Strony

środa, 28 września 2011

"Lewą ręką przez prawe ramię" Selma Lønning Aarø (dziwne to jakieś)


Przeczytałam to dwa tygodnie temu (notuję sobie takie rzeczy), ocenę wpisałam trójkową, a teraz zabieram się do skreślenia paru słów o tej książce i mam spory problem. Okazała się bowiem tak idealnie przeciętną powieścią, że aż przezroczystą i kompletnie nie do zapamiętania na dłużej. Uczynię jednak ten wielki wysiłek pamięci i spróbuję coś wygrzebać. Oto wygrzebane migawki:

Kobieta o poparzonej twarzy, która obwinia córkę za utratę urody, bo to córkę właśnie ratowała z pożaru.

Jej mąż, który nie może znieść zimnej sypialni i nawiązuje romans z inną kobietą.

Inna kobieta, autorka jednej książki, która ma romans z żonatym mężczyzną i zachodzi z nim w ciążę.

Ojciec innej kobiety, przytłoczony obowiązkiem opieki nad żoną, która go nie poznaje, bo choruje na Alzheimera.

Kobieta chora na Alzheimera, która ucieka z domu i błąka się samotnie po parku, dopóki nie znajduje jej dziewczynka i nie odprowadza do domu.

Dziewczynka, która ma oszpeconą w pożarze matkę i ojca romansującego z jakąś kobietą.

Występuje jeszcze pies, wypadek samochodowy, śpiączka, książka, rybacy, tawerna i fontanna di Trevi w Rzymie, do której wrzuca się monety, koniecznie lewą ręką przez prawe ramię, wszystko to zawiązane w jakiś kosmicznie zasupłany węzełek, z którego, jak dla mnie, nic sensownego nie wynika.

"Lewą ręką przez prawe ramię"  Selma Lønning Aarø, tłum. Milena Skoczko, wyd. Smak Słowa, Sopot 2009.

poniedziałek, 26 września 2011

"Niespokojny człowiek" Henning Mankell. Koniec.


Mankell kończy cykl o Wallanderze. Smutno bardzo.

Ale zanim skończy, każe mu rozwiązać jeszcze jedną zagadkę. Tym razem śledztwa nie prowadzi komenda policji w Ystad, sprawa bowiem opiera się aż o stolicę, skąd pochodzą rodzice Hansa, partnera życiowego Lindy (córki Kurta Wallandera) i ojca jej dziecka.
Linda i Hans nie są małżeństwem, ale są ze sobą bardzo blisko, toteż naturalnym krokiem jest zapoznanie ze sobą ich rodziców. Mimo że Kurta i Luis oraz Håkana mało łączy (on - zwykły policjant, oni - ze szwedzkiej arystokracji), jakoś się dogadują.

A zaraz potem Håkan znika bez śladu. Niedługo po nim znika Luis. Kurt zaś, mimo iż formalnie śledztwo prowadzi policja ze Sztokholmu, czuje się w obowiązku pogrzebać przy tym tajemniczym zniknięciu.  Ohohoho, do jakich ciekawych rzeczy się dokopuje, naprawdę, byłam zdumiona! Przy tym z radością obserwuje, jak rośnie mu wnuczka, z rozpaczą przeżywa śmierć bardzo bliskiej mu osoby i z trwogą zauważa u siebie coraz częstsze zaniki pamięci.

Smutna to książka, bardzo smutna.

Niespokojny człowiek [Henning Mankell]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE

piątek, 23 września 2011

"Słońce w słonecznikach" Dominika Stec (ależ świetnie się to czyta!)


Nie jestem pewna, czy to debiut tej pisarki, ale jeśli tak, to bardzo udany. Pani Dominika nakreśliła mi przed oczami opowieść bogatą, rozgałęzioną, z nutką liryki i dramatycznym rysem.

Oto do Teresy, niemłodej już wdowy, puka szwedzki  młodzieniec (dogadują się bez problemu, bo matka młodzieńca pochodzi z Polski) i składa jej nieco nietypową propozycję, której Teresa nie rozumie, bo co właściwie ma z nią wspólnego stary zeszyt z ręcznymi zapiskami, który młodzieniec wpycha jej w ręce? Miałaby go przeczytać w ciągu kilku miesięcy, potem zaś ów młody człowiek zgłosiłby się do niej po odbiór. Przyznam, że odrobinę oporów Teresy nie rozumiem, ale dla mnie taki stary dziennik byłby gratką, wyzwaniem, tajemnicą - też się w nim kryje?
No dobrze, Teresa w końcu też się nie oparła, a kiedy już zaczęła czytać, otwarła się przed nią przeszłość - czasy, kiedy była młodziutką dziewczyną, lata pięćdziesiąte, nowa Polska, komunizm...
Autor pamiętnika znał ją dobrze, choć ona go ledwo pamiętała, jako przyjezdnego redaktora. Co więcej, nie tylko znał, ale darzył głębokim uczuciem, choć ona zupełnie się tego nie domyślała. A co jeszcze więcej, odegrał w jej życiu ogromną rolę, choć ona zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy!

To było fascynujące: czytać dziennik wspólnie z Teresą, poznawać swoje (jej) życie z zupełnie innej perspektywy, zdzierać zasłonki jedną po drugiej. Byłam zauroczona książką. Tak akcją, jak i bardzo dobrym warsztatem pisarskim, płynnym, bogatym językiem, z wyraźną jakby melodią.
Polecam gorąco. To żadne tam romansidło, zapchajdziura czasowa, to bardzo dobra książka, którą polubiłam. I w tym miejscu serdecznie dziękuję młodej pisarce, która zwróciła moją uwagę na tę powieść.

P. S. Dominika Stec to literacki pseudonim, książkę napisał mężczyzna (dowiedziałam się z komentarzy pod notką młodej pisarki). A to ci!


"Słońce w słonecznikach" Dominika Stec, Zysk i S-ka, 2010.

Słońce w słonecznikach [Dominika Stec]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

poniedziałek, 19 września 2011

Garść konkursów, sama nie robię, ale cudze oglądam :)

Wróciłam z weekendu, grzybów nie było (sucho jak pieprz), ale za to zbierałam orzechy laskowe. Kilkudziesięcioletnia leszczyna obrodziła jak nie pamiętam kiedy, co prawda orzechy są małe jak orzeszki, ale moja namiętność zbieracka została zaspokojona. Dzieć się wybawił w piasku, a mąż łupał uzbierane orzechy.

Dziś zaś udaliśmy się na badanie USG, które to wykazało, że oczekiwany potomek będzie potomką. Potomka rośnie zgodnie z oczekiwaniami i spełnia wszelkie normy, bardzo się cieszymy :)

Sama nie organizuję, ale zaglądam tu i ówdzie, wyszperałam kilka konkursów:

 
zaczytanie.blog - do 20 września

 Lektury wiejskiej nauczycielki do 23 września




 
Misja: K.S.I.Ą.Ż.K.A. - do 25 września


 Projekt Kraszewski- do 25 września

 Recenzje Leny - do 30 września


Notatnik kulturalny - do 30 września


ORAZ podrzucony przez izusr (bardzo Ci dziękuję!)
- ABSOLUTNIE WYJĄTKOWY KONKURS
NA KSIĄŻKOWE KOLCZYKI


jarken.blogspot - do 02.10


Jeśli ktoś się zdecyduje wziąć w którymś konkursie/ losowaniu/ wygrywajce udział - życzę powodzenia!

czwartek, 15 września 2011

Odechciało mi się czytać!


To straszne, wiem, ale każdy kiedyś tak ma, że nie ma ochoty na tak podstawową życiową czynność jak czytanie.
W moim przypadku ma na to wpływ kilka czynników. Po pierwsze: z książek pożyczonych zostało mi zaledwie kilka, na które akurat nie mam ochoty, albo też już je przekartkowałam i zdecydowałam się je oddać, bo mi nie pasują; po drugie: mama przywiozła mi "Gwałt" Chmielewskiej, który powinnam przeczytać  i jej oddać, ale zaczęłam, przeczytałam parę stron i teraz w ogóle nie mogę na nią patrzeć; po trzecie: dwudziesty tydzień ciąży (Krzyś będzie miał rodzeństwo!) sprawia, że czasami nie mam  ochoty na nic, siedzę sobie tylko i zasypiam albo oglądam TV; po piąte: kolczyki, o których wspominałam w tej notce, nie dają mi spokoju i szperałam w sieci, szukając gdzieś bliżej, niż za oceanem, no i wyszperałam kogoś, kto robi bardzo podobne i nawiązałam korespondencję, okazało się, że tak, owszem, jest możliwość, po czym ciężko myślałam, co ma na nich być, bo Sherlocka nie chciałam, tylko coś własnego, w końcu padło na Hamleta, więc wertowałam i oglądałam wzdłuż i w poprzek, efektem końcowym oczywiście się pochwalę; po szóste: tęsknię już za jakimś spotkaniem biblionetkowym, bo to kupa uciechy ze spotkania się z dawno nie widzianymi osobami, no i te stosiki książkowe, kochane, opasłe i wielkie!
Dobrze, że chociaż do audiobooków nie mam awersji, Hania Bania wchodzi jak bułka z masłem.

wtorek, 13 września 2011

"Lilavati. Rozrywki matematyczne" Szczepan Jeleński


To książka techniczna, podobnie jak "Zajmująca fizyka", ale niestety już nie tak zajmująca. Po prostu jest inaczej napisana, to nie opowieść o niuansach matematyki, a zadania i zagadki do rozwiązywania. Niektóre bardzo, bardzo stare, większość ciekawa.
Ale jakoś mało mnie wciągnęło. Ha, nadmienię, że Jeleński przytacza Perelmana podczas rozważania dość ciekawego zagadnienia: dlaczego człowiek nie mający żadnego punktu odniesienia nie jest w stanie maszerować w prostej linii, na przykład we mgle, śnieżycy, na równinnej pustyni. Zatacza wielkie koła. Wiecie? Ja nie wiedziałam.
Przeczytałam, parę zagadek rozwiązałam, do paru znałam rozwiązania już wcześniej (czytywało się Hodżę Nasreddina za młodu, a co!) - ogółem nie bawiłam się najgorzej, ale wolę fizykę.

"Lilavati. Rozrywki matematyczne" Szczepan Jeleński, Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych 1954.

sobota, 10 września 2011

"Ofiara 44" Tom Rob Smith (ale mnie zagarnęło i trzymało)


Wiem, co to jest kanibalizm. Pojęcie to kojarzy się głównie z zamierzchłymi czasami i egzotyczną ludnością, która zwykła wyrywać swoim wrogom serce czy wątrobę, by ją potem spożyć może nie z lubością, ale z odpowiednim namaszczeniem, żeby siła, męskość, czy tam co jeszcze zjadanego przeszła na zjadającego.
Ale jeśli wyobrazimy sobie, że tu nie chodzi o żadne egzotyczne plemię na antypodach i żaden magiczny rytuał i wcale nie o dawne czasy, a o ludzi geograficznie nam bardzo bliskich, bo Rosja, i o czasy nie tak dawne, bo przedwojenne, i o głód tak wielki, że popychał ludzi do czynów naprawdę obrzydliwych i okropnych - to ciarki przechodzą.

Mnie przeszły, gdy czytałam o tym, jak ludzie gotowali buty, bo były ze skóry, żuli korę z drzew, a nawet ziemię, bo może przypadkiem znajdą się w niej jaja owadów, mrówki czy cokolwiek pożywnego. Przeszły, gdy czytałam o dwóch małych chłopcach, polujących w lesie na kota, i gdy jeden z nich sam został upolowany, nietrudno domyślić się, po co... Pomyślałam sobie - o rany, jak tak będzie dalej, to nie wiem, czy doczytam. Ale nie było. Opisane wydarzenia to tylko wstęp do właściwej opowieści.


Historii o tym, jak to oficer rosyjskiej bezpieki w latach 50 XX wieku rozwiązuje zagadkę kryminalną.  Gdyby on cały czas tym oficerem bezpieki było, pewnie poszłoby mu jak z płatka. Jednak w przypadku tej właśnie zagadki rosyjscy urzędnicy stanowczo wypierają się choćby przypuszczenia, że w Rosji działa seryjny zabójca dzieci. Sprawy są tuszowane, jedna po drugiej, a kiedy Lew, ów oficer, zaczyna zbytnio interesować się morderstwami dzieci, szybciutko go degradują i zsyłają na jakieś zadupie, żeby nie przeszkadzał.

Rozsypuje się wtedy temu człowiekowi całe życie: traci stanowisko, mieszkanie, profity wynikające z zawodu, jego rodzice też dostają w kość, a na domiar złego okazuje się, że żona, którą kochał i której ufał, wyszła za niego wyłącznie ze strachu. W takich warunkach łatwo jest się załamać i nikt by się nie dziwił, gdyby Lew się załamał. A tu nie. Zagadkowe morderstwa są tą cienką nitką, której główny bohater  może się uczepić, żeby nie utonąć ze szczętem. Chce je wyjaśnić. Bez poparcia aparatu władzy, prawie że na własną rękę, ścigany (bo uciekł z transportu na Sybir), nękany - zawziął się okrutnie, zęby zacisnął, światopogląd sobie przeformatował (no, musiał) i robił co mógł.


To było fascynujące, obserwować te jego zmagania z systemem. Znakomita książka, przeczytałam od deski do deski z mgnieniu oka, prawie się nie odrywając, potem zabrał się do niej mój mąż i przeczytał również w mgnieniu oka. Polecam miłośnikom thrillerów, nie zawiedziecie się.


"Ofiara 44" Tom Rob Smith, tłum. Łukasz Praski, Prószyński i S-ka, Warszawa 2008.

czwartek, 8 września 2011

"W 80 dni dookoła świata" Michael Palin (hm, straszliwe nudy)


Na okładce sprytnie wkomponowano napis "Bestseller członka grupy Monty Pythona". Uwielbiam takie "zachęcające" wzmianki, żeby broń Boże nikt nie przeoczył, że to bestseller, czyli taka super, znakomita, fantastyczna, sławna książka. I że napisał ją słynny, znakomity, inteligentny i dowcipny facet.

Książka jest zapisem podróży, którą odbył Michael Palin śladami Fileasa Fogga dookoła świata. W 80 dni oczywiście. Na ten wspaniały pomysł wpadła telewizja BBC, dorzuciła Palinowi ekipę zdjęciową i posłała w drogę.
Czytam i czytam, o przygotowaniach, pakowaniu się, pociągach, biletach, statkach... i to wszystko jest tak przeraźliwie nudne, że kompletnie mnie nie zainteresowało. Przypomina trochę album z pstrykami z wakacji. Pstryk na lewo, pstryk na prawo, żadnej spójnej, ciekawej opowieści do tego...
Obejrzałam zdjęcia zamieszczone w książce, doczytałam z trudem do 65 strony i odłożyłam, szkoda czasu.

"W 80 dni dookoła świata" Michael Palin, tłum. Roman Palewicz, wyd. Insignis Media, Kraków 2010.

środa, 7 września 2011

"Opowieści z meekhańskiego pogranicza" Robert M. Wegner - ale dobre, mówię wam!


Przeczytałam to już ponad miesiąc temu, a do tej pory nie skrobnęłam ani słówka. Nie godzi się tak, nie godzi! To bardzo dobra książka, właściwie książki - dwa tomy są na razie, a ponoć w planach następny/następne, tylko ciekawe, jak się będą nazywać, bo dotychczasowe tytuły to "Północ - Południe" i "Wschód - Zachód", więc wyczerpane są wszystkie graniczne możliwości, chyba że autor rozdrobni się nieco pisząc "Północny Zachód - Północny Wschód", etc.  (ok, żartuję:)

Meekhan - wielka kraina, bogata i różnorodna, sądząc z jej granic. Jedna granica: śnieżna, górzysta; druga gorąca i piaszczysta, pustynna; trzecia morska i rozhuśtana; czwarta zaś trawiasta i smagana wiatrem.

A wszystkie te granice wypełnione są po brzegi: przygodami, emocjami, magią, walką, miłością, rozterkami, bitwami, opowieściami, przywiązaniem, nienawiścią, zemstą, wybaczeniem, fantazją, rozpaczą, nadzieją, humorem, podstępem, wytrwałością, zwinnością, tajemnicami - oraz wszystkim tym, czym tylko istota ludzka oraz książka może być wypełniona. Czytałam z prawdziwą uciechą, tu odnajdując echa Malazu, tam znów łowiąc zapach Niecnych Dżentelmenów - żadna to ujma dla autora, nic nie zarzucam, mnie się kojarzą te utwory nader sympatycznie, a Meekhan jest absolutnie wyjątkowy i ciekawy.

Z niecierpliwością czekam na dalsze książki pana Wegnera (na przełomie października i listopada ma się ukazać), a jak tylko się pojawią, lecę i kupuję.

"Opowieści z meekhańskiego pogranicza" Robert M. Wegner, tom 1 i 2, Powergraph, Warszawa, 2009, 2010.

Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód-Zachód [Robert M. Wegner]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE
  Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Opwieści z meekhanskiego pogranicza. Północ-Południe [Robert M. Wegner]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

sobota, 3 września 2011

"Biała wiedźma" Adam Zalewski - wyniki losowania!


Jak zawsze, posiłkowałam się stroną random.org. Czysto, łatwo, przyjemnie. Chętnych na książkę - dwanaście osób, po przetasowaniu padło na komentarz numer pięć!

Czyli: wygrał pisanyinaczej.blogspot.com! Mam szczerą nadzieję, że książka przypadnie Ci do gustu :)

Serdecznie gratuluję wygranej i proszę o przesłanie adresu do wysyłki na agnes.aqnes@gmail.com

piątek, 2 września 2011

Jakie przepiękne kolczyki!

Zobaczyłam na blogu, który zawsze z zainteresowaniem przeglądam, to :

Cudeńka, prawda? W zalinkowanym blogu jest nawet adres sklepu, gdzie to można zakupić, ale oczywiście za oceanem. Czy ktoś widział coś podobnego gdzieś bliżej? 

Poszperałam odrobinę po tym sklepie i och, ach - dla miłośników Sherlocka:

Dla miłośników Jane Eyre :

Wisiorek na szyję:

I drugi, cały naszyjnik :

Jeśli ktoś lubi bransoletki:

 I jeszcze jedna:

No i kolczyki, ach, jeszcze jedna biblioteczka:

I pojedyncze książki:

Och! Osłabłam z wrażenia.