Strony
▼
niedziela, 21 października 2012
"Marilyn. Żyć i umrzeć z miłości" Alfonso Signorini - czy rzeczywiście Marilyn umarła z miłości?
Zapewne istnieją jacyś ludzie, którzy nie słyszeli o Marilyn Monroe. Indianie w dorzeczu Amazonki, niemowlęta i małe dzieci, może jacyś mnisi...
Nie należę do takich, toteż z zaciekawieniem wysłuchałam audiobooka "Marilyn. Żyć i umrzeć z miłości". Żadna to biografia i chwała Bogu (miałam kiedyś okazję zapoznać się z profesjonalną biografią pewnej aktorki i mnie przytłoczyła, ledwo wstałam), tylko fabularyzowana opowieść o życiu słynnej aktorki. Życiu od samego początku, od poczęcia niemalże.
Matka Marilyn (a właściwie Normy Jean), Gladys, to nieźle zwichrowana osóbka. Niestabilna emocjonalnie pracoholiczka, Normą prawie się nie zajmuje, zamyka w szafie na całe dnie, a w końcu oddaje rodzinie mieszkającej w sąsiedztwie. Taka rodzina zastępcza, dziś byśmy powiedzieli. Na szczęście żadna tam patologia, porządni ludzie, Norma ich pokochała. Za tę miłość dostaje baty od Gladys, bo ośmiela się zastępczą mamę nazywać mamą.
Potem dziewczynka trafia do sierocińca, kiedy Gladys musi iść do szpitala psychiatrycznego. Fiksuje ta kobieta, jest okropna, agresywna, jak niegdyś jej matka, a babcia Normy, która notabene malutką Normę próbowała udusić poduszką, twierdząc, że jest bękartem i pomiotem szatana.
Milusia rodzinka, nie ma co, aż można by sądzić, że w sierocińcu dziewczynce będzie lepiej. Ale nie było, bidul to bidul. Toteż Norma cieszy się, kiedy przyjaciółka Gladys, Gloria, ją stamtąd zabierze. Tylko że mąż Glorii to hmm... ma lepkie ręce.
W tym wszystkim Normie udało się wyrosnąć na piękną, pełną seksapilu i wdzięku dziewczynę. Udało się zostać modelką, udało wyjść za mąż za wyjątkowych facetów (baseballista numer jeden w Ameryce oraz intelektualista numer nie wiem który, ale wysoki, też w Ameryce). Udało jej się zostać aktorką, najbardziej znaną, rozpoznawaną i uwielbianą aktorką w Stanach Zjednoczonych, a pewnie i na świecie, symbolem piękna i pożądania. Udało jej się też tak zniszczyć się fizycznie i psychicznie, że nie mogła już dłużej żyć. I odeszła. Książka sugeruje, że z własnego wyboru, co wcale nie jest pewne, ale czy coś to zmienia?...
Słowo o lektorce: Anna Guzik znakomicie czyta, o rany, pięknie. Ekspresyjnie, wyraźnie, płynnie. Świetnie!
"Marilyn. Żyć i umrzeć z miłości" Alfonso Signorini, tłum.Natalia Mętrak, czyta Anna Guzik, Świat Książki 2012.
I tak jeszcze w temacie:
Marilyn , tu też Marilyn , tu świetne zdjęcia z młodości Marilyn, a tu okładki z Marilyn.
O kurcze. Nie wiedziałam, że Marilyn miała tak burzliwe dzieciństwo....
OdpowiedzUsuńJa też nigdy nie słyszałam o ciężkim dzieciństwie. Aż mi się wierzyć nie chce...
OdpowiedzUsuńAż z ciekawości zajrzałam na wiki, tam tylko jedno zdanie, że się wychowywała w rodzinach zastępczych i sierocińcu.
OdpowiedzUsuńPrzeczytam. Oates jednak sporo pozmieniala w biografii MM wg wlasnego widzimisie.
OdpowiedzUsuńmuszę przeczytać koniecznie, jestem jej fanką, czytałam już kilka książek na jej temat i zawsze mnie zastanawia ile w tym wszystkim prawdy...
OdpowiedzUsuńJuż kilka? To jak moja mama czyta o Audrey Hepburn :)
Usuń