W zeszłym roku pojechałam na warsztaty kaligraficzne do Awinion. Tydzień mieszkania w klasztorze i cierpliwego kreślenia liter, dwa dni na swoje pomysły. W sobotni poranek wybrałyśmy się małą grupką na targ staroci w Awinion, każda szukała czegoś dla siebie. Prowadząca warsztaty: stalówek i rękopisów, inne osoby ciekawych drobiazgów. I wiecie co? Wszystkim nam się udało! Znalazły się rękopisy, ktoś wypatrzył mały zegarek-wisiorek, ktoś biżuteryjnego żółwika, a jeszcze ktoś srebrną czy posrebrzaną przedłużkę do ołówka. Cudeńka! W końcu i mnie się udało, wypatrzyłam cudny zeszyt, czyściutki, nie zapisany, czekał tam na mnie!
Zeszyt z rysunkiem skauta i konturami Francji na okładce nie był w żaden sposób oznakowany, nie miał logo firmy, a rysunek z tyłu nic mi nie mówił.
Tyle się dowiedziałam, że ma świetny papier do pióra - i odłożyłam z ukontentowaniem na półkę. Przeleżał prawie rok, aż dotarła do mnie paczka z ołówkami Rhodia, do których dokupiłam notes Clairefontaine. Notes wyjęłam, obejrzałam i coś mnie tknęło. Wyciągnęłam zakup z Francji, obok położyłam świeżo nabyty Clairefontaine i zaczęłam porównywać.
Format mają bardzo podobny, zeszyt nowy 17x22 cm, stary 17,2x22 cm. Obydwa mają zaokrąglone rogi. Obydwa są zszyte zszywkami, nowy trzema, stary dwoma. Mają też podobną ilość stron, nowszy 96, starszy 100.
Największe podobieństwo kryje się jednak w liniaturze. Czerwone marginesy po lewej stronie, francuska liniatura z identycznym układem (na górze strony trzy dodatkowe linie ponad linię podstawową, na dole dwie), podstawowe linie grubsze fioletowe, pomocnicze cienkie niebieskie. Są i różnice: w nowszym zeszycie brak linii pionowych pomocniczych, są też drobniutkie (dziesiąte części milimetra) różnice w odległościach między liniami.
Biorąc pod uwagę to wszystko, śmiem twierdzić, że stary zeszyt został wyprodukowany przez firmę Clairefontaine, która na przestrzeni lat to i owo w swoich zeszytach poprawiła, pozostawiając duszę notatnika. To fascynująca podróż w czasie i to w obie strony. Historia tej firmy papierniczej sięga bowiem 1512 roku! To wtedy przełożony opactwa Etival , François Faignozel z zakonu kanoników regularnych z Premontre, pozwolił na utworzenie papierni nad rzeką Valdante (Wogezy we Francji). Papier był tam produkowany aż do 1858 roku, kiedy to papiernia przeniosła się nieco dalej, nad rzekę Meurthe i zyskała nazwę Papeteries de Clairefontaine. I działa do dziś, produkując znakomitej jakości wyroby papiernicze.
A my możemy je sobie kupić i używać :)
Miałam jeden blok do kredek od Clairefontaine i bardzo go lubię.
OdpowiedzUsuńOtóż to, są bardzo dobre!
UsuńNotes mi się nie podoba, ale te tygodniowe warsztaty kaligrafii we francuskim klasztorze! Wow!
OdpowiedzUsuńPS. Czytam Twojego bloga na wyrywki, raz na kilka miesięcy, już od jakichś 2 lat. A teraz mam chwilę i postanowiłam pokomentować nieltóre wpisy.
Bardzo mi miło, instytucja komentowania na blogach już powoli zanika. Dodatkowo trudności (ja takie mam) w zalogowaniu się do bloggera, ech!
UsuńCo do warsztatów: w zeszłym roku francuski klasztor, w tym roku był włoski klasztor. Genialna sprawa.