Strony
▼
czwartek, 26 stycznia 2012
Wybrałam sobie książki do spakowania do szpitala! :)
W końcu, bo myślałam i myślałam.
Dwie będą.
1. "Smażone zielone pomidory" Fannie Flagg
2. "Gottland" Mariusz Szczygieł
Ciekawam, czy uda mi się poczytać w szpitalu. Z Krzysiem, jako że się nie spieszył i trafiłam do szpitala tydzień po terminie, miałam czas na kilka książek - calutki jeden dzień nudziłam się na oddziale, więc rąbałam "Koty, które..." jak maszyna. Mąż mi dowoził, jak się kończyły.
Po porodzie byłam zbyt zajęta i zbyt przejęta (pierwsze dziecię), żeby czytać.
Jak będzie teraz? Nie mam pojęcia. Wątpię, bym dotrzymała się w całości do planowanego terminu, ale kto wie, a jak jeszcze się przeciągnie, to czas na czytanie się znajdzie.
W każdym bądź razie trzeba być przygotowanym! Czytaliście te dwie książki? Dobry wybór?
Na zdjęciu - ja sylwestrowa, rozmiarów słusznych :)
Tych książek nie czytałam, za to a propos czytania po porodzie - ja miałam czas, ale głupio mi było, bo dziewczyna która ze mną leżała nawet gazety nie miała, i tak dziwnie wsadzić nos w książkę. Też pierwsze dziecię :) I pierwsze co przeczytałam po porodzie to "Małe trzęsienia ziemi", bardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcie :)
Ja w szpitalu poczytywałam "Sto lat samotności" - tylko to miałam ze sobą podczas wizyty u rodziców, a że wizyta u nich zakończyła się wizytą w szpitalu,to nie miałam zbytniego wyboru :P
OdpowiedzUsuńAle nawet dobrze na tym wyszłam- jako że Lusia była niezdecydowana i przeleżałam przed porodem w szpitalu jakieś 5 dni to miałam czas na lekturę, przynajmniej do momentu,w którym skurcze nie stały się zbyt dokuczliwe^^
Twoich książek niestety nie znam.
Po porodzie dość długo nie miałam "mocy przerobowych" na to, by czytać...
Powodzenia!!!!!!!!! A ja "Smażone zielone pomidory" czytałam TUŻ przed porodem. Świetny wybór. Oby było szybko i bezproblemowo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Co do lektur "porodowych", to się wypowiadać nie mogę, ale czytałam jedną z tych książek :) "Smażone..." to jest przecudownej urody lektura, uwielbiam i książkę, i film. Bardzo warto przeczytać! A "Gottland" kiedyś przeczytam, bo "Zrób sobie raj" to dobry kawałek reportażu, zrobił na mnie wrażenie.
OdpowiedzUsuńA że kciuki trzymam, to już wiesz :)
Pomidory popieram, Gottland, aczkolwiek znakomity, zawiera jednak momenty dość dramatyczne i zamieniłbym go na Klaudynę albo poczciwą Agatę:) Ja tam, jako mąż do trzymania za rękę, za drugim razem przez pół nocy czytałem Suworowa, małżonka za to już po wszystkim wchłonęła hurtowo Archera:)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcie - ja robiłam sobie sesję w dzień wyjazdu do szpitala :)
OdpowiedzUsuńA tych książek nie czytałam, ale z tego co o nich słyszałam, to wybór bardzo dobry :)
Ja za pierwszym razem leżałam w szpitalu 2 tygodnie przed porodem i nie przeczytałam nic, bo pokój był wciąż pełen, wszystkie oczekujące były rozmowne, a ja i towarzyska jestem, i do czytania potrzebuję ciszy. Zresztą wtedy miałam ze sobą nie książki dla przyjemności, ale materiały do egzaminu do zawodowego, więc i do lektury mniej mnie ciągnęło ;) Za drugim razem miałam przez dzień pokój tylko dla siebie, więc jedną książkę przeczytać zdążyłam. Na drugą Krzyś nie pozwolił :) A po porodzie to ani czasu, ani warunków, przynajmniej u nas w szpitalu, nie było :)
Wszystkiego dobrego! :)
Bardzo dobry wybór. Obie niosą i trochę emocji, i trochę radości i trochę przemyśleń. Powodzenia!:))
OdpowiedzUsuńPowodzenia w szpitalu. Książek nie czytałem :-)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książek, ale będę trzymać kciuki! :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i polecam "Smażone zielone pomidory", to jedna z moich ukochanych książek. Szczygieł póki co w planach.
OdpowiedzUsuńOch, od razu mi się przypomniały ostatnie godziny w domu przed narodzinami mojej Urszulki :) Z jednej strony już prawie 9 miesięcy zleciało jak z bicza strzelił, z drugiej wszystko bardzo świeżo pamiętam, jakby dopiero co się wydarzyło - no, ale jej narodziny to bez wątpienia największe przeżycie w moim życiu :) Tak czy owak POWODZENIA :)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim powodzenia! Mam nadzieję, że poród minie szybko i bezproblemowo:)
OdpowiedzUsuńOglądałam "Smażone, zielone pomidory". Film był rewelacyjny, więc podjerzewam, że książka będzie jeszcze lepsza;)
"Gottland" czytałam - świetny, ale nie na szpitalne okoliczności...
OdpowiedzUsuńZmień na coś bardziej optymistycznego:)
Pamiętam jak rodził się mój Piotrek to przeczytałam w szpitalu jakieś 3-4 książki, bo gość prawie cały czas spał, a na sali byłam sama.
Szczęścia życzę i trzymam kciuki:)
To są takie emocje i wrażenia, że trudno raczej skupić się i czytać w tym czasie książki:) Podziwiam jeśli ktoś może. Myślę oczywiście o ostatnich godzinach, u nas to było aż, a może tylko 10 godzin. Trzymam kciuki!!!
OdpowiedzUsuńJako że niedługo stanę przed podobnym wyborem. Tylko u mnie pierwszy raz. Zastanawią się czy wogóle coś zabrać do czytania. Tyle emocji - jestem przerażona. W moim przypadku myslałam ewentualnie o Ani z Zielonego Wzgórza - dla ukojenia nerwów ;)
OdpowiedzUsuńA "Gottland" polecam. Bardzo dobry tekst :)
Trzymam kciuki, mocno - mocno :)
The_Book: Gottland bardzo dobry, ale samospalenie Palacha to raczej nie jest temat dla świeżo upieczonej mamusi. Zdecydowanie natomiast Ania z ZW:)) I chyba gratulacje trzeba Ci składać?:)
OdpowiedzUsuńZdobądź Talko "Pitu i Kudłata dają radę". Lekkie, do obśmiania i zobaczysz co może dwójka. Ja tam chyba coś czytałem, jak chyba jadłem i chyba oddychałem. A Kitek, to już zupełnie nie wiem. Pewnie jakiś Pratchett :) Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńNie, błagam, już nic nie zmieniam, książki wepchnięte do torby, przygniecione innymi rzeczami, nie wypakuję już.
OdpowiedzUsuńthe_book - gratulacje - ja właśnie stres odsuwałam czytając :)
Kto mi tam Klaudynę poleca? Właśnie ją czytam i w trakcie jestem, ale irytuje mnie ta pannica, o matko! :)
Agnes: to jak to kto poleca? Ja przecież:P Naczelny Klaudynofan:D Skoro już nie możesz wyjąć Szczygła z torby, to przygotuj stos awaryjny, żeby Ci mąż w razie czego miał co donosić:))
OdpowiedzUsuńMam w zapasie stosik komiksowy jeszcze, w razie czego :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w stosie raczej Kajko i Kokosz niż Maus? :P
OdpowiedzUsuńBlankets! :D
OdpowiedzUsuńHmmm, przeczytałem streszczenie na Wiki - czy jednak Kajko nie byłby lepszym wyborem?:P
OdpowiedzUsuńDołączę się do głosów, że "Gottland" jest książką świetną, ale może niekoniecznie do szpitala:) Życzę dużo zdrowia! Oby wszystko poszło gładko i sprawnie:)
OdpowiedzUsuńale brzusio śliczny :) czyżby dziewczynka? Powodzenia! Spokojnego porodu i szybkiego powrotu do pełni sił :) Trzymaj się!!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci byś nie miała czasu czytać ;-) wredna jestem cooooo ????
OdpowiedzUsuńStrasznie Ci zazdroszczę nadchodzących chwil.
co do dziewczynek to statystycznie są mniej uparte niż chłopcy i co najwyżej czekają terminu ;-)
MOCNO ZACISKAM KCIUKI OBY SZYBKO< BEZPROBLEMOWO I Z UŚMIECHEM !!
jak zły to tylko szczęścia :-)
Trzymam kciuki!!
OdpowiedzUsuńA "Gottland", to bardzo dobry wybór :)
Pozdrawiam :)
Agnes połknęła piłkę - mistrzostw nie będzie ;-)
OdpowiedzUsuńSmażone czytałam i podobały mi się, ale wiem, że są i tacy, którzy nie mogli przez książkę przebrnąć. Gottland przede mną. Wszystkiego dobrego!
Agnes, mocno trzymam kciuki za Ciebie i Maleństwo-przyszłego czytelnika doskonałego. :) Serdecznie Cię pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo miło czytać o tylu zaciśniętych kciukach - super!
OdpowiedzUsuńTeż trzymam kciuki.:)
OdpowiedzUsuńŚlicznie wyglądasz.
Książki czytałam - bardzo dobre, choć nie najłatwiejsze - w odniesieniu do poruszanych tematów.
Wyglądasz CUDOWNIE!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTo teraz tylko pozostaje nam czekać aż powrócisz i pokażesz nam małą Żabcię :)
A właśnie. W szpitalu miałam książki i co z tego!? zabrała mi pielęgniarka i sama je czytała :/
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń