Strony

poniedziałek, 17 grudnia 2012

“Trzy cienie” Cyril Pedrosa - opowieść o miłości, życiu i śmierci



Zaczyna się sielankowo, od obrazu szczęśliwej rodzinki, czyli Lisy i Luisa z synkiem Joachimem, żyjącej gdzieś w na uboczu cywilizacji w dolinie o meksykańskim wyglądzie. Dojenie krówki, uprawa ogródka czy pola, polowanie na zwierzynę - to przepis na udane życie. Bez zgiełku wielkich miast, bez Smoleńska czy wycieków ropy - czyż to nie urocza perspektywa?

No właśnie nie, bo są te trzy cienie na horyzoncie. Teraz popełniam spoiler, jak ktoś to ma w planach, zamyka oczy szybciutko i nie czyta dalej. Trzy cienie to przeznaczenie, a raczej Przeznaczenie, to Mojry, to Parki, prządki tkające nici ludzkich żywotów, to siły, którym nie można się przeciwstawić. Wie to matka chłopca. Ojciec też wie. Co nie przeszkadza mu próbować umknąć przeznaczeniu, bierze chłopca (bo o niego chodzi cieniom) i ucieka. Zrobi wszystko, odda wszystko, żeby go ocalić. Tak, przed przeznaczeniem.
Zastanawiałam się nad różnicą postaw rodziców Joachima.


Nad kontrastem spokoju, rezygnacji i pogodzenia się z nieuchronnym losem ze strony matki i buntu oraz odwagi wręcz straceńczej ze strony ojca.


Kto z nich miał rację? Powieść to rozstrzyga, ale w taki sposób, że czytelnik sam to rozważa - czy rację ma matka, która WIE i kopać się z nieuchronnym nie ma zamiaru, bo WIE, że to bezcelowe, czy też ojciec, który WIERZY i walczy z całych sił, WIERZĄC, że mu się uda (jak ci wszyscy Prometeuszowie świata).
W pewien sposób ta powieść graficzna jest podobna do “Drogi” McCarthy’ego, zadaje podobne pytania, każe się zastanowić. Jest znakomita.

A wizualnie? Niby kreska prosta i przejrzysta, czasem oszczędna, ale czasem staje się niepokojąca, emocjonalna.
Zdecydowanie warto było przeczytać.

Przykładowe plansze pochodzą ze strony wydawnictwa.


"Trzy cienie" Cyril Pedrosa, tłumaczenie Katarzyna Koła, Kultura Gniewu 2009.

13 komentarzy:

  1. Ja to bym poprosił o jakąś fajną bibliotekę z komiksami albo zaprzyjaźnionego fascynata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie, komiksy są drogie.
      Ale pamiętasz, że moja skromna komiksowa biblioteczka stoi przed Tobą otworem?

      Usuń
    2. Pamiętam, ale to jeszcze nie teraz :)

      Usuń
    3. stricte komiksowe biblioteki są w Poznaniu, Krakowie, Gdańsku, Opolu, Olsztynie ale i w Łodzi i chyba w Rzeszowie.

      Po więcej informacji o komiksach zapraszam na swego bloga
      http://dybuk.wordpress.com/

      lub na inne blogi czytelnicze o komiksach:
      http://abrewiacje.wordpress.com/
      http://komiks.blog.polityka.pl/
      http://kolorowezeszyty.blogspot.com/
      http://ziniol.blogspot.com/
      http://komiksofilia.blogspot.com/

      Usuń
    4. No proszę, ileż lineczków, parę już mam w czytniku, chętnie obejrzę resztę.
      A biblioteki - najbliższa to w Krakowie, albo w Opolu...

      Usuń
    5. W Łodzi?! Pierwsze słyszę. Gdzie?

      Usuń
    6. Kielc nie ma, więc lipa :(

      Usuń
  2. Komiksy mi się źle do tej pory kojarzyły (jakaś tam manga czy coś)... tymczasem okazuje się, że są dla ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W życiu nie przeczytałam jeszcze żadnej mangi :)

      Usuń
    2. Ja jedną i okazał się całkiem niezła. Tematyka całkiem poważna, bo o wojnie w Wietnamie: "Cat shit one". Tyle, że to tytuł, który powstał od razu "pod czytelnika europejskiego i amerykańskiego", czyli czyta się go normalnie (nie od końca) i nie ma takich buziek z wytrzeszczem oczu. Próbowałam potem z takim "klasycznym",wybór padł na "Suppli", bo to ponoć obyczajówka, taka japońska Bridget Jones, ale poległam zupełnie.

      Usuń
    3. Jak byłam ostatnio w empiku, ze zdumieniem odkryłam, że przywrócili kącik z komiksami (bo wywalili wcześniej), - toteż nie omieszkałam pobuszować i natknęłam się na komiksy czytane od tyłu. Dziwność dla mnie wielka, nie wiem, czy bym umiała tak czytać.

      Usuń
  3. Uwielbiam ten komiks i z przyjemnością przeczytałam Twoje wrażenia.

    OdpowiedzUsuń