Taki okołonotesowy wpis: czyli o pieczątkach NIO, które udało mi się wygrać w konkursie organizowanym przez Rollsnote.
NIO - mała pieczątka, wiele możliwości!
Mój zestaw wygląda tak:
W środku: pieczątka z poduszeczką z tuszem, zestaw dziesięciu wkładów oraz pęsetka. Wyjęłam wszystko z blistra, porozkładałam i zdjęłam pokrywkę z zestawu wkładów (praktyczna ta pokrywka).
Zakładanie wkładów jest proste, wyjmuje się jeden z podstawki, drugą ręką ściska pieczątkę i wkłada stempelek w odpowiednie miejsce. Docisnąć, żeby zaskoczyło i już!
Do ściągania przydaje się pęseta, żeby się nie pobrudzić tuszem (ja i tak się upaćkałam). Zatuszowane wkłady wystarczy przetrzeć nawilżaną chusteczką i będą czyste. Oto rezultat pieczątkowania:
Słodkie te pieczątki, prawda?
Muszę nadmienić, że trzeba pilnować wciskania wkładów do pieczątki, bo niestarannie założony stempelek może zostać w środku. Zdarzyło się. Wyciągnąć można pęsetką, ale nie z zestawu, bo za szeroka, potrzebna jest wąska.
Brakuje mi trochę czegoś do przechowywania tego wszystkiego w kupie (no wiem, można wrzucić do dowolnego pudełka), bo z blistra, po jego rozcięciu, wypada.
Poza tym miodzio :)
A, jeszcze Rollsnote ma w ofercie pieczątkę z wirusem - niezły patent na mycie rąk u dzieci. Stemplujemy rękę dziecięciu i oznajmiamy, że ma myć wodą i mydłem dłonie tak długo, aż tusz zejdzie. Tusz specjalny, zmywalny, przebadany dermatologicznie. Ot, ciekawostka.
Ale fajne! Ja się na razie przymierzam do ex-librisu w formie pieczątki, ale czekam na lepsze finansowo czasu. Bo mój pomysł dosyć drogo wyszedł.
OdpowiedzUsuńSzukaj różnych firm, czasem uda się trafić na przystępne ceny.
Usuń