To moje drugie podejście do prozy Eduarda Mendozy (ależ rym!) i chyba ostatnie. "Sekret hiszpańskiej pensjonarki" zupełnie mi nie przypasował, a "Podróż" przeczytałam wprawdzie bez wstrętu, ale i bez widocznej przyjemności.
Bez wstrętu, bo historia, a właściwie historyjka, opisana przez autora, jest całkiem ciekawa: oto Rzymianin Pomponiusz Flatus, wędrujący po świecie w poszukiwaniu wody (życia lub podobnej), trafia do wioski, gdzie mieszka mały Jezus z rodziną. Wędrowiec od razu zostaje poproszony o pomoc, ponieważ ojciec Jezusa został właśnie oskarżony o morderstwo miejscowego bogacza. Nie odmawia, licząc na zapłatę - i tak, mając do pomocy Jezusa, węszy, pyta, śledzi, dedukuje - słowem stara się ze wszystkich sił, by zagadkę rozwiązać i ocalić Józefa od śmierci przez ukrzyżowanie. Mnóstwo w tym nawiązań do wydarzeń, które znamy z Biblii - i to jest ciekawe, coś, co lubię i co zawsze chętnie czytam.
Nie pasuje mi natomiast język autora, ta jego maniera włóczykija-kloszarda, ta luzacka rubaszność, ten dowcip rodem spod budki z piwem, gdzie pierdnąć można sobie bez krępacji, ba, kumple skwitują rechocząc radośnie.
Z tego też powodu kończę przygodę z panem Mendozą, pozostając z szacunkiem i pozostawiając go innym czytelnikom.
Ocena: 3,5/6.
Po przeczytaniu "Brak wiadomości od Gurba" łudziłam się, że dowcip pana Mendozy ma szansę mi odpowiadać. Myliłam się - i to bardzo. A potwierdziła to "Niezwykła podróż...", którą porzuciłam po przeczytaniu fragmentów, gdyż uznałam czytanie tej książki za stratę czasu z powodów, które wymieniłaś :-) Wpisuję na swoją listę anti-must-read.
OdpowiedzUsuńA czy ta książka tak chociaż po części klimatem przypomina "Baranka" Moora? Bo ja w sumie głównie z taką nadzieją ją kupiłam :D
OdpowiedzUsuńA ja czasem potrzebuję koszarowego humoru i jak trafi na dobry dzień to się i podoba. Choć nie zawsze. "Podróż ..." trafiła :D
OdpowiedzUsuńJa natomiast bardzo lubię humor Mendozy. No ale cóż, każdy ma inny gust.
OdpowiedzUsuńSkoro próbowałaś przynajmniej 2 jego książek, to na więcej nie namawiam.
izusr - po części tak, właściwie tylko dlatego ją skończyłam. Ale jednak, jak dla mnie, "Baranek" stoi klasę wyżej.
OdpowiedzUsuńŚwietnie widać na przykładzie powyższych komentarzy, że jednemu Mendoza pasuje, a drugiemu nie. I tak właśnie powinno być. Amen. :)
To dobrze, że chociaż po części są podobne, podniosło mnie to na duchu, bo liczę, że może nie będą to tak do końca pieniądze wyrzucone w błoto, tym bardziej, że "Brak wiadomości..." bardzo mi się podobał ;)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Twoją opinią o Mendozie. O tym tytule - też.
OdpowiedzUsuńZ radością dopisuję się do osób, które Pomponiusz Flatus rozbawił do łez, ale inne książki tego autora już mnie zmęczyły...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Magda
tajemnicezatoki.blog.onet.pl