Mieszkam na Śląsku od wielu lat i całkiem nieźle rozumiem, gdy ktoś mówi po śląsku. Tak przynajmniej myślałam, gdy słuchałam rozmów w rodzinie czy sięgałam po książki Marcina Melona (tylko fragmenty), Moniki Kassner czy Marty Matyszczak.
"Mały Princ" w przekładzie Grzegorza Kulika trochę sprowadził mnie na ziemię, bo lektura wcale nie była łatwa. U pani Moniki czy pani Marty po śląsku są jedynie fragmenty, toteż pomiędzy jednym a drugim dialogiem można złapać oddech.
"Mały Princ" nie daje wytchnienia, od razu jesteśmy zanurzeni w języku śląskim po czubek głowy.
Można się poddać i czytać strona po stronie, nie przejmując się nieznajomością tego czy innego słowa, płynąć w tekście. Można też sprawdzać sobie niezrozumiałe słowa w obszernym słowniczku zamieszczonym na końcu książki. Można też próbować czytać na głos, oczywiście, jeśli ktoś czuje się na siłach - ta metoda w przypadku języka śląskiego jest bardzo interesująca. W każdym przypadku warto się za to zabrać, jeśli tylko śląski nie jest nam całkiem obojętny.
Właściwie, nawet jeśli kompletnie nie mieliście styczności ze śląską godką, to i tak zachęcam do sięgnięcia po "Małego Princa". Przecież wiecie, o co w tej książce chodzi, dacie sobie radę!
"Wtynczos, skuli braku ciyrpliwości, boch sie uwijoł do rozkłodanio mojigo motoru, nakrychlołech tyn ôbrozek:
I ciepnōłch:
- To je pudołko. Twoja ôwieczka je we postrzodku".
Wydanie jest przepiękne. Twarda oprawa, gruby papier o bardzo przyjemnej dla oka barwie, spora, wyraźna czcionka, światło na stronie. Rysunki pozostały oryginalne, wszyscy je widzieliśmy (albo kiedyś zobaczymy), prawdopodobnie są już wpisane do UNESCO jako dziedzictwo kulturowe.
Bardzo obszerny słowniczek z tyłu książki zawiera mnóstwo słów. Dołączono też - UWAGA - audiobooka! "Mały Princ" czytany przez Mirosława Neinerta! Rewelacja!
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję wydawcy, Media Rodzina.
"Mały Princ" ze ôbrozkami ôd autora. Przełożōł na ślōnski jynzyk Grzegorz Kulik, Media Rodzina, Poznań, 2018.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz