Pisałam już o "Nowa przygoda Gwinea", a teraz chciałabym przybliżyć jeszcze inną książkę tego autora. "Zwierzęta z lasu dziewiczego" to nie jest powieść, mamy tu do czynienia ze zbiorem opowieści, których wspólnym mianownikiem są właśnie zwierzęta. Te małe i te duże, kolorowe jak motyle, zielone jak leniwce, opancerzone jak pancerniki, dzikie jak hirara...
Wiele ich opisuje Fiedler, nad każdym pochylając się z uwagą, pisze bowiem nie o ich występowaniu czy zwyczajach (co można znaleźć w leksykonach czy albumach), ale opowiada nam historię tego jednego, konkretnego zwierzaka, z którym miał styczność bezpośrednio. Autor brał udział w wyprawie do lasów Ameryki Południowej, zbierającej eksponaty do muzeum przyrodniczego. Podczas tej pracy polscy przyrodnicy przygarnęli niejednego przedstawiciela miejscowej fauny. Można by się przyczepić, że to okrutne - więzić, zabijać, preparować okazy, by przywieżć je do Polski, ale z tych sytuacji, gdy ludzie przywiązywali się do milutkiego ostronosa czy patrzyli z podziwem na szaleńczą walkę hirary o wolność - widać, że ludzie ci naprawdę kochali zwierzęta.
Dziś ta pozycja byłaby wzbogacona pięknymi zdjęciami, ale wtedy to było niemożliwe. Nie szkodzi, ogladamy za to piękne ilustracje Stanisława Mrowińskiego, czarno-białe i kolorowe.
Ocena: 4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz