Strony
▼
sobota, 4 lutego 2012
"Kroniki birmańskie" Guy Delisle
Dopiero co pochłonęłam "Fun Home", niepomiernie zaskoczona ogromem emocji i osobistych przeżyć autorki, a tu znów trafił mi się komiks, oparty na osobistych przeżyciach autora. Ale "Kroniki birmańskie" to zupełnie coś innego. Guy Delisle to kanadyjski rysownik komiksów, którego żona, pracująca w organizacji "Lekarze bez granic" ma wyjechać do Birmy na misję. Jako że mają malutkiego synka, który jest jeszcze przy piersi, jadą wszyscy razem, ona do pracy, syn przy mamie, mąż przy synu.
Spędzają tam sporo czasu, bo ponad rok, a autor wszystko pilnie obserwuje. W końcu trafił do świata bardzo bardzo egzotycznego, jak na przeciętnego Kanadyjczyka czy Europejczyka (dla niego może nie do końca, przecież wcześniej był w Korei Północnej, co zilustrował w komiksie "Phenian" - jeszcze go nie mam, ale jest w planach).
"Kroniki birmańskie" składają się z wielu małych scenek, narysowanych przeważnie na dwóch lub czterech stronach. Przy czym zwracam uwagę na może drobiażdżek - jakże wygodnie dla czytelnika, te dwie strony umieszczone są obok siebie, otwiera się książkę i ma się całą scenkę jednocześnie przed oczami.
O czym są te scenki? Otwieram "Kroniki" na chybił trafił i trafiam na scenę "Chiński tusz". Autorowi kończą się zapasy, toteż wyrusza na poszukiwania w lokalnych papeteriach. A tam tylko tusz do wiecznych piór, który na rysunkach się rozmazuje. I oto rysunek, na którym nakreślony jest autor przy biurku, nad kartką papieru - rysunek rozmazaną kreską.
Kolejna scenka: o mnichach, którzy rankiem wędrują po ulicach, zbierając do misek ryż.
Kolejna: kiedy to autorowi zabrakło mleka do kawy. Chwilkę myśli, po czym wyciąga z lodówki butlę z mlekiem dla synka i odlewa odrobinę do kubka z kawą.
I takie żartobliwe, domowo-codzienne scenki przeplatane są rysunkami opowiadającymi historię kraju, jego rządy, biedę, cenzurę...
Wszystko to bardzo pouczające, a przy tym takie... jak by to nazwać - spokojne. Delisle nie ocenia, nie grzmi, nie szokuje, on po prostu obserwuje i swoje spostrzeżenia przelewa na papier.
Świetny komiks, muszę koniecznie poszukać też "Phenianu", koniecznie!
Przykładowe plansze pochodzą ze strony Gandalf.com.
"Kroniki birmańskie" Guy Delisle, tłumaczyła Katarzyna Koła, wyd. Kultura gniewu, Warszawa 2008.
Ja nie przepadam za komiksami.
OdpowiedzUsuńHaha a dla mnie świetne! Zaraz pobuszuje po księgarniach internetowych:) Super:)
OdpowiedzUsuńOpalanie się w czasie deszczu jest dość osobliwym pomysłem, nie powiem ;) Słyszałam o tym tytule, ale wcześniej nie zwracałam na niego uwagi, widzę, że to był błąd ;)
OdpowiedzUsuńWeź, bo wsiądę na rower i pojadę na ten Ślunsk :)
OdpowiedzUsuń