robi na mnie wrażenie, a ja lubię, gdy do tego autor puszcza do mnie oko, pisząc:
"Ale ni z tego, ni z owego jakaś nierozpoznawalna cześć wszechświata wywróciła się do góry nogami, jakby jeden z czterech wielkich żółwi, na których wspiera się Ziemia, nagle kichnął".[4]
Bazyl przyczepiał się do tytułu, ja nie mam zamiaru, wiedząc o wiernych i pięknych przekładach, co więcej, jestem bardzo zadowolona ze śledzia w śmietanie, a to ze względu na wielce pouczający fragment:
"Przed zadaniem pytania dokonałam przeglądu mej dosyć skromnej wiedzy na temat śmietany. Wiedziałam, że otrzymuje się ją w procesie fermentacji mlekowej, podczas której węglowodany zamieniają się w kwas mlekowy wskutek oddziaływania bakterii z rodziny Lactococcus, czyli paciorkowców, głównie homofermentatywnych: Lactococcus laktis i Lactococcus cremoris. Ten pierwszy to paciorkowiec mlekowy, a ten drugi śmietanowy. Pani Mullet zawsze się upiera, żeby kupować śmietanę »od chłopa«, czyli od mleczarza, a nie ze sklepu, bo ta ze sklepu wcale nie jest śmietaną. Sprawdziłam kiedyś, co jest nie tak ze śmietaną ze sklepu. Nie znalazłam w niej ani pół paciorkowca, za to mnóstwo żelatyny, gumy guar, karagenu i kwasu erukowego. Czy muszę dodawać, że słowo »ekurowy« pochodzi od greckiego terminu oznaczającego »wymioty«?".[5]
Poleciałam do lodówki szukać śmietany i czytać skład, był jakby mniej groźny, ale bardziej enigmatyczny i wcale go nie zapamiętałam. Zresztą nie chcę pamiętać, po co mi to, przy jedzeniu w niczym to nie pomaga. Poza tym w dzisiejszych czasach kupowanie "od chłopa" nie gwarantuje obecności paciorkowców śmietanie, niestety!
Mam bowiem rodzinę na wsi, kiedyś była krowa w oborze, co zapewniało oprócz mleka również zsiadłe mleko, śmietanę, biały ser, a czasem nawet masło, jeśli mamie się chciało ubijać (to niestety pracochłonne i męczące). W tej chwili krowy nie ma, a szwagier bierze mleko na bieżące potrzeby od sąsiada. Sąsiad krów ma wiele, podpisaną umowę z mleczarnią, produkującą dla firmy Zott, spełnia wszystkie związane z tym normy i wymagania, krowy są zadbane, dobrze odżywione, czyste, ale... no właśnie. Biedne paciorkowce nie są najwyraźniej ujęte w żadnych normach, bo to mleko jest sterylne i wyjałowione. Nie ma szans, żeby się zsiadło, nie ma szans na żadną śmietanę, a o serach, maśle można zapomnieć. Chodzi tu o mleko naprawdę prosto od krowy, nie poddane absolutnie żadnym dodatkowym zabiegom. To okropnie przygnębiające.
Wracając do Flawi - ona oczywiście taka nie jest. Mimo tych drobnych wad ona naprawdę da się lubić. Szczerze i za całego serca ją polubiłam i całą serię serdecznie polecam, sama zaś czekam na kolejne części.
Jeszcze dopiszę serdeczne podziękowania dla Bazyla, który wystarał mi się na Targach Książki w Krakowie o autograf autora. Cudo! Bazyl, wielkie dzięki!
---
[1] - "Ucho od śledzia w śmietanie" Alan Bradley, przełożył Jędrzej Polak, Vesper, Poznań 2011, s. 154
[2] - Tamże, s.36
[3] - Tamże, s.226
[4] - Tamże, s.177
[5] - Tamże, s.162
Oj tam, oj tam! Jak by nie ten autograf dla Ciebie pewnie by mi się nie chciało na Targi wracać. A tak, chcąc zasłużyć na miano słownego dżentelmena, pognałem. I też mam. A do tytułu, jak już tłumaczyłem w komentarzach, przyczepiam się, bo nie bardzo miałem do czegoś innego :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej serii,ale jakoś nie mogłam się na nią zdecydować. Do tej pory. Mam ochotę przeczytać,mam nadzieję,że będę miała okazję;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam okładki książek z tej serii, muszę w końcu zajrzeć do środka.
OdpowiedzUsuńJa tym razem komentarz mało merytoryczny: Miłośnicy Flawii - łączmy się :)
OdpowiedzUsuńTytuł brzmi nieźle po polsku, ale ja też uważam, że nie do końca jest kompatybilny z treścią powieści. :) Autografu bardzo zazdroszczę! Pochwalę się jeszcze, że na początku grudnia dotrze do mnie część najnowsza po angielsku. Już się nie mogę doczekać. :)
OdpowiedzUsuńBazylu, chwała Ci, żeś słowny chłop! :)
OdpowiedzUsuńMiravelle - zachęcam. Niby młodzieżowa, ale nie do końca, cieszy oko, cieszy umysł.
Procello - okładki cudne, owszem, ale nie poprzestawaj na okładkach!
grendello - :D miło spotkać kogoś, kto ma podobnego fisia :)
Lirael - u Padmy jest szerzej o tytule, zachęcam, zajrzyj, mnie przekonała. Tak z ciekawości, jak wyglądają okładki po angielsku?
Starsza siostra zostawiła mało merytoryczny komentarz, to ja też. Ale ja jeszcze nie czytałam, więc jestem usprawiedliwiona;) Łączmy się łączmy! I podniosę rękę, bo ja się z rodzeństwem nie biłam:] Ale za to tłukłyśmy się z kuzynką tak, że trzeba było nas rozdzielać;)
OdpowiedzUsuń