Strony
▼
wtorek, 4 czerwca 2013
"Trzy młode pieśni" Elżbieta Cherezińska - młode pokolenie ma głos
Miałam farta. Wzięłam udział w konkursie na koobe, zostawiłam mnóstwo komentarzy pod książkami, a w nagrodę dostałam bon do wykorzystania w księgarni koobe. Z prawdziwą przyjemnością pobrałam za niego e-booka ostatniej części sagi Elżbiety Cherezińskiej "Północna Droga".
Poznałam już wcześniej opowieści snute przez Sigrun, Halderd i Einara. Teraz czas na młode pokolenie, czyli Bjorna i Gudrun, dzieci Sigrun i jarla Regina, oraz Ragnara, syna Halderd.
Jeśli chodzi o fabułę, to tylko pokrótce wyjaśnię, że Bjorn i Ragnar wychowują się razem w drużynie u Regina, razem biorą udział w bitwie, razem też pałętają się po świecie szukając zemsty. Razem zaciągają się do jomswikingów (Jomsborg był ponoć na wyspie Wolin!), razem zamieniają się w zwierzęta w szale bitewnym, razem... no wszystko robią razem! Kobiety nawet mają te same!
Gudrun zostaje w domu, Gudrun zna się na ziołach, wróżbach i magii. Rozmawia z bogami. Na serio.
Relacje między tą trójką są rozbudowane, skomplikowane i wciąż się zmieniają, istny kalejdoskop.
Tło dziejowe ślicznie (jak i w poprzednich częściach) odmalowane, zauważyłam też, że dzięki znajomości "Sagi o jarlu Broniszu" było mi bliskie, znajome i swojskie.
Co do stylu - autorka znów mnie zaskoczyła. Narracja prowadzona jest jednocześnie lub prawie jednocześnie przez te trzy osoby. To zapis ich myśli i przeżyć. Zapis prosty, czasem chaotyczny, czasem tak dynamiczny, że litery aż śmigają przed oczami. Nie ma co tu szukać rozbudowanych opisów czy długich dialogów. Ciach, ciach. Bjorn to, Ragnar to, a Gudrun tamto. Cięcie, przeskok do przodu. Ragnar, Bjorn, Gudrun. Cięcie. Gudrun, Ragnar, Bjorn.
Naczytałam się do syta. Wiedzę pani Cherezińska ma ogromną, talent wielki, a warsztat znakomity. Aż żal, że saga już się skończyła...
Kropla dziegciu - przeszkadzały mi literówki, sporo ich przepuszczono: "przyszyła" zamiast "przeszyła" (strzała), "Sigvladzie" zamiast "Sigvaldzie", "pokłóci" zamiast "pokłuci" (mieczami), "zawiadowcy" zamiast "zwiadowcy" (pociągi wymyślono nieco później).
Na koniec śliczny cytat, nawiązujący do "Gry o tron" (bo lubię tak sobie wiązać jedną książkę z drugą):
"- Nie, trony nigdy nie zostają puste. Zawsze znajdzie się taki, który na nie wepchnie swój tyłek".
---
"Trzy młode pieśni" Elżbieta Cherezińska, Zysk i S-ka, Poznań 2012, Woblink.
Czytałam tylko "Sagę Sigrun". Piękna książka.
OdpowiedzUsuńJeśli zdecydujesz się na pozostałe z serii, nie zawiedziesz się.
UsuńCzytałam wszystkie części i również żałuję, że to koniec. Jeszcze bym o Szczurze poczytała ;)
OdpowiedzUsuńA ja bym poczytała, co spotkało młodych chwatów tam, gdzie się udali.
UsuńA ja właśnie powtarzam sobie Sigrun, bo na półce już (albo dopiero!) czeka Halderd. Ładnie bardzo się czyta, po krwawych wikingach Cornwella doceniam łagodność spojrzenia kobiecego. Bardzo polecam "Koronę śniegu i krwi". Grubaśne, ale łyknęłam nadzwyczaj szybko. Może dlatego, że ogólnie lubię piastowskie klimaty (tak samo jak wikińskie:)).
OdpowiedzUsuńPowtarzasz? Ja bym nie powtarzała, wszystko, co potrzebne, samo wychynie (jakie piękne słowo, wychynie) z pamięci.
UsuńA piastowskie klimaty - cieszę się, że mam w zapasie następną lekturę.