Książka albo zapomniana, albo też nigdy zbyt dobrze nie znana, a ja jakoś ją pamiętam, choć tyle już lat upłynęło od czasu, kiedy ją czytałam.
Główną bohaterką jest Antolka. Mieszka na wsi, chodzi do szkoły, pomaga rodzicom w gospodarstwie, kocha się skrycie w synu sąsiada, po skończeniu szkoły średniej bardzo chce wyjechać do miasta, no i uwielbia czytać książki (za to jedno można ją polubić).
Plany, jak to często bywa, rozpadają się w proch i w pył pod wpływem czynników niezależnym, tak jest też z planami Antolki - jej ojciec przechodzi bardzo skomplikowaną operację nogi i okazuje się, że bez pomocy nie poradzi sobie w gospodarstwie. A że Antolka jest jedynym potomkiem (żyjącym), naturalnym jest, że od niej oczekuje się przejęcia obowiązków. Tylko że ona nie bardzo chce... Boli ją trochę, że wciąż porównuje się ją do zmarłego dawno brata, Antosia, właściwie nawet nie chodzi o porównywanie, tylko o to, że ona ma jakby przejąć jego obowiązki, ma być jak chłopak: dzielna, pracowita, ba, nawet imię ma po bracie. A co z jej własnymi dążeniami i marzeniami? Ot, dylemat, przed jakim staje bez mała każdy z nas, wcześniej czy później.
Antolce w zrozumieniu, czego tak naprawdę chce i co jest dla niej ważne, pomagają Cyganie. Spora grupa Romów przybywa do wioski Antolki, osiedlają się, chcą nauczyć się uprawy roli, gospodarki, a przede wszystkim chcą nauczyć się osiadłego trybu życia, bo z tym u nich najtrudniej, jak sami przyznają.
Sporo się dowiedziałam z tej książki o Cyganach. Jak byłam mała, w mojej rodzinnej wiosce funkcjonowały tylko mity, takie jak porywanie małych dzieci przez Cyganów, albo łapanie pałętających się kur, albo sprzedaż obrączek z fałszywego złota (muszę podpytać Mamę, o tych obrączkach to ona mi mówiła). Mity to mity, Cyganie to społeczność barwna, wesoła, ale na pewno nie przestępcza. Tylko że zbyt przywiązana do koczowniczego trybu życia i zarabiania wróżbami czy drobnymi pracami ręcznymi, by łatwo im przyszło przestawienie się na ciężką pracę na roli.
Tak na tle kolorowego taboru cygańskiego Antolka zaczyna rozumieć, o co jej naprawdę chodzi, znajduje cel i sens życia. Nie szkodzi, że ten cel ma natrętnie dydaktyczno-prlowski charakter, może to sobie odsiać, zostaje samo złoto. Jak złoty, naprawdę złoty, cygański kolczyk w uchu.
Ocena: 5/6.
Pamietam te ksiazke!! Czytalam ja jako nastolatka, nie pamietalam tytulu! Wow, ale to fajnie jak zapomniana ksiazka nagle zaczyna mi sie przypominac!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że mogłam komuś odświeżyć pamięć :)
OdpowiedzUsuńJestem na 99% pewna, że czytałam tę książkę - chociaż ręki sobie uciąć za to nie dam, więc musiało to być naprawdę dawno temu :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo sentymentalnie, ale i miło... może się kiedyś skuszę :)
OdpowiedzUsuń