Każdy zna baśnie Andersena? Z mojego pokolenia prawie każdy, ale co do młodszych wcale nie jestem pewna. Baśni Andersena jakoś też nie widuję w księgarniach, albo też nie umiem ich znaleźć. Poważny język i tchnące smutkiem, a co najmniej melancholią historie są wypierane przez współczesne bajki: wesołe i dynamiczne, z prostym, przystępnym językiem i szczęśliwym zakończeniem.
Nie mam nic przeciwko takim bajkom, tylko że gdzieś po drodze gubi się ten staroświecki Duńczyk w cylindrze i jego delikatno-okrutne bajki.
Trzeba czegoś ekstra, żeby odkurzyć Andersena. Wydawnictwo M postawiło na ilustracje i to był strzał w dziesiątkę.
Ilustracje są obezwładniająco piękne!
Pogrubiam i podkreślam, bo jeszcze nie spotkałam się z takimi rysunkami. Misterne, pieczołowicie cyzelowane, z mnóstwem szczegółów, dokładne i jednocześnie subtelne. Zobaczcie sami: oto Kaj i Gerda przy oknie, wspaniałe mroźne kwiaty na szybach, rozpływam się na widok koronkowej chusty na ramionach Gerdy, moje dzieci wodzą palcem po włóczce rozplątanej z kłębka (winien jest kot!), wszystko realne, aż namacalne. I nagle - żarcik autora, który łamie tę aż nienośną doskonałość obrazu, pokazując nam myszkę, siedzącą na krzesełku i czytającą gazetę. Świetne!
Autor, Vladyslav Yerko, nie dość, że utalentowany, to jeszcze pozytywnie zakręcony.
Zaczęłam od obrazu, treść spychając na drugi plan, ale to nie moja wina, to decyzja moich dzieci, które grzecznie wysłuchały pierwszego rozdziału (tego o magicznym lustrze, które krzywo wszystko odbijało), po czym przejęły książkę na własność, oglądając ilustracje. Mają prawo. Treść będę im przedstawiać stopniowo. Bo przecież trzeba znać historię o chłopcu, któremu do oka i do serca wpadł kawałek szkła z magicznego lustra i którego Królowa Śniegu wywiozła do swojego pałacu. Jednak bardziej jest to historia o dziewczynce, jego przyjaciółce, która szukała go z nieustępliwością godną najwyższego podziwu.
Wydawnictwo M chyba nie jest kojarzone z literaturą dziecięcą, tym bardziej się cieszę, że udało mi wypatrzyć tę właśnie pozycję. Myślę, że znakomicie nada się na prezent pod choinkę - treść na najwyższym poziomie, wszak to klasyka, ilustracje na jeszcze wyższym.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu M za książkę!
P.S. Zerknijcie też na ilustracje Yerko do Hamleta - ech, chciałabym mieć takie wydanie.
"Królowa Śniegu" Hans Christian Andersen, ilustracje Vladyslav Yerko, Wydawnictwo M, Kraków 2012.
Faktycznie ilustracja bardzo ładna ;) Tę bajkę lubiłam jak byłam mała.
OdpowiedzUsuńpasion-libros.blogspot.com
Z młodości tej bajki nie pamiętam zbyt dobrze, dopiero teraz się wczytuję tak na poważnie. Piękna.
UsuńSama okładka jest piękna. Andersena kocham miłością bezwarunkową (i nieodwzajemnioną) odkąd skończyłam 7 lat.
OdpowiedzUsuńMyślę, że odwzajemnioną, tylko nieokazywaną ;) Z wyżyn trudno okazać uczucia :)
UsuńIlustracje Yerki rzeczywiście robią wrażenie a biorąc ilość inspiracji, które można w nich odnaleźć, to można powiedzieć że są skierowane także i do dorosłych, tak że poproś dzieci, żeby i Tobie dały szansę :-)
OdpowiedzUsuńInspiracje na razie odnalazłam carskie - ale to tak ogólnie, odnosi się do wszystkich.
UsuńIlustracje są piękne...można oglądać i oglądać (nie wspominając już o tym, że i samą baśń warto sobie przypomnieć;)
OdpowiedzUsuńKoleżanka mi podsunęła myśl o lupie do oglądania, chyba jakiejś poszukam .
UsuńMam, zachwycam się bezustannie. Zakupiłam dziecku, ale bardziej sobie - jak wiele książek dla dzieci ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, sporo mam takich książek, które są niby dziecięce, ale tak naprawdę to ja się nimi najbardziej cieszę.
UsuńIlustracje bardzo piękne i jednocześnie intrygujące. Zwłaszcza okładka - choć trochę mnie przeraża...
OdpowiedzUsuńCzemu przeraża? To przez ten chłód w spojrzeniach?
UsuńWzrok Królowej Śniegu niemal zamraża.
UsuńTakie książki mi się nigdy nie znudzą :)
OdpowiedzUsuńPiekna... tez jak kupuje dzieciom ksiazki to sama sie nimi ciesze.
OdpowiedzUsuńUrzekają ilustracje, faktycznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, naczytane.blog.pl
Przyznam się po cichu, że odłożyłam na razie na wyższą półkę, nacieszę się i potem książka powędruje na dół, w rejony ogólnodziecięcodostępne ;)
OdpowiedzUsuń