Strony
▼
piątek, 18 maja 2012
"Jeździec miedziany" Paullina Simons - ognisty romans, pfe
Pierwszy tom epopei nienarodowej. Zabrałam się za to z ochotą, skuszona nadzwyczaj wysoką oceną na biblionetce.
Czytam więc, zaczyna się znakomicie - oto Leningrad i jego mieszkańcy, którzy właśnie dowiedzieli się, że Związek Radziecki przystąpił do wojny. Rodzina Mietanowów: Dasza, Tatiana, Pasza oraz ich rodzice zastanawiają się, co robić, bo coś robić trzeba. Pasza, brat bliźniak Tatiany, zostaje wysłany na obóz młodzieżowy w nadziei, że tam będzie bezpieczny i nie zostanie wcielony do wojska. Dasza, wbrew okolicznościom, jest szczęśliwa, bo właśnie się zakochała w wyjątkowym chłopaku. A Tatianę wysłano na zakupy. Trzeba się zaopatrzyć na wojnę, tylko skąd siedemnastolatka ma wiedzieć, co się przyda w czasie wojny? Nie wie. Ale nie przejmuje się tym za bardzo, siada na ławce, je lody i cieszy się pięknym, słonecznym dniem. Śliczna, promienna, w białej sukience w czerwone róże - istna Wiosna.
Taką ją zobaczył Aleksander i zakochał się z miejsca. Z wzajemnością.
Bum, bum! Właśnie autorka kafarem wbiła wielgachny filar, na którym opiera się cały "Jeździec miedziany", "Tatiana i Aleksander", a zapewne też i "Ogród letni". Wielka miłość Tatiany i Aleksandra to ten filar. Natomiast wspaniały obraz Leningradu to tylko tło, szkoda, bo świetnie (nie mówię, że z przyjemnością, tylko że świetnie) się czytało o oblężonym i głodującym mieście. Widziałam kiedyś film osadzony w tym samym miejscu i tym samym czasie - te głodowe przydziały na kartki, chleb z trocin, napady, rabunki, morderstwa... Co za przejmujące oblicze wojny.
Na tym tle - Tania.Anioł w ludzkiej skórze, dzielna, wytrwała, niezłomna, maszerująca codziennie rano po przydziałowy chleb, opiekująca się rodziną, ukradkiem dokarmiająca dziecko sąsiadów i do tego opatrująca rannych w szpitalu. Napisałabym, że Matka Teresa z Kalkuty, ale ona była zakonnicą, a Tania zakonnicą nie jest, bo kocha Aleksandra nad życie. Do tego ta miłość jest z przeszkodami, bo Aleksander okazuje się tym wyjątkowym chłopakiem Daszy, a Tania, jako idealna siostra, nie zabierze przecież Daszy chłopaka.
No i tak to się toczy, oni się kochają, ukrywając wzajemną fascynację przed wszystkimi, Leningrad przymiera głodem i wymarza, rodzina Tatiany mimo jej starań i pomocy Aleksandra powoli, acz nieubłaganie wymiera...
... i tu właściwie chciałam streszczać fabułę dalej, co by mi zajęło mnóstwo słów, a i tak by nikt nie czytał, ale się zreflektowałam w porę. Bo tak naprawdę to chciałam napisać o tym, że to wyjątkowo rosyjski i wyjątkowo przerysowany romans. Aż mi zgrzytało w zębach podczas czytania. Bo ileż można tłuc o tym, jaki to z Tani dobry duch, ideał bez skazy. Ileż można o tym, jaki to ten Aleksander męski, jak kocha, to na zabój, a jaki zazdrosny, hoho, jak się wścieknie, to dziurę w ścianie pięścią wybije (co nie świadczy najlepiej o stanie budownictwa mieszkaniowego w Rosji), i w ogóle. Za dużo, za mocno, za bardzo.
Do tego te opisy rozpasanego i namiętnego seksu zdały mi się wulgarne, no ale po przepięknych opisach pióra pani Cherezińskiej w "Sadze Sigrun" to było nieuniknione.
Tuż po skończeniu "Jeźdźca miedzianego" zanotowałam sobie na gorąco o Tani "Ona wszystkim robi dobrze", heh, teraz widzę, jak dwuznacznie to zabrzmiało. Co do Aleksandra: "Jak Stalin: jak się wścieknie, może zabić".
P.S. Zaznaczyłam sobie podczas pisania kilka cytatów, ale nie przepisuję, szkoda czasu.
"Jeździec miedziany" Paullina Simons, tłumaczył Jan Kraśko, Świat Książki, Warszawa 2007.
Eeeeeee
OdpowiedzUsuńNormalnie zaskoczyłaś mnie, bo... póki co słyszałam same och i ach :)
Planuję we wakacje cały komplet przeczytać :)
Ciekawa jestem :) Ale ja lubię romanse :P
Wiem, że lubisz, myślę, że Tobie się spodoba. I nie dziwię się, że w wakacje, komplet to uczciwe, potężne trzy tomy!
UsuńPfe! :)
OdpowiedzUsuńDawno temu czytałam, ale też mi trochę "zgrzytało" na tle miłosnym i kolejnych części nie zaczynałam :)
OdpowiedzUsuńTo ja przyznam się, że zaczęłam i nawet skończyłam część kolejną, hehe, następna notka będzie o "Tatianie i Aleksandrze".
UsuńJakbyś chciała czegoś prawdziwego o oblężonym Leningradzie, to służę listą tytułów:)
OdpowiedzUsuńAle czegoś naprawdę interesującego, a nie kawałek podręcznika historii? To ja poproszę, schowek w biblionetce mam pojemny.
UsuńZa kogo Ty mnie uważasz, hę?:P Poza tym, w podręcznikach to jest góra zdanie, czasem dwa. Dwa zbiory wspomnień: http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=90386; http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=179834; wspomnienia kobiet: http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=222442. Mam jeszcze powieść o dzieciach Leningradu, ale musiałbym na półce popatrzeć. Słyszałem o jakichś Madonnach Leningradu, ale nic bliżej nie wiem.
UsuńDziękuję, wszystkie starannie dodałam. Mało popularne te książki (mało ocen).
UsuńNaród nie lubi trudnych tematów:(
UsuńA tak się wszyscy zachwycają :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie dlatego pożyczyłam do czytania. Bo się koleżanki zachwycały :)
UsuńDla mnie to jest monumentalny gniot, nie dalo sie tego czytac, porzucilam chyba w polowie (albo i do polowy nie dotarlam).
OdpowiedzUsuńAle czytalam tez kilka bardzo dobrych ksiazek Paulliny Simons.
Nie wiem, czy jeszcze sięgnę po coś jej autorstwa.
Usuń"Czerwone liscie" sa naprawde bbbdb.
UsuńIch kontunuacja tez niezle - ale sprobuj ich najpierw, nie maja zadnej ze strasznych wad "Jezdzca miedzianego" ;-)).
Puszkin się pewnie w grobie by się przewracał gdyby wiedział co dzisiaj kryje się pod ściągniętym z niego tytułem :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie nie wiem. Może by się cieszył, że "jego" tytuł przyciąga tylu czytelników :)
UsuńMimo tej recenzji z pewnością przeczytam, bo mam w planie od dłuższego czasu. Czytałam "Drogę do raju" tej pisarki, a "Dziewczyna z TS" też już czeka. Nie zniechęciłaś mnie, chociaż w pewnym momencie czytania recenzji wybuchłam śmiechem.
OdpowiedzUsuńA, oczywiście, jak masz w planach, koniecznie sprawdź sama, czy Ci się spodoba.
UsuńW końcu ktoś się nie zachwyca! Dobrnęłam do końca pierwszego tomu i miałam dość. Rzeczywiście tło leningradzkie było ciekawe i wspomnienie poematu Puszkina. To wszystko. Główna para bohaterów drażniła mnie niezmiernie. Sami nie wiedzieli, czego chcą, zachowywali się irracjonalnie. Lubię wiatr od wschodu, ale ten był wyjątkowo nieprzyjemny.
OdpowiedzUsuńO, widzisz. Ta para. Są przerysowani, a na dokładkę Aleksander jest bardziej rosyjski niż Rosjanin, a przecież jest Amerykaninem.
UsuńA ja będę bronić! Cóż na to poradzę, że Trylogia mnie tak uwiodła, urzekła lepiej zabrzmi :) Momentami jest tandetnie, sceny erotyczne się dłużą niemiłosiernie, bohaterowie jak ze snu. Ale czyta się przyjemnie, a i łezka się w oku kręci :) Strasznie podobał mi się ten romans :) Nie ma co doszukiwać się w nim jakiś wyższych przesłań. Książka ma sprawiać przyjemność.
OdpowiedzUsuńOsobiście czuję się winna namawiania Cię do lektury :P Ale podskórnie czułam, że Ci się nie spodoba :) i tak nie zmiotłaś go Swą oceną, jak się spodziewałam:) Pozdrawiam :)
Nie zmiotłam, bo przeczytałam, jakby było całkiem źle, to bym nie doczytała, ba, nawet drugi tom przeczytałam, choć już mało uważnie, bo to takie trochę popłuczyny...
UsuńI nie czuj się winna, absolutnie! :)
Zdecydowanie wiem, że też nie dla mnie... Nie lubię bardzo ani ckliwości, ani przerysowanych romansów. Męczą mnie takie książki. Też zgrzytam zębami... ;)))
OdpowiedzUsuńAle się uśmiałam:-D Świetna notka, naprawdę udała Ci się wyjątkowo. A co/kto to ten miedziany jeździec w ogóle? Jakieś odniesienie do tytułu jest chociaż, czy tylko pusta fraza?;-)
OdpowiedzUsuńTo wiersz Puszkina, odniesienie w tekście jest, uczciwe. :)
UsuńNie dla mnie, nie dla mnie. Za to "Saga Sigrun" dla mnie! Wiem to niby już od jakiegoś czasu, ale że jeszcze dodatkowo są tam sceny seksu są dobrze opisane, to mnie zaskoczyło. Rzadkość. Muszę sprawdzić ;)
OdpowiedzUsuńTylko żeby nie wyszło, że to jakiś erotyk, ta "Saga"! Proszę pamiętać, że seks u Wikingów jest namiętny, ale i bardzo rzadki, bo oni wiecznie na wyprawach :)
UsuńI bardzo dobrze! Pani Cherezińska najwyraźniej bardziej ceni jakość niż ilość. W sensie opisu literackiego oczywiście ;)
UsuńCzytałam "Dziewczynę z TS" całkowicie inna - mnie się podobała :)
OdpowiedzUsuńSpróbujesz jeszcze sięgać po Simons?
Nie wykluczam, ale raczej nie teraz, musiałabym zapomnieć o tej parze, bo by mi przed oczami stawali... ;)
UsuńOj pisałam już o tym: skopany temat. Mogłaby być piękna historia, gdyby napisał ją Rosjanin, a nie Amerykanka. Płytkie, ckliwe i na niskim poziomie. Jola Kozak
OdpowiedzUsuńMyślisz, że Rosjanin nie skupiłby się tak na tych idealnych bohaterach? Może...
UsuńO, ciekawa recenzja, bo negatywna:)
OdpowiedzUsuńWszystko racja, co piszesz. Też widzę te błędy i naiwności Simons, ale mnie ta jej saga uwiodła tak bardzo, że czytałam jeden tom po drugim. Bez tchu czytałam;)
Mam wrażenie, że ona pisze jak Sienkiewicz, tzn. ma dar takiego przykucia uwagi czytelnika, że się nie zwraca uwagi na ew. niedopatrzenia. Więcej wiadomości na temat oblężonego Leningradu można znaleźć w słynnej "Księdze blokady" (autor chyba zbiorowy). A poza tym, ktoś tu pisał, że Simons to Amerykanka. Otóż nie, to czystej wody Rosjanka (no, rosyjska Żydówka dokładnie:), urodziła się w Leningradzie, jej dziadkowie przeżyli blokadę, a ona sama jako córka radzieckiego dysydenta Jurija Handlera wyemigrowała z rodzicami do USA w wieku 12 lat bodajże. Stąd też może jej wielkie zachwyty Ameryką, co mnie z kolei wkurzało w ostatnim tomie sagi.
Ostatniego tomu już nie dałam rady, ale w tym przykuwaniu uwagi coś jest - no przecież dwa przeczytane grubaśkie tomy o czymś świadczą, prawda? :)
Usuń