Strony
▼
środa, 28 sierpnia 2013
"Zbrodnia w błękicie" Katarzyna Kwiatkowska - jak to 113 lat temu zagadki kryminalne rozwiązywano
Przepadam za kryminałami i przeczytałam ich całe mnóstwo, klasyczne, nieklasyczne, polskie, szwedzkie i amerykańskie. W takim tłumie łatwo je pomieszać, pomylić, zlewają się czasem w jedną masę.
"Zbrodnia w błękicie" na szczęście z niczym mi się nie zlewa, bo czas akcji jest nietypowy*, przełom wieku XVIII i XIX, rozbiory, zabory i co tylko. Bohater też nietypowy, bo żaden tam policmajster czy detektyw, tylko bystrzak, który ma akurat przyjemność przebywać w domu, gdzie popełniono zbrodnię. A że bystrzak, pan domu prosi go o pomoc w wykryciu mordercy. Bystrzak się zgadza i z zapałem bierze do pracy. Klasycznie. Przepytuje domowników, gości, służbę. Ogląda miejsce zbrodni. Myśli, dedukuje, dodaje dwa do dwóch i wychodzi mu pięć, marszczy brew w zamyśleniu, dodaje jeszcze raz i wychodzi mu cztery. Uff. Teraz dobrze. Do licha, ale jak to możliwe, że właśnie TA osoba okazała się winną? W ogóle nie przypuszczałam, że to... (ok, spokojnie, nie napiszę, że mordercą jest fryzjer, sami do tego dojdziecie).
No dobrze, intryga kryminalna intrygą kryminalną, ale tu didaskalia są śliczne i warte polecenia. I osoby. Bystrzak - czas ujawnić jego personalia - Jan Morawski:
"Absolutnie nie jest grzeczny. [...] Skandale, romanse, pojedynki, rozbite małżeństwa. Moulin Rouge, berlińskie kabarety. Awanturnik. Prawdziwy, nie taki jak ci w Poznaniu - malowani. [...] Jest przyjmowany w towarzystwie tylko ze względu na doskonałe pochodzenie. No i na majątek godzien Krezusa".[1]
Szkoda, że w powieści nie pokazano tego niegrzecznego młodzieńca, no ale to w końcu kryminał, nie obyczajówka. Morawski przypomina mi nieco Joe Alexa, z tym swoim skupieniem na zagadce. No i ta jego oddalona, ale mimo wszystko pomocna, przyjaciółka Konstancja, jak Aleksowa Karolina.
Jest też i doktor Watson, czy też, (jeśli trzymać się Aleksowej konwencji) Ben Parker, czyli Mateusz, kamerdyner i przyjaciel Jana:
"Mateusz, pokojowo nastawiony do świata, uczuciowy i życzliwy, rozczytywał się w kryminałach i czerpał z nich słownictwo, którego później z lubością używał. Miał poza tym to szczęście, że pracował u człowieka, który przyciągał zbrodnie - gdziekolwiek Morawski się pojawiał, natychmiast ktoś popełniał przestępstwo. Mateusz nie zdecydował się na pracę w policji tylko dlatego, że nie mógł znieść widoku krwi... Tak czy owak, lokaj bardzo poważnie podchodził do każdego śledztwa".[2]
Rzecz cała dzieje się na terenie posiadłości Tadeusza Tarnowskiego i jego pięknej żony Julii, wkoło plącze się mnóstwo osób z rodziny i przyszłej rodziny, są też przyjaciele i sporo służby. Tygiel emocji, tajemnic i podchodów. A w tle:
"Te zorganizowane ucieczki, przerzuty zza kordonu, książki, ulotki - to jest ważne, ale nie najważniejsze - rzekła twardo Maria. - Ta walka toczy się o jedno - ziemia musi pozostać nasza. A pozostaje nasza, gdy dobrze na niej gospodarujemy".[3]
Rok 1900.
Okoliczności przyrody więc rzadko spotykane i to wyróżnia ten kryminał z masy innych. Do tego sympatyczny główny bohater, sprawnie poprowadzona akcja i nieoczekiwane zakończenie. Lodzio miodzio.
No ok, mam jedno malutkie zastrzeżenie, bo jakoś mało prawdopodobnym mi się zdaje, że małżeństwo dwóch osób można tak całkiem i zupełnie utrzymać w tajemnicy, co z rodziną, znajomymi, sąsiadami, księdzem udzielającym ślubu?
Bardzo dziękuję Eruanie za pożyczenie książki!
* - pogrzebałam w pamięci i tylko jeden kryminał z akcją umiejscowioną w tej epoce znalazłam - a mianowicie "Panią naszą upiory udusiły" Jerzego Siewierskiego.
---
[1] "Zbrodnia w błękicie" Katarzyna Kwiatkowska, Zysk i S-ka, Poznań 2011, s.28
[2] Tamże, s.47
[3] Tamże, s.344
A proszę bardzo, cieszę się, że się podobało:-) Też czekam, aż Jan ujawni swoją mroczniejszą stronę...
OdpowiedzUsuńNo, tylko żeby było ich więcej, tych kryminałów.
UsuńŚredniawy ten kryminał, przeczytałem i chętnie bym sprzedał książkę.
OdpowiedzUsuńChętnie bym kupiła, ale już przeczytałam, więc jednak nie kupię.
UsuńJa chętnie nabędę tę książkę drogą kupna.
UsuńZaintrygowałaś mnie recenzją! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńRzuć okiem, jak będziesz miała możliwość :)
UsuńW takim tłumie łatwo je pomieszać, pomylić, zlewają się czasem w jedną masę. Też mnie ostatnio taka myśl naszła i stwierdziłem, że jeśli wszystko jednakie, to trzeba znaleźć w książce taką różnicę, która nam się spodoba. Nie wiem czy jasno wyłożyłem, ale lepiej nie potrafię :P
OdpowiedzUsuńJasno. Tu chyba mi się udało znaleźć ten drobiazg (czas). W następnym kryminale tej samej autorki to będą porzeczki. Czerwone.
UsuńBrzmi intrygująco. Chyba głównie przez epokę, w której autorka osadziła akcję.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak.
UsuńCóż, zapowiada się ciekawie, a kryminały lubię. Takiego jeszcze nie czytałam (takiego - którego akcja dzieje się na przełomie XVIII i XIX wieku). Zapisuję w notesie i jak czas pozwoli to zajrzę do książki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie Ci się podobało tak samo jak mnie :)
UsuńMoże nie kryminał, ale są tajemnice i jest zagadka, jest dwór oraz Polska pod zaborami - polecam "Klawikord i róża" Haliny Popławskiej
OdpowiedzUsuńDziękuję, dodałam do schowka.
Usuń