Strony
▼
sobota, 22 grudnia 2012
“Cios. Szczelina” Henning Mankell - Kurt Wallander był kiedyś młody
Kurt Wallander był kiedyś młody, serio serio (zupełnie ja ja!). I wcale nie był zgorzkniały i smętny, ani rozwiedziony z Moną, ani skłócony z ojcem... stop, przepraszam, skłócony z ojcem był, od czasu, kiedy tylko został policjantem.
Dwa opowiadania to właśnie młody Wallander, posterunkowy wydeptujący ulice na patrolach, zalecający się do Mony. To policjant, który chce rozwiązywać zagadki kryminalne - i ślepy traf podsuwa mu taką zagadkę, czyli morderstwo, pod drzwi. Tak się zaczyna kariera Kurta Wallandera jak policjanta śledczego - i muszę powiedzieć, że od samego początku Kurt pielęgnuje swoje nawyki (tak naprawdę to Mankell pisał te opowiadania później niż pierwsze powieści z nim i po prostu przeflancował niektóe cechy, nie bacząc na to, że one powinny się rozwijać, a nie pojawiać się na pstryknięcie palcem), czyli na przykład staranne przyglądanie się miejscu zbrodni, żeby zobaczyć nie tylko to, co tam jest, ale i to, czego nie ma. Do tego impulsywne działania, akcje podejmowane na własną rękę, bez powiadamiania kolegów. To ostatnie się na nim zemści, bo Wallander zostanie (UWAGA SPOILER!) dziabnięty nożem przez przestępcę. Tak to jest, jak się lezie w podejrzane miejsca bez pomyślunku. Zresztą, dzięki temu dojdzie do sfinalizowania jego związku z Moną, bo kto by nie przygarnął do serca bohaterskiego policjanta prawie że konającego na łożu boleści? Nawet gdy wcześniej miało się za złe temuż policjantowi, że się spóźnia na spotkania, nie dotrzymuje obietnic i takie tam. Tyle "Cios".
A "Szczelina"? Tu już Mankell wsiada na swojego ulubionego konika, czyli zmiany w szwedzkim społeczeństwie.
"W szwedzkim społeczeństwie pojawiła się niewidoczna szczelina. Zarejestrowały ją czułe sejsmografy. Jak ona powstała? To, że zmienia się charakter przestępstw, nie jest niczym szczególnym. Trafnie wyraził to jeden z kolegów Wallandera:
- Kiedyś kradziono gramofony, a nie radia stereo. Z tej prostej przyczyny, że ich nie było.
Ale nowo powstała szczelina jest innego rodzaju. Chodzi o eskalację przemocy. Okrucieństwo, którego nie uzasadniały żadne okoliczności.
W tej szczelinie znalazł się teraz Wallander. W wieczór wigilijny. Naprzeciwko niego stał zakapturzony mężczyzna z pistoletem za paskiem spodni. A kilka metrów za nim leżała martwa kobieta."*
Dzięki, Iza, za książkę! Tęskniłam za Wallanderem.
---
[*] "Cios. Szczelina" Henning Mankell, przełożyła Irena Kowadło-Przemojska, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2011, s.172.
Nie ma za co, ciesze sie, ze Ci sie podobala :-)).
OdpowiedzUsuńMnie w tej pierwszej czesci z najmlodszym Wallanderem bardzo przypadlo do gustu przedstawienie go jako mlodego, ambitnego i zadnego kariery i sukcesow zawodowych - bo pozniejszy Wallander to juz chyba tylko ciagnie ten wozek z pewnym znuzeniem, od czasu do czasu myslac o wycofaniu sie... fajnie bylo poznac go jako mlodego wilczka ;-)).
Młody wilczek? Zastanawiałam się nad tym określeniem, prawie dobre, prawie, bo Wallander nie jest aż tak drapieżny.
UsuńTo mój dziadek dziś znalazł pod choinką:). Już mi się Mankelle na prezenty kończą. Podsuwałem mu sporo kryminałów ale tylko ten cykl pokochał.
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak znajdziesz coś, co pokocha jak Wallandera.
Usuń