niedziela, 28 kwietnia 2024

"Anne ze Złotych Iskier" L.M. Montgomery, tłum. Anna Bańkowska


 Nasiąknęłam w dzieciństwie Anią tak bardzo, że do dziś mówię "Ania", nie "Anne". To jednak nie przeszkodziło mi zachwycić się nowym  przekładem pani Bańkowskiej, o czym pisałam  po przeczytaniu "Anne z Zielonych Szczytów". Jakiś czas później z radością odkryłam w bibliotece na półce całą dostępną na rynku serię i w okamgnieniu ją pochłonęłam. Po czym zmartwiłam się bardzo, że nikt jej nie wypożycza (smuteczek).


 

No dobrze, przeleciałam przez Avonlea i Redmond, gdzie Anne brylowała jako studentka i w końcu dowiedziała się, kogo ma w sercu (nie pamiętam tego tomu w starym  tłumaczeniu, ale to nawet lepiej). Szybko przeszłam do "Anne z Szumiących Wierzb" (to pamiętam!), w którym to młode dziewczę pracowało w szkole i boksowało się z klanem Pringle'ów. Piąty tom też pamiętałam, "Wymarzony dom Anne", gdzie się urządzała z mężem i swatała sąsiadkę (Leslie, nie Ewa!) z przystojnym pisarzem.