Strony

piątek, 12 czerwca 2015

"Apostezjon" Edmund Wnuk - Lipiński


Ciekawe doświadczenie. Zafundowałam sobie jednocześnie powrót do przeszłości oraz nowe wrażenia. A wszystko za sprawą trylogii "Apostezjon", składającej się z trzech części: "Wiru pamięci", "Rozpadu połowicznego" oraz "Mordu założycielskiego".

"Wir pamięci"  czytałam już wcześniej, duuuużo wcześniej. Miałam wtedy jakieś, no sama nie wiem, dziesięć czy dwanaście lat. Trudno mi teraz powiedzieć, ile wtedy zrozumiałam z lektury. Z całą pewnością nie miałam pojęcia o konotacjach ustroju Apostezjonu z ustrojem, w jakim żyłam. Ot, mojej rodziny nie bawiła polityka, a komentowanie rzeczywistości bardziej skupiało się na sprawach przyziemnych, a nie na omawianiu rządu i rządzących. Chłopski pragmatyzm.

Zdaje mi się, że powieść odebrałam jako swoisty kryminał - co prawda bez trupa, ale ze skomplikowaną zagadką do rozwiązania. To dlatego, że w kryminałach byłam obczytana koncertowo - leżały w domu wszędzie i nie mieściły się w szafkach.

A teraz? Teraz to wiadomo. Aparat władzy, terrorystyczno-farmakologiczne trzymanie społeczeństwa za mordę, represje i nierówna walka jednostki z systemem. Przyznam się jednak, że to wszystko odnalazłam dopiero w drugim i trzecim tomie trylogii, w pierwszym nie (choć przecież tkwi to tam jak pestka w śliwce), bo mi się tryb wspomnieniowy włączył. Zadziwiające, jak wiele fragmentów pamiętałam po latach! Ucieczkę Iry Dogowa z mieszkania, współpracę z temporystami, pamiętam grupę speców (policjantów) szukającą zbiega oraz drugą grupę, też poszukiwawczą, której intencji długo nie byłam w stanie zrozumieć. 
Pomysł na poszukiwanie swojej tożsamości przez Irę zachwycił mnie jednocześnie (błyskotliwy umysł) i przeraził (jak to jest już nie być sobą?). Wiersz, tak lubiany przez bohaterów powieści, czytałam, przypominając sobie wers po wersie...

Dobrze, tak się rozwodzę nad meandrami pamięci, ale co dalej z Apostezjonem? Ano to, co zwykle była z takimi ustrojami. W końcu niepokoje społeczne, buzujące cicho pod pokrywką, przybiorą na sile i wykipią. Po drodze funduje mi autor opis obozów hm, resocjalizacyjnych; pracę oddziałów specjalnych; szukanie własnej drogi przez bohaterów, którzy albo nigdy nie wierzyli albo zwątpili w system. Przewroty wojskowe, postać Wargacza, który niczym Mesjasz wyzwala ludzi z okowów własnego umysłu - wszystko to porywa podczas czytania. Jak "Przenicowany świat" Strugackich.

2 komentarze:

  1. Cieszę się, że się Tobie spodobało. Prawdziwa fantastyka socjologiczna.
    No i zachęta, żeby na następne wczesne lektury rzucić dorosłym okiem, to potrafi być ciekawe doświadczenie.
    No i musiałaś, prawda? Maksym K. czeka grzecznie w kolejce na swoją kolej, a tu proszę "Przenicowany świat" mi jak wyrzut sumienia podrzucasz ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, nic nie podrzucam, przecież jak czeka w kolejce, to niech czeka. Numerek ma?

      A co do zachęty, to chyba Lem by musiał być, bo kryminały się średnio na powtórki nadają. :)

      Usuń