Strony
▼
niedziela, 12 czerwca 2011
"Kot, który wyczuł pismo nosem" L.J. Braun (kiedyś to umiał czytać, teraz tylko wyczuwa pismo...)
Ten tom (23.) serii, niestety, dobitnie udowadnia, że powinnam na jakiś czas resztę "Kotów", które mi jeszcze zostały do przeczytania, odsunąć w głąb półki i nie tykać przez najbliższe tygodnie.
Co się dzieje? Koko szaleje w oczekiwaniu na Wielką Zamieć (ten motyw już był), do miasteczka przybywa osoba, która mieszkała tu za młodu (ten też), ktoś próbuje uskutecznić grubszy szwindel (a to już w każdym prawie odcinku), umiera ktoś miły i sympatyczny, ale raczej nie z najbliższego otoczenia Qwilla (tak, to też się powtarza), a sam Qwill bierze się za bary z zagadką, pociera elektryzujące wąsy i wpatruje się w Koko jak w obrazek.
Na przykład to, że Koko zwymiotował na książkę, uważa dowód wielkiej przenikliwości kota. No litości. Ja uważam, że to dowód na to, iż Koko coś zaszkodziło, albo posmyrał go kłaczek.
Ze smutkiem stwierdzam, że jedyne, co mi pozostanie w pamięci z książki, to pożar księgarni-antykwariatu. Wizja dziesiątków tysięcy książek, które poszły z dymem, łapie mnie za serce.
Spojrzałam teraz na pierwsza akapit tego, co napisałam - nie, chyba jednak nie przesyt "Kotami" jest powodem mojego braku zachwytu. Te powieści są po prostu coraz gorsze, niestety.
I tak długo wytrzymałaś. Ja przeczytałam chyba pierwszych dziesięć i całkiem mi się podobały, tzn. uważam je za kryminalne czytadła, ale bardzo relaksujące i miło je wspominam. Ale już pod koniec czułam spadek jakości. Lepiej jak autor wie, kiedy skończyć.
OdpowiedzUsuń23 tytuł serii? To w sumie nie dziwi, że pomysły się powtarzają. Może autor założył, że czytelnicy będą czytali kolejne książki w takich odstępach czasu, które pozwolą na zatarcie się w pamięci pomysłów na fabułę poprzednich części :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam upór w czytaniu kolejnych tomów :-)
OdpowiedzUsuńCzytam, bo pożyczyłam od koleżanki tomy aż do końca serii i aż żal oddawać nieprzeczytane...
OdpowiedzUsuń