Trochę słyszałam o tej historii, ale brakowało mi znajomości faktów. Toteż zapodałam sobie porządną ich ilość z tej właśnie książki. Na czym rzecz polega? Otóż w 1959 roku grupa studentów z uczelni w Swieradłowsku wybrała się na wyprawę w góry Ural, aby zdobyć jeden ze szczytów, a do tego sławę, chwałę i medale. Studenci skompletowali ekwipunek, żywność, wpakowali się do pociągu, potem ciężarówki, potem ruszyli w drogę pieszo. I słuch po nich zaginął.
Ho ho ho, co to się potem działo! Ekipy poszukiwawcze, ratownicze, z dołu i z góry (powietrza), zaangażowane rzesze studentów ochotników i tubylczych tropicieli - a to wszystko dlatego, że rodzice tych młodych ludzi zaczęli wołać gromkim głosem: gdzie są nasze dzieci?