Czytaniem wcale nie zaraziłam się przez jakąś książkę. Czytaniem zaraziłam się przez jedzenie. I proszę mi się tu nie śmiać i nie oburzać, że przy jedzeniu się nie czyta, bo właśnie się czyta, niezależnie co na ten temat mówi savoir vivre.
Obiady w moim domu rodzinnym wyglądały tak, że wokół dużego, okrągłego stołu zasiadaliśmy i każdy zapodawał sobie przed talerz słowo drukowane. Tata gazetę, my książki. Podkradaliśmy sobie wzajemnie cukierniczki, bo na nich znakomicie się opierało książkę, odpowiednia wysokość dawała optymalny kąt nachylenia tomu. Jak komuś zabrakło cukierniczki (były tylko dwie), to kombinował, co by tu podetkać innego.
No i jak tu się nie zarazić czytaniem, jak przykład idzie z góry? I przez pokolenia! Proszę zajrzeć :)
Wyżej obraz Gustava Wentzla z 1885 roku - "Śniadanie II", źródło.
Wypisz-wymaluj, tak się obiadowało w "Przyślę Panu list i klucz" Pruszkowskiej. I czy ci ludzie byli niekulturalni? Ja też to uwielbiam i podpisuję się.:)
OdpowiedzUsuńPal diabli savoir vivre. Zawsze czytam przy jedzeniu, za wyjątkiem uroczystości rodzinnych.
OdpowiedzUsuńWtedy są inne zajęcia, prawda? :)
UsuńU nas przy obiedzie się nie jadło, stół by nawet nie pomieścił tych wszystkich książek, ale też przykład szedł z góry :)
OdpowiedzUsuńPrzy obiedzie nie jadło? Hmm. Co miałaś na myśli? ;)
Usuńa ja jednak cenię rozmowy rodzinne przy stole. Natomiast kiedy sama, chętnie czytam
OdpowiedzUsuńOczywiście, że rozmowy są bardzo ważne, wtedy lekturę się po prostu odkłada na bok. :)
Usuń