Strony
▼
sobota, 21 kwietnia 2012
"Synowie boga" M.D. Lachlan
O mamuniu, jak ja się przy tym męczyłam. Ale po kolei.
To książka fantasy, która wzięła sobie na warsztat jeden z nordyckich mitów i go opisała. Tfu, autor sobie wziął, nie książka. Mit traktuje o bogu Odynie, któremu coś się śni, a jak bogu coś się śni, to sen staje się jawą (ech, przywilej bogów); oraz o braciach bliźniakach rozdzielonych w dzieciństwie. Jeden z braci zostaje księciem, drugi skandynawskim Mowglim, co się wychowuje z wilkami. Ich losy mają się połączyć: braci, boga, pewnej dziewczyny i jeszcze kilku osób, po czym coś ma się zdarzyć. No i się zdarza. Zanim się zdarzy, śledzimy losy braci, ich dziewczyny (no jakoś tak jedną mieli) i pewnej naćpanej czarownicy.
Nudne to wszystko. Pewnie byłoby inaczej, gdybym choć trochę była obeznana z mitologią nordycką, ale nie jestem, a powieść żadną miarą nie zdołała mnie tą mitologią zainteresować.
Polubić bohaterów powieści też nie dałam rady. Dziewczyna, acz miła, to trochę nijaka, acz gwoli sprawiedliwości to właśnie z jej ust pada ciekawe stwierdzenie, które sobie wynotowałam:
"Adisla przytuliła go i po raz pierwszy w życiu zrozumiała uczucia kobiet na nabrzeżu, życzących mężom pomyślności na wojnie. Pomiarkowała, czego potrzeba mężczyznom w takich chwilach - nie przypomnień o miłości, którą zostawiają, nie usilnych próśb, by dbali o siebie czy życzeń powodzenia. Mężczyźnie podczas bitwy trzeba odwagi, a nie myśli, że jego śmierć przysporzy innym zgryzot czy goryczy" [*].
Czarownica, jak już pisałam, wiecznie w jakimś transie, a bracia, hmm... Pierwszy, książę imieniem Wali, aspiruje do miana sprytnego, ale jest po prostu naiwny i przynudza. No i co z niego za Wiking, który woli sadzić marchewkę niż palić, rabować, gwałcić i zabijać?
Jego brat, wilkolud (nie mylić z wielkoludem) Feileg zdawał się mieć zadatki na bardziej wyrazistą postać, ale przyczepił się do dziewczyny brata i od tego czasu całkiem zszedł na ludzi.
Język powieści jest stylizowany na archaiczny - nie jestem przeciwna takim literackim zabiegom, ale tu mi to jakoś przeszkadzało. Jakoś? Cholernie mi przeszkadzało! Po którymś przeczytanym w tekście "atoli" zaczęłam mieć alergię na to słowo, niebawem dołączyły do niego "azali", "aliści" i "jednakowoż".
Ponoć autor jest komikiem, jeśli to prawda, to w "Synach boga" bardzo starannie to ukrywał.
Czemu to w ogóle skończyła? Żeby zobaczyć, jak kończy się mit.
---
[*] "Synowie boga" M.D. Lachlan, przełożył Kamil Lesiew, Prószyński i S-ka, Warszawa 2011, s. 221
Zobaczyłam okładkę i nawet jak przeczytałam pierwsze zdanie to stwierdziłam: a nuż sama spróbuję! Naprawdę! Jednak po przeczytaniu całej recenzji i ostatnich zdań westchnęłam ciężko. Poddaję się, nie spróbuję.
OdpowiedzUsuń