Zachęcona soczystym fragmentem gdzieś publikowanym zakupiłam sobie dwie książki. Tym chętniej zakupiłam, że autorkę często widywałam w bardzo ciekawym programie „Podróże z żartem” i spodobała mi się. Wesoła, rozmowna, ciekawie opowiadała o swoich podróżach.
Czytanie zaczęłam od „Poradnika”, no cóż, tytuł zobowiązuje, poradnik to poradnik, poradnikiem ma być i basta – i niech nawet nikt nie myśli, że może być czymś innym niż poradnik. Jak się pakować, czym podróżować i czy dawać bakszysz czy nie – takie porady zajmują mniej więcej połowę książki. Druga połowa to lista chorób tropikalnych, jakie można załapać podróżując po świecie. Po prostu rewelacja. Po przeczytaniu o robaczku nitkowcu podskórnym (drakunculus) odechciało mi się podróży. Przy malarii zabarykadowałam się w domu, a przy żółtej febrze wyrzuciłam paszport przez okno.
Następnie zabrałam się za „Blondynkę w dżungli”. Prześliczne wydanie (National Geographic Society łapkę na tym trzyma), przepiękne fotografie, czasem nawet osadzone w odpowiednim miejscu w tekście, a do tego zbiór luźnych wspomnień i historii z licznych podróży. Oczywiście po dżunglach przeróżnych. No nie wiem, oczekiwałam chyba czegoś innego, czegoś więcej? Ale czego? Sama nie wiem. Ach, te moje wygórowane oczekiwania... zepsuły mi lekturę. Fe, Agnes, fe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz