Strony
▼
sobota, 15 sierpnia 2015
"Silver Spoon" Hiromu Arakawa, tom 4 i 5
Tym razem dwa tomy potraktuję zbiorczo, a do tego w ekspresowym skrócie. To dlatego, że chyba mi ten zachwyt nad serią nieco skląsł i uwiądł. A może zaczęli mnie irytować bohaterowie?
Co się dzieje w tych tomach? Po pierwsze i najważniejsze: milutki prosiaczek Wieprzowinek stał się dużą świnią i został przerobiony na mięso. Hachiken bekon rozsyła, sprzedaje, trochę też zjada. Z kumplami (jeśli chodzi o darmową wyżerkę, kumpli ma się momentalnie mnóstwo).
Chłopak angażuje się w masę projektów:
- zostaje wiceprzewodniczącym klubu jeździeckiego,
- intensywnie trenuje skoki przez przeszkody,
- znajduje i przygarnia psa,
- przygotowuje się do zawodów klubowych,
- przygotowuje atrakcje na jarmark organizowany przez szkołę (z ramienia klubu jeździeckiego)
- to samo, ale z ramienia klasowego,
- bierze udział w nocnej nielegalnej eskapadzie
- dopinguje Komasę (kolega) na boisku do baseballa,
- jest świadkiem, jak Mikage wypłakuje się Komasie w rękaw.
I tu stop. Szyszka zadała mi onegdaj na blogu pytanie, czy domyślam się, dlaczego Mikage płakała. Odpowiedziałam, że nie wiem, ale się dowiem. Odwołuję. Nie dowiem się, bo zupełnie przestało mnie to interesować. Chyba dlatego, że autorka co i rusz trąca ten wątek, każąc Hachikenowi a to wypytywać Mikage, a to Komasę, a to samemu o tym rozmyślać. Przypomina mi to nieco "Modę na sukces", gdzie jakiś newralgiczny motyw wałkowany jest przez kilkanaście odcinków z kilkunastu różnych stron, przez co zamiast interesować - odrzuca na kilometr.
Nie będę się domyślać, czemu Mikage płakała. Pewnie to jakaś błahostka. Poza tym ta dziewczyna jest dziwna. Słodka aż do mdłości. Wiecznie uśmiechnięta, uroczo naiwna, pomocna i przyjacielska, wyrozumiała. Takie ideały nie istnieją, mam wrażenie, że coś z nią jest nie tak. Mocno nie tak.
Poza tym skreśliłam ją z ulubionych postaci w momencie, gdy zwierzała się Hachikenowi, jak będzie
wyglądała jej przyszłość. Jako jedynaczka będzie kiedyś musiała przejąc gospodarstwo rodziców. To farma krów, jest też kilka koni. Mikage woli konie i właśnie nimi chciałaby się zajmować w przyszłości. Ale, uśmiechając się słodko do kolegi, mówi "ale krowy też są słodkie". No błagam! Krowy nie są słodkie. Nikt normalny pracujący z krowami na co dzień, od dziecka, nie będzie twierdził, że krowy są słodkie! Są wielkie, obojętne na cały świat, jedne nieco tępe, inne złośliwe - i śmierdzą obornikiem. NIE SĄ SŁODKIE.
Mikage jest nienormalna. Pewnie jest zaprogramowanym androidem, w dodatku aseksualnym.
Hachiken też ziółko, ech - bierze na siebie coraz więcej obowiązków, niewątpliwie kwalifikuje się (i to w trybie pilnym) do szkolenia z asertywności. Kiedyś padnie z przepracowania, mówię wam!
Normalny to tam jest Komasa. Tego lubię, konkretny gość.
"Silver Spoon" Hiromu Arakawa, tłumaczenie Janek "Jonas" Świderski i Aleksandra Kuklińska, Waneko, Warszawa, 2014.
Witamy na etapie "prawdziwego życia" ;) Tak, dokładnie tak wygląda japońskie społeczeństwo - osoby pomocne i poświęcające się dla innych są postrzegane jako głupiutkie i naiwne (są niezaradne - bo przede wszystkim należy pracować dla dobra rodziny). Mikage nie jest robotem - to jest dziewczyna, która musi przełknąć myśl, że całe jej życie, marzenia, plany są nieistotne. Szczególnie, że jako dziewczyna nie może przejąć farmy, bo "jakby to wyglądało". Więc poczynione zostały pewne plany na temat jej przyszłości (z sąsiadem, hint-hint). Żyje jakby we śnie i za wszelką cenę nie dopuszcza do siebie myśli, że to są ostatnie chwile wolności. Hachiken z jego poglądami tylko rozdzierałby ranę, którą Mikage ma w sercu. Bo przecież nic nie poradzi na to, co ma się stać, a swoim oburzeniem tylko skruszyłby starannie budowaną równowagę ducha.
OdpowiedzUsuńPopatrz na Mikage tak - ona nie jest ambitna, bo ją po prostu na to nie stać. Ich farma ledwo wiąże koniec z końcem, a ona za bardzo kocha rodzinę, żeby ryzykować ich kruchy dobrostan. Weź pod uwagę to, że nie ma dla niej innej perspektywy, jak dobrze wyjść za mąż, bo nikt nie będzie jej szanował jako farmerki (głowy rodu), chyba, że stałaby się nieczułą, twardą, "męską" babą. A ona jest miła - głównie dlatego, że nic ją to nie kosztuje. Nie angażuje się, bo to nie ma sensu. Wie, że rodzina chce dla niej jak najlepiej i robi dobrą minę do złej gry. Hachiken jest tylko miłą odskocznią od rzeczywistosci, upośledzonym szczeniaczkiem, który bawi. Więc ona się cieszy jego naiwnością i stara się pomóc sierocie. Ale nie dopuszcza go do swojego życia. Traktuje go jak turystę w twardym świecie farmerów. Z kolei Hachiken bierze na klatę coraz więcej, bo wreszcie jest "jakiś", jest czymś więcej niż dobrymi ocenami, jeszcze jedną twarzą w tłumie. Realizuje się poprzez innych, bo nigdy wcześniej nie zastanawiał się, kim tak naprawdę jest. Spełniał zachcianki rodziny i był "tym dobrym" dzieckiem. Ma 15 lat i kompletnie nie wie, jaki naprawdę jest. A że ma tendencję do ulegania innym (w imię bycia dobrym dzieckiem) to się przemęcza. I dostanie za to opiernicz.
OdpowiedzUsuńno i na koniec - Mikage mówi, żę krowy są słodkie... i to najlepiej świadczy o tragizmie tej postaci. Ona nie wie, jakie są krowy. Nigdy jej to nie interesowało. Kocha konie, bo są inteligentne i mają swoje charakterki. Krowa to dla niej kosmos, budzi niechęć i zupełnie nie jest interesująca. Ale równocześnie rozpaczliwie potrzebuje CZEGOŚ, żeby się tymi nieszczęsnymi krowami zainteresować. Polubić je. Tak więc wmawia sobie, że krowy są słodkie. Milusie cielaczki, piękne oczęta, szlachetna wyrozumiałość czy co tam. Musi sobie wmówić cokolwiek, bo inaczej się załamie. A ona jest tym dzielnym dzieckiem-bohaterem, więc będzie do oporu się uśmiechać, troszczyć i udawać, że wszystko jest w porządku.
OdpowiedzUsuńRany, Szyszka, ale mi się tu rozpisałaś.
OdpowiedzUsuńMikage taka tragiczna? Ech. Siedzisz w tym dłużej i zapewne lepiej rozumiesz ten świat, gdzie "twarz" jest najważniejsza. Ale czy naprawdę ona musi być taką heroiną?
Nie może być normalną nastolatką, która rozmawia z rodzicami szczerze o swoich pragnieniach?
A Komasa co na to? On pracuje na swoją przyszłość - i to taką, gdzie ON ma coś do powiedzenia, czy nie może powiedzieć sąsiadce, że tak można? Czy tylko faceci mają coś do gadania? No błagam, który to wiek?
Weź, jaki nastolatek rozmawia o swoich pragnieniach z rodzicami? Szczególnie taki, który zdaje sobie od dziecka sprawę, że rodzice nie dojne krowy, pieniędzmi nie śmierdzą i po prostu spełnienie jej zachcianki (zakup i utrzymanie konia tak dobrego, że przyniesie zysk) jest poza ich pułapem cenowym. Poza tym to jest Japonia XX! wieku, witamy w mentalnym średniowieczu. Tak, naprawdę tam tak jest. Rodzina przede wszystkim. Córka, która porzuca rodzinę to niewdzięczna bździągwa. Ja wierzę w Mikage, bo widzę w niej autorkę mangi: Hiromu też zaryzykowała kosmicznie, wybierając zawód mangaki. Artystyczny i niepewny. Kiedy trzymam w ręku jej debiut, patrzę na rysunki i na to, jak cudownie skonstruowane są postacie, to widzę jak wiele czasu poświęciła na wymyślenie tej historii, na ćwiczenie rysunków. Więc wierzę w tę nieszczęsną Mikasę, która jeszcze nie osiągnęła swojego dna, tylko tak się unosi na powierzchni. Wiem, że to może irytować, ale to jest potrzebne dla historii, bo tym mocniejszy będzie moment, kiedy naprawdę zaufa Hachikenowi, tylko cały SSpoon jest prowadzony bardzo spokojnie. Ja tam kupuję to, żę ludzie nie zmieniają się w ciagu paru miesięcy i Mikage jeszcze nie dojrzała do porzucenia maski dobrej kandydatki na żonę, bo dla niej jedynym wyjściem jest wyjść za mąż za kogoś, kto przejmie farmę i pozwoli jej na "fanaberie". Tu dochodimy do Komaby, który MOŻE sobie pozwolić na fanaberie zawodowe, bo ma ku temu talent i determinację, poza tym zawsze farmę może przejąć mąż którejś z sióstr (tak, to jest cyniczne podejście). Talent Mikage wymaga olbrzymich inwestycji finansowych .Komaba może działać tu i teraz, bo tak naprawdę jedyne, co ryzykuje, to że mu się nie uda, a porażka nie oznacza problemów dla całej rodziny.
UsuńNo to dobra, miałaś rację, dostałam ideałem japońskiej żony w twarz i nie mogę się pozbierać. To jest jednak bardzo różna kultura od tej naszej, prawda? I już widzę, że trzeba ją jednak odrobinę poznać, żeby wyłapać różne smaczki i wychwycić niuanse. Takie czytanie prosto z marszu może nieco zniekształcić odbiór.
UsuńDobrze, że mi to wszystko piszesz. Przemyślę jeszcze postać Mikage.
A ja się bardzo cieszę, że jesteś tak otwarta na inność :) Silver Spoon jest mocno "japoński" i faktycznie znajomość realiów pomaga w jego odbiorze... Czasem mi się zapomina, że ja to wiem, bo czytam/oglądam już od ponad dekady i takie dyskusje są bardzo fajne - przyznam, że też musiałam się trochę umysłowo nagiąć, żeby Mikage zrozumieć, bo mimo długiego stażu w "temacie" niektóre rzeczy nadal wydają mi się kosmiczne (np. ta pogarda dla osób pomocnych). No i przyznaję Ci rację, że tempo w tomach zwalnia (szczególnie w 5), ale składam to na karb tego, że koniec lata w japońskich szkołach faktycznie jest okresem kompletnie nijakim i upływa pod kątem obsesji festiwalem szkolnym. Czekam na jesień, zbiory, przetwory :D
OdpowiedzUsuńBędziesz miała resztę tomów? Bardzo się z tego cieszę. ;)
UsuńOtwartym trzeba być, choć czasem krzywię się mocno na to, co widzę w książkach, to wiem, że z czegoś to wynika.
A jesień i dożynki to naprawdę może być ciekawy temat. Aktualnie jestem oblatana w polskich dożynkach i ogólnie zbiorach, ciekawie będzie to porównać. :)