Chciałabym wierzyć we wróżki. A wy wierzycie? Chyba jesteśmy zbyt dorośli i zbyt naukowo podchodzimy do życia, żeby ta wiara gdzieś się w nas uchowała...
"Wśród obcych" nie jest książką o wróżkach. Nie znałam wcześniej Jo Walton, to kanadyjska pisarka, jej wcześniejsze książki ponoć były całkiem niezłe, ale to właśnie "Wśród obcych" stało się tak znane (masa nagród, nominacje, zachwyty). Słuszne te wszystkie nagrody, bo powieść zachwyca.
Bohaterką powieści jest Morwenna, piętnastolatka kuśtykająca o lasce i z wielką dziurą w sercu. Właśnie straciła w wypadku siostrę bliźniaczkę, od matki musiała uciec, a ojciec wysyła ją do angielskiej szkoły z internatem (Mor jest Walijką). W takich okolicznościach łatwo stać się zgorzkniałą dziwaczką, prawda? Ale to nie Mor! Ona wierzy w magię i fantastykę. Dużo czyta. Jeszcze więcej rozmyśla. Pisze pamiętnik. Rozmawia z wróżkami (choć te akurat istoty niechętne są do rozmowy). Mor żyje pełnią życia, a co więcej, jest kimś, kogo chciałabym mieć za przyjaciela.
W książce odnalazłam echa samej siebie sprzed dwudziestu lat, kiedy to pochłaniałam książki garściami i z zachwytem odkrywałam fantastykę. Odnalazłam rodzeństwo Brontë, tworzące wokół siebie świat utkany z fantazji, świadczący o nieprzeciętnej wyobraźni. Odnalazłam chłopaków z Zephyr w Alabamie, sportretowanych przez McCammona; tych chłopaków, którzy latali nad miastem, mając u boku swoje psy. Odnalazłam też Calvina razem z Hobbesem.
A także, co najważniejsze - odnalazłam wróżki, nawet jeśli w nie nie wierzę, one i tak tam są.
Mor mówi:
"Będę żyła, czytała, miała przyjaciół, swój karass, ludzi, z którymi można rozmawiać. Dorosnę, zmienię się i będę sobą. Zapiszę się do każdej biblioteki, gdziekolwiek się zatrzymam. Nawet na innych planetach. Będę rozmawiała z wróżkami, gdy je zobaczę, i zajmowała się magią, jeśli stanie na mojej drodze i jeśli zapobiegnie to czyjejś krzywdzie - nie zamierzam niczego zapomnieć". *
Ta powieść rozsiadła się we mnie, jak kot mości się w miękkim fotelu. I niech już tak zostanie, życzę sobie tego - nie zamierzam jej zapomnieć.
Jak to dobrze, że mam od kogo pożyczać takie lektury - tę przeczytałam dzięki uprzejmości Silaqui z grupy ŚBK.
---
* "Wśród obcych" Jo Walton, przełożyli Izabela Miksza i Marek S. Nowowiejski, Wydawnictwo Akurat, Warszawa 2013, s. 347
Hm. Wygląda na to, że to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńZaryzykowałabym stwierdzenie, że to książka dla każdego.
UsuńJa też jestem oczarowana tę książką, jest w niej tyle płaszczyzn, że można ją czytać jako powieść realistyczną i fantastyczną. I ta nieoczywista matka, i codzienna magia gotowania, na przykład. I to, że powieść jest właściwie o godzeniu się ze stratą, odkrywaniu siebie. Tak, masz rację, to jest powieść która się w człowieku "rozsiada" i zostaje w nim na dłużej.
OdpowiedzUsuńA te wszystkie płaszczyzny łączą się ze sobą tak naturalnie, jakby to była rzecz najzwyklejsza pod słońcem.
UsuńCoś fantastycznego.
Tak, tak! Masz całkowitą rację - ja też odnalazłam w Morwennie echa siebie samej sprzed lat, podobne fascynacje podobnymi lekturami... Niepowtarzalny klimat, z którego nie mogłam się otrząsnąć przez wiele dni. Cieszę się, że ktoś odczuwa tak samo jak ja:-)
OdpowiedzUsuńTeż? O jak mi miło. Czy też wnikliwie śledziłaś, co Mor sądzi o książkach, które czyta? Ależ jej zazdrościłam tego klubu czytelniczego...
UsuńJasne! Nie wiem, czy polskie wydanie też miało w załączniku kompletną listę lektur, w niemieckim ono było jako bonus. Zadałam sobie trud sprawdzenia, co się ukazało po polsku - niestety nie wszystko, ale jednak całkiem sporo. A z klubem czytelniczym miała szczęście... znajdź mi w najbliższym otoczeniu (nie mówię o internecie) tyle osób, interesujących się dokładnie tymi samymi książkami... :-)
UsuńW polskiej wersji rozwiązano to w ten sposób, że tytuły wydane w Polsce były po polsku. Książki nie przetłumaczone wymieniano podając oryginalny tytuł.
UsuńP.S. Szkoda, że kompletnie pominięto fantastykę rosyjską, czyżby nie wychodziła ona poza granice układu?
Nie wiem, czy jej wtedy jeszcze nie wydawali, czy po prostu była mniej dostępna, ale fakt, szkoda.
UsuńNie nie odnalazłem samej siebie, raczej niemożliwe ;-) Ale odnalazłem mój magiczny świat, moje niektóre czytania fantastyki... to jest niesamowita lektura :-) dla każdego, kto kocha książki, kto kocha fantastykę, kto chciałby mieć własną furtkę do Faerie...
OdpowiedzUsuńNo dobrze, samej siebie nie, tylko samego siebie, wiadomo. :)
UsuńJak widzę, jeśli tylko ktoś czytał, jest zachwycony. No i co tu się teraz dziwić, że taka utytułowana powieść? Aż chciałoby się więcej takich.
Bo wiesz, chciałem delikatnie dać do zrozumienia, że chłopakom, przynajmniej niektórym ;-), też się ta książka spodobała :-D
Usuń