Powodów jest, myślę, kilka. Po pierwsze, książka jest przeznaczona dla nieco młodszych dzieci niż moje, czyli dzieci przedszkolnych (no ok, Marianka chodzi do przedszkola, ale akurat jej pewności siebie nie brakuje). Przeczytałam Krzysiowi tylko kilka opowiadań, resztą zwyczajnie nie był zainteresowany.
Po drugie, te historyjki są bardzo podobne do siebie. Zbudowane na jednym schemacie: przedstawienie bohaterów i sytuacji, naświetlenie problemu, etap złości/ buntu/ niechęci/ niemocy, potem wewnętrzne przełamanie się bohatera i wzięcie "byka za rogi", wreszcie szczęśliwe zakończenie. Gdy się czyta więcej niż jedną opowieść na raz, ta powtarzalność bardzo nuży.
Po trzecie, niektóre sytuacje przedstawione w książce są wysoce nieprawdopodobne (żeby nie powiedzieć "wzięte z kosmosu").
"Rozalka ma już prawie sześć lat. Niedługo pójdzie do szkoły". [*]I ta Rozalka wybiera się w samotną podróż autobusem. Samotną. Autobusem. Jakby tego było mało, niespełna sześcioletnia dziewczynka obsztorcowuje w tym autobusie trzech rozrabiających chłopaków. No błagam...
Wszystko to wydaje mi się takie po amerykańsku (choć autorzy niemieccy) huraoptymistyczne. Przygotowane przez psychologów, pedagogów, ze zręcznie dobranym pozytywnym finałem i wplecionymi budującymi hasłami. Gdzieś w tych przygotowaniach zapomniano o dzieciach, zwykłych dzieciach, ciekawych świata, inteligentnych i wrażliwych, którym nie wystarczy zamachać Supermanem przed oczami. Chyba już wolę czytać dzieciom książeczki z serii z serii "Poczytajki - Pomagajki", jakoś są bliższe życiu.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.
---
[*] "To ja! Duży i odważny! Nowe historyjki, które dodają dzieciom pewności siebie" antologia, przełożyła Mirosława Sobolewska, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, s. 31.
Szkoda, że dobry pomysł stracił w wykonaniu.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem tak.
Usuń