Doczytałam do strony 42 i przysięgam, że kompletnie nie wiem, o czym czytałam.
Poza tym te kilkadziesiąt stron czytałam na raty, z trudem i bez przyjemności. Dlaczego? Przecież Pilch nie pisze jakoś odstręczająco czy dziwacznie. Ładne, okrągłe zdania, może nawet zbyt okrągłe:
"Czarniawy kanalarz wyjątkowo nikczemnego wzrostu śpi kamiennym snem na stojącym pod dyżurką łóżku, lucyferycznie smolisty zarost, monarchicznie zmierzwiona czupryna i imperialne zaniedbanie cielesne pozwalają na domysł, iż być może nie jest to zwykły szeregowy kanalarz, może to jest ktoś znaczny, ktoś wysoko w kanalarskiej hierarchii stojący, może nawet jest to - kto wie - sam król kanalarzy".*
Omatkozcórkąisynem. Pilch upaja się formą, rozmienia na drobne w gąszczu słów, a czytelnikowi, czyli mnie, nic w głowie nie zostaje.
Niech Pilch pisze na zdrowie, ja na szczęście nie muszę tego czytać.
P.S. Cytat z "Babuni" Deghelta:
"Dostrzegała, że niektórzy, celebrując swoje pisanie, nie zauważyli, że ich historie nikną za zimnym pięknem starannego, lecz pozbawionego duszy języka".He he.
---
* - "Bezpowrotnie utracona leworęczność" Jerzy Pilch, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2001, s.14
No fakt, piękne, okrągłe zdanie - ale co z tego? Też bym nie zdzierżyła :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
No właśnie, często kupujemy książki dla nazwiska. Ja sam kupiłem najnowszą powieść Grocholi i nie dzierżę tej książki po kilkunastu stronach. Jest odłożona i czeka na lepszy czas.
OdpowiedzUsuńDokładnie takie same miałam wrażenia. Też nie przeczytałam do końca i też nie wiem co czytałam tak naprawdę. Nie wiem czy cała proza Pilcha jest tak, ale po tej pozycji już niczego innego nie ruszyłam..
OdpowiedzUsuńObawiam się, że ze mną będzie tak samo, autor niestety niczym mnie nie zachęcił, żeby odkrywać go na nowo.
UsuńO kurcze, wiesz, niektórzy "miszczowie" tak mają. To mi przypomina, jak z może 7-10 lat temu na Placu Krakowskim by koncert; staliśmy przez chwilę w tłumie i nabijaliśmy się z masakryczngo wykonania, okropnego głosu wokalisty, nieudanych solówek gitarowych, a wreszcie tekstu jak z d*. Okazało się, że krytykujemy "gwóźdź programu":D
OdpowiedzUsuńJeszcze mi się przypomniało, że w bodajże 5-10-15 był cykl "wierszokleci i poeci". No cóż.
O to to! Jak Pilch wielkim autorem jest, jak nie jest, rzekłoby się. Ale skąd się wzięła ta opinia, że warto go czytać?
UsuńMoże mi coś umknęło?
Ja też wyleczyłam się już z Pilcha; miał u mnie swoje pięć minut. A może by tak "Babunię"?
OdpowiedzUsuń"Babunię" można, oczywiście, tylko ona troszkę jakby za bardzo jest polukrowana. Ale pięknie jest tam odmalowane czytanie jako proces, więc dla takich moli jak my to przyjemność taka książka.
UsuńDotarłam do słowa "zarost" w tym fragmencie i poległam :) Nie czytałam żadnej jego książki i widzę, że nic nie straciłam, ale przyznam się, że mnie ten pisarz odrzucał już na etapie wywiadów w okienku.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, oglądałaś jakieś wywiady, a ja nawet nie wiem, jak on wygląda :)
UsuńWłaśnie dlatego jeszcze nie sięgnąłem po Pilcha w mojej czytelniczej karierze. Przyznaję się zresztą, że w ogóle dość nieufnie podchodzę do polskich współczesnych pisarzy, chociaż mam absolutną świadomość, że jest to postawa bardzo zła i godna potępienia. W końcu czytałem Sieniewicza, Wedeckiego, Sobola, Świderskiego, czy Bieńkowskiego i wszyscy wywarli na mnie raczej pozytywne wrażenie. Ale od czasu do czasu trafi się taki Shuty ("Ruchy"), czy tak jak w Twoim przypadku "Bezpowrotnie utracona leworęczność", czyli utwór, w którym forma staje się celem samym w sobie, nie niosący ze sobą nic wartościowego i człowiek niepotrzebnie zaczyna generalizować i tworzyć sobie stereotypy, że polska proza współczesna jest słaba.
OdpowiedzUsuńTrochę się rozpisałem, ale tak w skrócie - polscy pisarzy współcześni nie są wcale źli, ale po Pilcha póki co nie mam zamiaru sięgać :)
O, widzę, Shuty też Ci nie podszedł. Co reszty komentarza - współcześni polscy pisarze to ciekawa grupa. Jedni się ich boją i nie czytają, inni się z nimi zaprzyjaźniają...
UsuńSama nie mam jeszcze określonego stosunku do tej grupy, i chyba nie będę miała. Co innego, gdyby mnie zapytać o konkretne nazwisko. :)
Widzę, że nie tylko mnie denerwuje Pilcha przerost formy nad treścią... który z każdą kolejną książką zaczyna zbliżać się do granic przyjemności z czytania. I to przerost tak absurdalny, że na końcu zdania trudno zrozumieć, o czym był jego początek
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że jego książki czyta się dlatego, że to właśnie Pilch i potencjalnie literatura wyższych lotów, raczej nie dla przyjemności.
No nie wiem, Kasia Eire się przyznała, że Pilcha lubi - więc sądzę, że czyta dla przyjemności.
Usuń