"Gamedec" to nie jest nowa książka, to debiut Marcina Przybyłka wydany po raz pierwszy w 2004 roku. Miałam okazję przeczytać to w wersji papierowej jakiś czas temu, było to jednak tak dawno temu, że oprócz ogólnego pozytywnego wrażenia mało co mi w głowie zostało. Skusiłam się więc na audiobooka wydanego przez Bibliotekę Akustyczną, żeby sprawdzić, czy pozytywne wrażenie zostanie.
Wiecie, kim jest gamedec? To skrzyżowanie gracza i detektywa. Gamedec w cyberprzestrzeni czuje się jak ryba w wodzie - i wykorzystuje to, biorąc płatne zlecenia i rozwiązując skomplikowane zagadki. Gamedekiem jest główny bohater książki, Torkil Aymore, który w trzynastu opowiadaniach podejmuje się przeróżnych zadań. Trochę mi w tym przypomina Heraklesa, co to ma do wyczyszczenia stajnie Augiasza i inne takie szaleństwa, ale daleko bardziej detektywa z powieści Raymonda Chandlera: nieco zblazowanego, samotnego, lubiącego wypić to i owo, zawsze starającego się zadośćuczynić sprawiedliwości.
No dobrze, ale co właściwie robi Torkil? W realnym świecie nic nadzwyczajnego. Za to kiedy włoży kombinezon sensoryczny, założy na głowę hełm i podepnie się do systemów, wtedy może odwiedzać najróżniejsze światy, może przybierać różne postacie, dobierać broń czy wyposażenie. Nade wszystko zaś może łamać sobie głowę, co czyni z upodobaniem. Nad czym? A to nad tym, jak wydobyć z wirtualnej świątyni zamkniętego w niej gracza, na którego narzeczona czeka już parę dni; a to nad tym, jak pomóc kilku młodym ludziom wygrać skomplikowaną rozgrywkę i zdobyć główną nagrodę; lub też nad tym, jakim sposobem załatwić pewnemu emerytowi wygraną w wyścigu samochodowym (oczywiście wirtualnym), bo inaczej żona emeryta nie będzie miała z niego pożytku.
Autor sięga też po nieco bardziej podniosłe wątki, wstawiając na przykład w opowiadanie postać faceta, który mści się na wielkich korporacjach za wykorzystywanie szeregowych pracowników. Podnosi też temat osób o nietypowym stanie prawnym, na przykład takich, które nie mają ciała, ale mają mózg (przebywają one na stałe w przestrzeni wirtualnej) czy istot, które są początkowo programami komputerowymi, ale mogą zyskać osobowość, a w końcu i ciało i mogą stać się obywatelami. Te wątki jakoś jednak mniej mi "grały", sprawiając wrażenie, jakby były uszlachetniaczami powieści, żeby była nieco bardziej poprawna politycznie, a nie traktowała wyłącznie o grach.
Tylko że właśnie te kawałki o grach są najlepsze! Te, w których Torkil kładzie się do łoża, wtyka hełm na głowę, po czym staje się postacią z gry i daje się ponieść wydarzeniom. Pruje przy tym z miotacza albo rąbie łby toporem czy inne takie. Czysta rozrywka, intelektualna też, bo przy tym wszystkim gamedec ani na chwilę nie traci z oczu swojego celu. Cały czas zachowuje kontrolę, myśli, analizuje i wyciąga wnioski. I cały czas, choćby nie wiadomo ile mu oferowali, nie traci kręgosłupa moralnego, nie daje się namówić do zrobienia czegoś, co nie mieści się w pojęciu "być w porządku". No, jest jeden wyjątek: kontakty z płcią przeciwną, ale kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem. Autor doskonale odnalazł się w cyberprzestrzeni i co lepsze, umie wciągnąć do niej czytelnika.
Słówko o lektorze: czyta sam autor, do czego byłam początkowo sceptycznie nastawiona. Bo wiecie, czytać na głos to trzeba umieć. Na szczęście okazało się, że Marcin Przybyłek umie czytać. Co prawda nie do końca mi odpowiada jego barwa głosu, ale to moje indywidualne preferencje, zdarza się. Natomiast dykcja, różnicowanie głosem postaci, wyrażanie emocji czy stopniowanie napięcia: pierwsza klasa! Można sobie zresztą samemu posłuchać we fragmencie, który udostępnia na stronie Biblioteka Akustyczna.
Fot. Marta Kurczyk |
Niniejszym bardzo dziękuję wydawcy za egzemplarz audioksiążki, a autora, Marcina Przybyłka, serdecznie pozdrawiam! I dziękuję za cenne rady podczas ŚTK w Katowicach, zapamiętałam.
"Gamedec. Granica rzeczywistości" Martin Ann (Marcin Sergiusz Przybyłek), czyta autor, Biblioteka Akustyczna, Warszawa, 2014.
Tak w ramach ciekawostki dodam, że niektóre wątki z opowiadań wiążą się ciekawie i bezpośrednio z dalszymi częściami sagi.
OdpowiedzUsuńTo dobra wieść :) Dziękuję!
Usuń