Cieniutka książeczka, a naładowana emocjami po brzegi. Niełatwa. Satysfakcjonująca. Hanna Dikta w tomiku "Awantury nie będzie" zamieściła z jednej strony wiersze, z drugiej dziennik. Od czytelnika zależy, z której strony zacznie czytać.
Zaczęłam od wierszy. To utwory, które docierają do głębi, poruszają struny dawno nie ruszane, czasem trafiają wprost w bliznę po dawno zagojonej ranie... To wszystko za pomocą niewielu słów, kilku wersów. Mam wrażenie, że więcej dzieje się w przestrzeni między tymi słowami, niż w samych wierszach.
Czytałam, strona po stronie, linijka po linijce. Towarzyszyła mi nostalgia, czasem niedowierzanie, a czasem czułam tak, jakby autorka rąbnęła pięścią w stół. Mocno.
Dziennik, wydrukowany z drugiej strony, jest za to bardzo osobisty. Tak bardzo, że aż w pięty idzie. Podziwiam autorkę za tak szczere rozprawienie się z własną przeszłością, na poziomie dla mnie nieosiągalnym.
Głęboko chylę czoło, pani Hanno.
Przyjaciółki (II)
tęsknię - piszesz
jakby nie było między nami
tych siedmiu lat
nieszczęścia
(skasowałam numer
zablokowałam konto na fejsbuku
nie potrafiłam oglądać wspólnych fotografii)
z twoją siwizną
i moim kryzysem
zaczynamy od początku
już nieważne która z nas
rozbiła lustro
"Awantury nie będzie" Hanna Dikta, Wydawnictwo FONT, Poznań 2018
Raczej nie sięgnę, zupełnie nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, zanim sięgnęłam po ten tomik.
Usuń