Kim jest Miller, a kim Pynchon? Oddam głos tym panom. Pynchon mówi: "Jestem astronomem i matematykiem w mojej skromnej osobie. Kolega Miller jest mierniczym". Na co Miller wtrąca: "Pracownikiem cywilnym, panie kolego, pracownikiem cywilnym".
Opowieść.
Co ci dwaj robią przez cały ten komiks? Prowadzą linię demarkacyjną między południem a północą. Zajęcie tyleż pasjonujące i ciekawe, co bezsensowne. Jednak przy takiej pracy ileż może się zdarzyć! I zdarza się.Do licha, że też mnie się takie rzeczy nie zdarzają! Chciałabym poznać maleńkiego krokodyla kanałowego
Jednak nie, po przemyśleniu stwierdzam, że nie chciałabym spędzać nocy w więzieniu za paradowanie nago po miasteczku.
No i przygodne randki też mnie średnio kręcą.
Za to poznałam tych panów znakomicie. Pynchon nie może zapomnieć o swej zmarłej żonie Helenie i wciąż rozmawia z jej duchem. Miller zaś podczas pełni porasta gęstą sierścią i wyje z pagórków do księżyca. Nic więc dziwnego, że czasami im wydajność produkcyjna spada - i wtedy właśnie zbawiennym okazuje się ten krokodylek kanałowy.
Cudownie nonsensowna opowieść. Niby oderwana od rzeczywistości, ale siedzi w niej pestka całkiem realnego smutku, a ja to lubię. Taki smutas czasem ze mnie. W tej pestce można znaleźć czasami ziarno humoru. Pure nonsens w czystej postaci.
Rysunki.
Czarna kreska, bardzo uporządkowane kadry, sześć kwadratów na stronę, ani mniej, ani więcej. Taka mała stabilizacja, mógłby ktoś powiedzieć, nie wczytując się zanadto. Błąd! Gdy się wczytamy, zobaczymy te wszystkie burze i dramaty, oddane wciąż tą sama, zwodniczo spokojną kreską.Zamiast tytułów rozdziałów - rysunki. Genialny pomysł.
Ogólnie fajna rzecz.
"Miller & Pynchon" Leopold Maurer, tłumaczenie z niemieckiego Anna Biskupska, Centrala-mądre komiksy, Poznań 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz