Już niebawem podsumowanie roku, ale póki co, napiszę jeszcze o "Przejęciu" Chmielarza i o spotkaniu autorskim, na którym byłam w grudniowy wieczór.
Trzeci tom przygód komisarza Jakuba Mortki, warszawskiego gliny zaczyna się zachwycająco.
Opis przekrętu kolumbijskiego jest świetny. Handlarze narkotyków werbowali ludzi z Polski, nęcąc ich kokosami za udział w reklamie Coca-Coli. Potem zdjęcia były "odwoływane", a aktorzy obciążani kosztami za hotel, wyżywienie etc, oczywiście zawyżonymi do granic absurdu. Można było dług odpracować, godząc się na bycie "mułem" przewożącym narkotyki w bagażu. Ten fragment polecam do przeczytania w cyfrotece (link na końcu notki).Mortka kończy gościnne występy w górach i wraca do Warszawy, a tam - dzieje się, dzieje. Ginie facet, a jego nagiego trupa ktoś wywozi i zwiesza głową w dół z mostu. Mortka dostaje tę sprawę do rozwiązania, a do pomocy zamiast Kochana (wypróbowanego już współpracownika) dostaje aspirant Suchocką, czyli Suchą. Kochan ma w powieści swoje pięć minut, bo na jego przykładzie Chmielarz pokazał problem przemocy w rodzinie. Niewesołe to, niewesołe. Oprócz tego wyskakują narkotyki, manipulacje giełdowe, szachrajstwa kredytowe i tajemnicze samobójstwa, które nie są samobójstwami.
Czyli mamy wgląd w szerokie spektrum przestępczości - co cieszy mnie jako czytelnika, bo i w życiu nie skupiamy się przecież na jednej tylko sprawie.
Nie mogło zabraknąć spraw osobistych komisarza Mortki. Nie popełnię chyba wielkiego spoilera, jeśli zdradzę, że komisarz jest rozwiedziony. Jakoś sobie z tym radzi, choć jest mu trudno. Żeby było łatwiej, Jakub Mortka zakłada konto na forum dla rozwodników. Proszę państwa, kiedyś odwiedzałam takie forum - przyznam się, z niezdrowej ciekawości, bo mój znajomy na takowym się udzielał (właśnie się rozwodził) i zerkałam, co mu tam doradzają. Muszę przyznać, że klimat takiego miejsca w sieci oddał Chmielarz bardzo dokładnie.
Wrócę jeszcze do postaci Suchej - to nierozpisana do końca postać. Autor zamieszcza w tekście aluzje i niedomówienia na jej temat i tak to zostawia. Czyli co, Sucha będzie bardziej wyeksponowana w następnym tomie? Bo teraz zabłysnęła tylko na początku swoją sztywnością i bezkompromisowością, a potem usunęła się w cień, żeby reflektor uwagi świecił tylko na Mortkę.
Ten zaś, pławiąc się w blasku, rozwiązuje kolejną sprawę, cały czas z ręką w gipsie (po Krotowicach), a na koniec tymże gipsem wali w łeb przestępcę, by go ująć. Tyleż śmieszne, co straszne.
Fajne są proporcje w tej książce. Jest mrówcza praca policji, są błyskotliwe zwroty akcji, są i pościgi i strzelaniny. Troszkę egzotyki w postaci czarnego charakteru zza naszych granic oraz finalna volta, której nikt się nie spodziewał (jak hiszpańskiej inkwizycji).
Z zadowoleniem przyjęłam fakt, że wulgaryzmów i seksu było znacząco mniej (patrzcie, wielkie miasto i od razu kulturalniej się zrobiło), mogłam więc ryzykować puszczanie sobie audiobooka w aucie, podczas przewożenia dzieci z punktu A do punktu B.
A co z lektorem? Super! Dokładnie tak jak w "Farmie lalek".
Bardzo dziękuję za audiobooka wydawnictwu Aleksandria!
Spotkanie autorskie z Wojciechem Chmielarzem
22 grudnia udałam się do Gliwic, na spotkanie autorskie z Wojciechem Chmielarzem. W przepięknym miejscu, Willi Caro, zgromadziło się ponad sto osób, żeby posłuchać autora. Rozmawiał z nim dyrektor gliwickiego muzeum, Grzegorz Krawczyk.
Jak by tu rzec... ta rozmowa była mocno tendencyjna. Otóż pan Wojciech napisał książkę, której akcja dzieje się w Gliwicach. Kryminał. Nie portret miasta, nie przewodnik, nie powieść opisującą społeczność gliwicką, tylko kryminał. A pan Krawczyk zdaje się, że tylko to miasto w powieści widział (no dobrze, nie tylko, jeszcze widział nastolatków, z których wyrastają brzydcy dorośli) i o to miał pretensje do autora - że nie takie, jak być powinno, nie tak piękne, jak to sobie pan Krawczyk wymyślił. Takie samo zdanie miała przedstawicielka "Nowin Gliwickich". Z jednej strony wdzięczna za wzmiankę o "Nowinach" w książce, z drugiej rozżalona, że wzmianka to niezbyt pochlebna.
Tak więc większość spotkania Wojciech Chmielarz dementował i odpierał ataki - jakoś to było mało komfortowe dla mnie jako słuchacza nie związanego kompletnie z Gliwicami. Na szczęście tradycyjnie był czas na pytania od publiczności, dzięki czemu dowiedziałam się, że mogę się spodziewać jeszcze co najmniej dwóch książek z Mortką, a i "Wampir" doczeka się kontynuacji.
Udało mi się też uzyskać autograf w notesie - nie w książce, bo książki mam wyłącznie w audio, a na płytce trudno się podpisać.
Przy okazji napisał mi, że i "Wampir" jest w audio, jeśli tak lubię. Dziękuję, panie Wojciechu, będę pamiętać!
"Przejęcie" Wojciech Chmielarz, czyta Janusz Zadura, Aleksandria, 2015.
Czuję, że nie wyszłabym zadowolona z tego spotkania. Strasznie mnie denerwują ludzie, którzy domagają się, by "ich" miejsca pokazywać wyłącznie w pozytywnych barwach.
OdpowiedzUsuńW takim razie byłabyś mocno wkurzona, jak sądzę.
UsuńRany, to widzę, że to spotkanie było lekką pomyłką. Biedny, atakowany pan Wojciech :) Wolałbym się dowiedzieć więcej o książkach, a nie o tym, dlatego pisarz nie opisał miasta tak, jak by radni chcieli ;)
OdpowiedzUsuńW dużej części miałam wrażenie, że jestem gdzieś z boku tego wszystkiego. Na szczęście udało mi się wysłuchać paru mądrych zdań i nawet je zanotować. :)
UsuńTo dobrze, że autor zdążył wtrącić kilka ciekawych zdań :)
UsuńCzytałam "Przejęcie" i muszę przyznać, że bardzo dobrze czytało mi się tę książkę. Ciekawa jestem, jak wypadł "Wampir".
OdpowiedzUsuńPodobno jest bardziej mroczny. No i główny bohater w niczym nie przypomina Mortki - też podobno, bo przecież nie czytałam.
UsuńPewnie kiedyś sięgnę.