Strony

sobota, 21 listopada 2015

"Plusk!" - gra towarzyska nieplanszowa z wariacjami rehabilitacyjnymi

Dziś chciałam zaprezentować grę od wydawnictwa Egmont. Trudno nazwać ją grą planszową, bo nie wymaga żadnej planszy, jedynie kawałka równej powierzchni.

W małym zgrabnym blaszanym pudełku znajdziemy trzydzieści drewnianych klocków w różnych kształtach i kolorach, woreczek z kropelkami wody (cudne niebieskie plastikowe kryształki, obiekt pożądania moich dzieci) oraz instrukcję.

Jak się gra? Prościzna. 

 

Dobieramy klocki  z pudełka, a potem zaczynamy układać wieżę. Ale uwaga, nie układamy swoich klocków, każdy gracz ma bowiem ze swojego zbioru dać klocek sąsiadowi po lewej  i to sąsiad ma go ułożyć na stosie! Dlatego daje się klocki trudne, bo jak sąsiadowi drgnie ręka i wieża się zawali, to się dostaje punkt, czyli kropelkę wody - stąd nazwa gry "Plusk!". A pechowy sąsiad dostaje klocki, które zrzucił (nie wszystkie, maksymalnie trzy, resztę odkłada się do pudełka). Wygrywa ten, który najszybciej pozbędzie się wszystkich klocków.
Gra dobra na towarzyskie spotkanie, dla dorosłych i dla dzieci. 




Wieża z klocków, krople wody, instrukcja



Można tworzyć interesujące konstrukcje


Niewątpliwą zaletą tej gry jest to, że zasady można sobie modyfikować w zależności od potrzeb, np. samemu układać swoje klocki, brać po dwa punkty i tak dalej.

Ja swoją grę wykorzystuję w jeszcze inny sposób, o którym pewnie twórcy nie pomyśleli, hehe.

Ćwiczyłam mianowicie z Marianką kategoryzację, szeregi i sekwencje. 

Momentami aż żałowałam, że w pudełku nie ma więcej klocków. W rehabilitacji słuchu i mowy takie ćwiczenia są nieodzowne, rozwijają lewą półkulę mózgu konieczną do opanowania mowy.
Bawiliśmy się w:
W tle kawałek pudełka
- "wrzuć do pudełka wszystkie żółte klocki, a do wieczka zielone"
- "ułóż: czerwone, zielone, czerwone, zielone..."
- "ułóż: patyczek, kostka, patyczek, kostka"
- "do pudełka duże, do wieczka małe"
- "ułóż: małe, średnie, duże"
I tak dalej i tak dalej, możliwości jest mnóstwo, można wykorzystać dwa jednakowe obrazki, na jednym układam ja trzy klocki w różnych miejscach (to może być fotka z wakacji czy narysowany nasz pokój), proszę Mariankę, żeby zapamiętała ułożenie, potem zasłaniam białą kartką, a Marianka ma ułożyć tak samo na swoim obrazu.

Świetna jest też kompaktowość gry, pudełko ma wielkość dwóch puderniczek, zmieści się absolutnie wszędzie, nawet do kieszeni. Samo pudełko też mi się podoba, blaszane, solidne, porządnie się zamyka i jest bardzo kolorowe. No i jest fantastyczną grzechotką (ja znów swoje, mamy stymulację słuchową, hehe). Brawo za jakość wykonania. Klocki też śliczne, choć mikre.


Mikre, właśnie, ech. Szkoda, że te elementy są takie malutkie (patyczki są jak pół zapałki), już nawet nie chodzi o to, że czteroletnie paluszki sobie nie radzą z układaniem wysokiego stosu, tylko o to, że jak nie daj Boże, klocki rozsypią się na podłogę, to bardzo łatwo się gubią. Wpadają pod łóżko czy szafę i pozamiatane.

Jeszcze jedno - gdyby elementy były ciut większe, może i mój sześciolatek chętniej by dokładał klocki na czubek naprawdę wysokiego stosu - teraz woła "ojej, zaraz lunie (nie wymawia "r"), ty połóż, ty!". Gwoli ścisłości nie mogę się za bardzo czepiać, bo gra jest od sześciu lat właśnie. Ale jakby ciut elementy powiększyć, byłoby od 3 lat.


Bardzo dziękuję wydawnictwu Egmont za egzemplarz!

2 komentarze: