poniedziałek, 26 marca 2012

"Saga Sigrun. Północna droga" Elżbieta Cherezińska - pachnie mi Krystyną


Kupiłam całkiem jakby przypadkowo, na allegro, bo gratisowa przesyłka i patrzyłam, czy by tego nie wykorzystać. Padło na "Sagę Sigrun", kupiłam, przeczytałam i absolutnie nie żałuję, bo czytało się bardzo dobrze.

Oto Sigrun - jedynaczka. Ojciec ją kocha i rozpieszcza, ale nie psuje. Ona sama to kochana dziewczynka, posłuszna, pilna w pracach domowych, a do tego piękna jak marzenie. Gdy Sigrun dorasta, ojciec wybiera jej męża, jak to jest w zwyczaju w Skandynawii w IX-X wieku (nie tylko tam i nie tylko wtedy, ale w ten sprytny sposób przemyciłam czas i miejsce akcji), a dziewczę pokornie przyjmuje wybór. Mogła trafić źle, no mogła: na pijaka, rozpustnika czy głupca - nie, trafiła najlepiej jak mogła, Regin jest wzorem cnót męskich, a do tego kocha Sigrun nad życie.
Po ślubie i przeprowadzce do domu męża mogła ta młoda dziewczyna nie odnaleźć się w nowej roli gospodyni? Mogła. Ale nie, zjednuje sobie serca domowników od pierwszego kopa, służba ją uwielbia, a drużyna męża wręcz czci.
W sypialni mąż dopieszcza ją tak, że każda babka by tak chciała, a do tego przy każdej okazji obsypuje ją klejnotami.
Słowem, życie jak w Madrycie, bez ziarenek grochu ani niczego takiego. Chyba autorka wyczuła, że przesadziła z tą sielanką, bo dorzuciła Sigrun dwa zmartwienia: częste wyjazdy męża na różnego rodzaju wyprawy oraz bezskuteczne starania o dziecko. Zresztą, to drugie zaraz się zmieniło, szczęśliwa para doczekała się potomstwa, zdrowego chłopczyka i ślicznej dziewczynki. Co do wypraw, mąż nie zmienił przyzwyczajeń, zresztą, żądać od Wikinga, żeby siedział w domu na tyłku, to jakby tygrysowi zęby i pazury powyrywać.
No i tak im się życie toczy, szczęśliwie, mniej szczęśliwie, ale zawsze do przodu.

Tam w tle jet zarysowana historia Skandynawii, królowie, walki i przepychanki tronowe, ale jakoś mnie to nudziło. Brak mi było tam Cornwellowskiego pazura, krwi, potu i flaków. Cherezińska pisze zajmująco, ale kobieco, mięciutko i emocjonalnie (błysk skojarzenia z M.Z. Bradley), dobrze jej wychodzi pisanie o codziennym babskim życiu, a już najlepiej o łóżkowych igraszkach. I wcale nie żartuję, śliczne te opisy, sama poezja, namiętność i erotyka, no no, podziwiam.

Ale pachniało mi to wszystko "Krystyną córką Lavransa" ( i jeszcze "Karin, córką Monsa", tu córka i tu córka, ciekawe czemu jedna z przecinkiem, a druga bez) za bardzo, żeby książka ujęła mnie nowatorskim pomysłem. Oceniam wysoko, ale nie jestem na razie zdecydowana na kupno następnych części.

"Saga Sigrun. Północna droga" Elżbieta Cherezińska, Zysk i S-ka, Poznań 2009.

Północna Droga.: Saga Sigrun [Elżbieta Cherezińska]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

17 komentarzy:

  1. A czytałaś "Córkę wikingów'? jeszcze jedna córka w tytule:) mnie ta powiesć bardzo się podobała , a jakoś mniej znana. Szkoda. Czas akcji podobny- IX w. I nie ma tu słodkości. "Sagę..." przeczytałam , ale jeszcze do niej wrócę , bo mam już 3 tomy i mogę spokojnie poczytać , a potem napisać na blogu.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam, ale już wrzucam na listę, bo brzmi ciekawie. Dziękuję za podrzucenie tytułu!

      Usuń
  2. Słyszałam wiele pochlebnych opinii na temat tej książki i bardzo chciałam ją przeczytać. Muszę jednak odłożyć spotkanie z nią bo właśnie "idą" do mnie 3 tomy "Krystyny, córki Lavansa". Przeczytam Krystynę a później wezmę się za "Sagę Sigrun" i zobaczę czy moje odczucia są podobne do Twoich.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, to czytaj "Krystynę", czytaj, nie pożałujesz.

      Usuń
  3. Czyli dla samych opisów erotycznych warto? ;)

    A Olafa Syna Auduna - czytałaś? To też Undsed. Najpierw przeczytałam Olafa, a potem dopiero Krystynę i pewnie dlatego bardziej spodobała mi się ta pierwsza powieść. Zawsze podobała mi się ta niezwykła wytrzymałość psychiczna ludzi północy. Twarde warunki, twarde życie. Z Twojego opisu wynika, że tego akurat brakuje w Sadze Sigrun, trochę szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olafa nie, Undsed tylko Krystynę. Na razie, bo Olafa już wrzuciłam do schowka. Ta wytrzymałość widoczna też w sadze Gulbranssena, polecam! A Sigrun właśnie taka mięciutka na ich tle się wydaje.

      Usuń
    2. A, no dla opisów absolutnie warto, polecam zwłaszcza pisarzom, niech się uczą na doskonałych wzorcach :)

      Usuń
  4. A ja zaczęłam i odłożyłam. Ładnie napisane, te opisy erotyczne rzeczywiście niczego sobie, ale właśnie tego pazura mi brakło. Tak się jakoś wszystko układa bez problemu. A poza tym - "Krystyna córka Lavransa" wielką powieścią jest, ale jakoś jej nie polubiłam. Nie wiem, czy to te klimaty wikingowe mnie nie ciągną, czy za bardzo kobiece to wszystko...
    Nie mogę się zdecydować, czy próbować z Cherezińską dalej, czy porzucić. Czy jakieś dramaty tam będą, czy cały czas "do przodu", aż do końca książki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma pazura, a jeśli jakiś się pojawia, to starannie wypiłowany pilniczkiem. Mówią tam niżej, że w dalszych tomach będzie ostrzej :)

      Usuń
  5. Jestem po wszystkich trzech i namawiam na drugą część "Ja Halderd". Spodoba się tobie. Po słodkiej Sigrun, Halderd wnosi siłę, moc i dynamikę. I jest równie pięknie napisana. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to brzmi ciekawie. Muszę się poważnie zastanowić, dzięki!

      Usuń
  6. Mnie się cały cykl bardzo podobał. "Ja Haldred" jest zupełnie inna od "Sagi Sigrun", a "Pasja Einara" jeszcze inna. Autorka pokazała jakby trzy oblicza swoich możliwości i z 3 książek złożyła bardzo fajną całość.

    A ja się osobiście bardzo cieszę, że tej Krystyny jednej z drugą nie czytałam, bo miałam wielką, czystą radość z poznania tego cyklu. Teraz dybię na "Grę w kości".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny głos na "tak", czyli na kontynuowanie znajomości z autorką...
      "Krystynę" poznaj, całkiem niezła babka z niej, nic nie poradzę, że mi się z nią kojarzyło, ale Tobie wcale nie musi :)
      "Gra w kości" - zajrzałam o czym to, polskie zamierzchłe czasy, no no, mało takich pozycji na rynku czytelniczym, jak sądzę? O Wikingach się lepiej pisze, bardziej malowniczy naród...

      Usuń
    2. Jak dla mnie zdecydowanie na tak :) A "Krystynę..." pewnie szybciej lub później poznam, o ile nie zapomnę o tym tytule, bo stale zapominam. Ktoś by mi musiał przypominać raz w roku ;)
      A "Gra w kości" zapowiada się bardzo ciekawie. I mam bardzo dobrą recenzję od Pabla - podsłucha ;), którego to zdaniu ufam.

      Usuń
  7. Ja pani Cherezińskiej jednak dam szansę. Brakuje mi takiej prozy, inspirowanej historią, w wykonaniu polskich autorów. Czasy wikingów mnie interesują, więc czemu nie? Ciekawa jestem, czy nasze opinie będą zbiezne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie będę wypatrywać tego tytułu u Ciebie :)

      Usuń