Szlag! Co ten autor wyrabia! Snuje fascynującą historię, odkrywa kolejne tajemnice, zmierza do końca, fundując czytelnikowi po drodze parę nagłych wybibasów fabularnych, a potem co? Urywa! Zostawia niedopowiedziane! Teraz nie wiem, co wyniknie z tego spotkania, co miało się odbyć na koniec, nie wiem, czy do niego doszło, nie wiem nic! Jak żyć?!
Adalbert Hanson ma ponad siedemdziesiąt lat, początki demencji, podagrę i jednego znajomego, z którym może porozmawiać. Któregoś dnia spotyka na mieście kobietę, która wydaje mu się znajoma. I rzeczywiście, przypomina sobie (a potem to potwierdza), że to Andrea, którą kochał czterdzieści pięć lat temu, a miłość ta zaprowadziła go do więzienia na kilkanaście lat.
Spotkanie Andrei daje Adalbertowi impuls do zapisania tej historii, swojej historii, ich historii. Mężczyzna kupuje notatniki i pisze: o swojej rodzinie, nauce, pracy, znajomych. Nie pomija niczego, aż dociera do momentu poznania Andrei. Okazuje się, że dziewczyna ma narzeczonego, co wcale nie przeszkadza młodym zakochać się w sobie do szaleństwa. Jednocześnie Adalbert opowiada o poszukiwaniach kobiety teraz, o wynajęciu detektywa, o burzliwych, zakrapianych alkoholem dyskusjach z przyjacielem, gburowatym kumplem z więzienia.
Te dwie linie czasowe nie chcą się połączyć, gdyż Adalbert nie wie wszystkiego, brakuje mu informacji, co wydarzyło się pewnego letniego dnia czterdzieści pięć lat temu i co się stało z.
"Półmorderca" Håkan Nesser, tłumaczenie Iwona Jędrzejewska, czytał Wojciech Żołądkiewicz, Czarna Owca, 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz