Strony
▼
piątek, 2 listopada 2012
"Zanim zasnę" S.J. Watson - więcej takich książek proszę!
Och! Oto dostałam w swoje ręce audiobooka, który mnie porwał bez reszty!
Christine budzi się i nie wie, gdzie jest, kim jest facet obok niej w łóżku i przede wszystkim - dlaczego ma o dwadzieścia lat więcej, niż pamięta. No właśnie. Pamięć. Kluczowe słowo dla całej tej powieści. Christine nie pamięta, nie pamięta niczego, co się zdarzyło w ciągu ostatnich dwudziestu lat, a gdy położy się i zaśnie, po przebudzeniu nie pamięta, co robiła poprzedniego dnia.
Tu dygresja. Pamiętam, widziałam kiedyś film z Drew Barrymore i Adamem Sandlerem, ona cierpiała na tę samą przypadłość co Christine, on się w niej zakochał. Teraz uwaga, bo popełnię potężny spoiler co do filmu - on znalazł sposób, by uzyskać wzajemność i się z nią ożenić, znalazł też sposób na codzienne funkcjonowanie ich rodziny - tuż po przebudzeniu wyświetla jej film ze streszczeniem jej życia. Koniec dygresji.
Christine nie ma wyświetlanego filmu, ma za to w łazience, wokół lustra zdjęcia. Ona i ten obcy facet, tylko ona, starsza, młodsza, różne scenerie i sytuacje, których nie pamięta, ale które musiały się zdarzyć, skoro są udokumentowane na fotografiach. Kobieta ogląda zdjęcia, potem ten obcy facet tłumaczy jej, że jest jej mężem Benem, że miała wypadek, że straciła pamięć, że to, że tamto. I że przerabiają to każdego dnia, tylko ona o tym nie pamięta.
I tak w koło Macieju. To znaczy tak by było, gdyby nie to, że Christine nawiązuje kontakt z lekarzem neurologiem, który chce pomóc jej odzyskać pamięć. Gdyby nie to, że zaczyna prowadzić pamiętnik. Zaś na pierwszej stronie jak wół stoi "NIE UFAĆ BENOWI!".
Ta książka to thriller, tak znakomicie napisany, że można się zatchnąć, w napięciu oczekując, co dziś odkryje Christine ze swojej przeszłości, co jej się przypomni, co z czym skojarzy i jakie wnioski wyciągnie. Czasem ta biedna kobieta miota się jak we mgle, a ja razem z nią. Czasem opada jakaś zasłona, a ja podskakuję ze zdumienia. I szczerze, SZCZERZE współczuję Christine, bo wiem, że to wszystko, co odkryła na swój temat - jutro zapomni. I może znajdzie swój pamiętnik, a może nie, może doktor zadzwoni, a może nie.
Och, dawno się tak nie utożsamiałam z bohaterką, od początku do samiutkiego końca książki, nie odpuściłam ani na moment. Dodam - bardzo zaskakującego końca książki. Aż się chce dodać cytat z filmu "Twin Peaks": "Sowy nie są tym, czym się wydają". Może to zasługa, choćby po części, lektorki. Lektorki-aktorki, bo czyta Joanna Jeżewska, pewnie znacie, choćby z widzenia. Pani Joanna nie czyta, ona gra, monodram prawie się z tego robi. Zwykle jestem przeciwna, bo lektor to jest od czytania, ale w tym przypadku zmieniam zdanie, bo książka się do tego idealnie nadaje, by być monodramem.
Pięknie to wyszło, pięknie!
Audiobooków przeważnie słucham w samochodzie, wrzucam w odtwarzacz i mam półtorej godziny dziennie słuchania. "Zanim zasnę" pieczołowicie przegrałam na odtwarzacz przenośny i dosłuchiwałam po kawałku podczas wolnych chwil na Zlocie w Wiśle. Na przykład o piątej nad ranem, kiedy córa mnie wybudziła i nie umiałam z powrotem zasnąć. Dosłuchałam wtedy książki do końca, a myśli mi sie tak kłębiły w głowie, że o spaniu nie było mowy...
Więcej takich książek proszę!
"Zanim zasnę" S.J. Watson, tłumaczyła Ewa Penksyk-Kluczkowska, Wydawnictwo Sonia Draga, 2012.
OdpowiedzUsuńWidac, ze porwala Cie ta ksiazka:), swoja recenzja zaintrygowalas i mnie. Bede musiala jej sie przyjrzec z bliska. film Z DB bardzo fajny, a i tematyka bardzo interesujaca.
Pozdrawiam.
Tylko że film bardziej, hm, lekki, a tu jednak widać mroczne tajemnice.
UsuńWiedziałam, że ta książka jest dobra, ale aż tak? ;D Cieszę się, że mam ją na półce, może jeszcze dziś się za nią zabiorę.
OdpowiedzUsuńZajrzyj, zerknij, może wciągnie Cię tak, że nie będziesz mogła się oderwać :)
UsuńJest tak dobra, jak piszesz! Ja byłam oczarowana, nie mogłam oderwać się od lektury!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
O właśnie, przykuwa jak mało która! Pozdrawiam również :)
UsuńO, a ja też sobie słuchałam kilka miesięcy temu. I też mi się bardzo podobało, ale wciąż nie mogę się zebrać, żeby coś napisać i pewnie się już nie zbiorę ;DD
OdpowiedzUsuńTo fakt, że jak się od razu czegoś nie skrobnie, to potem wrażenia ciut umykają z pamięci, dlatego lubię notować w zeszycie od razu po przeczytaniu/wysłuchaniu, żeby nic nie uciekło.
UsuńA ja też notuję. I przy tej też notowałam. Ale... to co mogłabym napisać to pisali już wszyscy, a to co chciałabym napisać to jednak ciut za dużo i zabrałabym potencjalnym czytelnikom trochę przyjemności, no i o.. Nie wiadomo co zrobić ;P W każdym razie Jeżewskiej w roli lektora chętnie bym sobie jeszcze posłuchała :)
UsuńFakt, przy tej książce zdradzić za dużo nie można. A Jeżewskiej w innym audiobooku nie widziałam, ale jak zobaczę, na pewno zwrócę uwagę.
UsuńWiem, że na pewno czyta jeszcze "Dom sióstr", nie czytałam tego w tradycyjnej formie, więc chętnie posłucham :))
UsuńOj, skoro tak zachwalasz to rzeczywiście muszę przeczytać, bo za audiobookami nie przepadam :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że w wersji papierowej zrobi równie duże wrażenie.
UsuńByłam pewna, że Ci się spodoba:0 Mnie urzekła bardzo, oderwać się nie mogłam. W podobnym klimacie (ale jednoczesnie innym ) jest "Pożeracz myśli" Steven Hall . Polecam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA z audiobookami mam podobnie jak Ty. Moja mp4 padła, bo akumulator nie zniósł ilości ładowań:)
"Pożeracza" wpisałam na listę, dzięki :)
UsuńAha. Jestem również ciekawa książki, którą czytasz obecnie, bo stoi u mnie na półce. A "Amadine" słuchałam również i bardzo mnie przypadła do gustu:)
OdpowiedzUsuńChodzi Ci o "Na krańcu świata"? Bardzo zimna książka ;)
Usuń"Amandine" słucham, ale jakoś tak bez przekonania, hm.
Mam tą książkę w planach,nie sądziłam jednak,że jest aż tak dobra:)Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJest świetna, naprawdę :)
UsuńOżeż, ubiję! :P Ale narobiłaś mi ochoty, niedobra jesteś, oj niedobra! A świadomie - niby - nie brałam jej do recenzji, dawno tak swej decyzji nie żałowałam :/
OdpowiedzUsuńAga, ja to mam, wciąż. :)
UsuńPodobnie pomyślany jest film Nolana "Memento" (2000), w którym - by widzowi uzmysłowić co czuje człowiek z zanikiem pamięci krótkotrwałej - intrygę opowiedziano od końca, w kilkunastu epizodach ułożonych od ostatniego do pierwszego. Efekt jest piorunujący, a konstrukcja fabuły to arcydzieło sztuki scenopisarskiej. Co ciekawe - tam też leitmotivem są fotografie, i też ważny jest motyw z "Nie ufaj..." :) Polecam z przekonaniem.
OdpowiedzUsuńDzięki, polecankę zapamiętam.
UsuńJestem zaskoczona, dla mnie postać Christine była papierowa, a historia niedopracowana.
OdpowiedzUsuńNajwidoczniej to książka dla mnie pisana :)
Usuń