Londyn Obok Londynu.
Kłopot mam z tą książką, bo tak mi się ją fajnie czytało, z rozmachem i frajdą. Super. Londyn szczegółowy do ostatniego zaułka. Postać policjanta, głównego bohatera, ma w odpowiednich proporcjach wyważony cynizm i entuzjazm do pracy. I co najważniejsze - MAGIA. Londyn Pod. Nie, to już było. Londyn Obok. Który właśnie przełazi do tego naszego świata, przełazi, robi zamieszanie, rozpycha się łokciami i morduje.
Póki te dwa światy są w powieści ujęte jednakowo troskliwie, jest dobrze. Ale gdy posterunkowy całą swą energię kieruje na ściganie ducha, książka straciła dla mnie urok. Nie mówię, że posterunkowy źle robi, a gdzież tam, dobrze robi i słuszność ma. To tylko takie moje dyrdymały.
Jest jeszcze drugi tom, którego nie znam, ale nie wiem, czy sięgnę, bo Peter Grant, jakkolwiek sympatyczny, iskry w sobie nie ma. Londyn mu skradł tę iskrę.
Na koniec - och, angielskie wydanie ma daleko lepszą okładkę, zobaczcie sami. Polska nie jest zła, ale jej niejaką miałkość odkrywa się dopiero po przeczytaniu książki.
"Stwierdzenie, że wszyscy uwielbiają mówić o sobie, to czysty truizm. W dziewięciu na dziesięć przypadków ludzie przyznają się do wszystkiego tylko i wyłącznie z powodu naturalnego ludzkiego odruchu, który każe im opowiedzieć historię swojego życia uważnemu słuchaczowi, nawet jeśli przy okazji zrelacjonują, jak zatłukli na śmierć swojego partnera od golfa".
Przyznajcie, czy to nie dlatego prowadzimy blogi? Bo uwielbiamy pisać może niekoniecznie wprost o sobie, ale o sobie przez pryzmat tego, co się właśnie przeczytało i jak to coś się na nas odcisnęło. Mnie ta koncepcja prowadzenia bloga zaczyna coraz bardziej odpowiadać.
"Rzeki Londynu" Ben Aaronovitch, tłumaczyła Małgorzata Strzelec, Wydawnictwo MAG, 2014.
Wiesz, całkowicie się zgadzam. Bo książka fajna i mogę sobie wyobrazić, dlaczego niektórzy się tak zachwycali. Ale ze mną jakoś nie zaskoczyło - niby wszystko w porządku, czyta się świetnie, jest zabawnie, ale mnie też brakowało jakiejś iskry ;)
OdpowiedzUsuńOryginalna okładka jest prześliczna! A polska taka nudna...
A powiedz, drugą część znasz? Czy sobie odpuściłaś bez żalu?
UsuńNo właśnie już nie czytałam. W sumie mogłabym spróbować, czemu nie, ale jakoś nic mnie szczególnie do tego nie pchało...
UsuńJeśli mi wpadnie w ręce, nie odkopnę ze wstrętem, ale i szukać intensywnie nie mam zamiaru :)
UsuńNie wiedziałem co przeczytać po Ryksie, to Ci zaoszczędzę roboty i wchłonę "Rzeki ..." bo mi zalegają na stoliczku nocnym od czerwca :P
UsuńKhem... khem... "Księżyc nad Soho" trzeba słuchać przy czytaniu...
UsuńAgnieszko wybacz spam :-)
http://lekturykruka.blogspot.com/2014/10/muzyczny-nie-tylko-suplement-do.html
A jak ktoś nie lubi jazzu? :P
UsuńNie słuchać? Tylko czytać :-P
UsuńNie słucham przy czytaniu :)
UsuńJa też nie. Chciałem Was "Księżycem..." zainteresować ;-)
UsuńMnie obecnie bardziej interesuje Cormoran Strike niż Peter Grant. :)
UsuńOdsłuchałem wczoraj chyba z 15 wersji "Body and Soul" :D
UsuńBoję się pomyśleć co będzie działo się przy następnych rozdziałach ;-)
UsuńW każdym razie przy "Rzekach Londynu" słuchałem "Punch and Judy" Marillion, ale tylko kilka razy :-D
Czasami zastanawiam się kto jest bohaterem tego cyklu. Czy na pewno Peter Grant? Spojrzałem do swojego wpisu,trochę go chwaliłem ;-) On jest do bólu przeciętny (z wyjątkiem tej jednej magicznej przypadłości). To jest po prostu londyński glina i tyle.
OdpowiedzUsuńBohaterem jest przecież Londyn! Peter jest zaledwie przewodnikiem po Londynie. I tak ma być, chyba? Tu Majowy Jarmark w Covent Garden i "Punch and Judy" w drugim tomie Soho i jazz. Myślę, że Aaronovitch kocha swój Londyn i próbuje się z nami dzielić tą miłością. Peter Grant? Peter Grant jest pretekstem.
Pewnie, Aaronovitch nie gra w tej lidze co Gaiman, ale się stara :-)
Przeczytaj "Księżyc nad Soho" :-)
No i tak mi się skojarzyło. To przez ten Londyn Obok. Podobnie jest w "Krakenie" Chiny Mieville'a (wydany rok przed Aaronovitchem). Londyn, dwa współistniejące światy, jednostka policji zajmująca się dziwnymi sprawami. Czyta się trudniej, powieść jest bardzo "gęsta", napisana jakby China się gdzieś spieszył (on ma czasami taką wkurzającą manierę), upchane sytuacje i motywy. Oni wszyscy mają chyba niezłego świra na punkcie Londynu ;-)
UsuńA niech mnie, jedno celne spostrzeżenie i te moje dywagacje straciły sens. Istotnie, gdzie jest powiedziane, że tylko ludzie mogą być głównymi bohaterami! Londyn, no oczywiście!
UsuńJednak dalej mam wrażenie, że im bardziej upiory wyłaziły spod podszewki, tym gorzej mi się czytało. Czyżby to moje nieumiłowanie horrorów dawało znać?
Londyn, wielokulturowy Londyn ;) Peter jest czarnym Szkotem w Londynie i jest to tak samo na miejscu jak magiczne istoty. Uwielbiam te powieści, wszystkie :) one są fantastycznym studium brytyjskości, albo jeszcze bardziej Londynowosci ;) i jezyk Granta, kiedy prosty chłopak z emigranckiej rodziny mówi formalnym językiem o błahych sprawach - no bawi mnie to niepomiernie :)
OdpowiedzUsuńWiesz, gdybym miała pod ręką plan Londynu, przerywałabym lekturę, żeby wodzić nosem po mapie. :)
UsuńA to dopiero, byłam prawie pewna, że książka Ci się spodoba! No wiadomo, że Aaronovitch to nie Gaiman, ale mimo to lektura zafundowała mi niezłą rozrywkę - przeczytaj "Księżyc nad Soho", choćby po to, żeby znów ponarzekać, a nuż się przekonasz ;)
OdpowiedzUsuńAleż podczas czytania podobała mi się! Tylko tak jakby z rozwojem akcji coraz mniej... :)
UsuńCzytałam tę książkę prawie rok temu. Zabierałam się z nadzieją na świetny tytuł i niestety zawiodłam się :( Nie mogłam do końca wczuć się w jej narrację choć sam pomysł jest świetny :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, pomysł znakomity. Ale chyba właśnie za bardzo się zapatrzyłam na Gaimana i szukałam takiej samej petardy. A tu ledwo zimne ognie.
Usuń