Strony
▼
niedziela, 11 sierpnia 2013
"Romeo i Julia" William Szekspir - zazdroszczę Julii
W "Wojnie starego człowieka" John Perry wspomina, jak związał się ze swoją żoną. Byli nastolatkami, pewnie nieśmiałymi. W takim wieku piekielnie trudno wyznać komuś swoje uczucia. John wykorzystał więc słowa Szekspira:
"Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna?
Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem!
Wnijdź, cudne słońce..."*
i tak dalej.
Nie mogłam tego tak zostawić, więc po zakończeniu "Wojny..." sięgnęłam po "Romea i Julię", zwłaszcza że, UWAGA, jeszcze tego nie czytałam. To przez to, że to dzieło jest takie popularne, wszyscy je znają, wszyscy oglądali miliony różnych ekranizacji, wszyscy wiedzą, o czym to jest. Też wiedziałam, bo grzech nie wiedzieć, oni się zakochali i z tej miłości pomarli (oj, no wiem, spłyciłam, ale i tak wiadomo). Nie ma to jednak, jak przekonać się, tak naprawdę, o czym to jest.
I wiecie? To jest o miłości. O wielkiej, przeogromnej, obezwładniającej miłości. Takiej miłości, że wszystko blednie i wszystko niknie. Ona, nastolatka, ledwie co od ziemi odrosła (jeszcze nie skończyła czternastu lat!) potrafi oddać całą siebie ukochanemu, też przecież chłopakowi, kto by tam mówił o dorosłości. Tak, wiem, wtedy ludzie wcześniej dorastali, wcześniej się pobierali i wcześniej umierali, ale mimo wszystko to jeszcze dzieciaki.
Ta Julia, nie zważając na to, że wybranek utłukł jej krewniaka, wybacza mu i pragnie wyjść za niego za mąż. Więzy rodzinne i dawniej i teraz są bardzo silne. Nie wiem, czy umiałabym wybaczyć mordercy, a raczej zabójcy kuzyna. Może i bym umiała, ale nie tak od razu. Julia nawet się nie zastanawia.
Podziwiam ją i może nawet trochę zazdroszczę. Mimo wszystko.
---
* "Romeo i Julia" William Szekspir, tłumaczenie Józef Paszkowski. Akt drugi, scena pierwsza
A cały mój Szekspir spakowany do pudeł w piwnicy od czasów liceum, bo regałów się zrobiło za mało i tak już zostało, aa!
OdpowiedzUsuńJa bym Henryka V przeczytała, bo ponoć zadziorny, choć mniej znany ;)
O widzisz, to jest myśl. Poszukam Henryka. W ogóle trochę więcej Szekspira, trochę więcej!
UsuńRody Werony: wraży raban.
OdpowiedzUsuńMłodzi: hormony. Starzy: szlaban.
Mnich: lekarstwem zielarstwo?
Finał: trup grubą warstwą.
Mnie jakoś RiJ nie porwali, tylko te wzloty i sentymenta ciągle:D Niezmiennie moim numerem jeden jest Makbet.
Ha, wszyscy znają streszczenia Barańczaka :)
UsuńWzloty i achy ochy. Ale to piękne jest, serio. Makbet za to ponury, brr.
Śliczne jest "Wiele hałasu o nic", ale w wersji filmowej, niestety.
Chyba nawet oglądałem to Wiele hałasu:) Z komedii do poczytania polecam Poskromienie złośnicy, bardzo życiowe:)
UsuńNo widzisz, też to oglądałam, a nie czytałam, dzięki :)
UsuńA ja sobie sprawiłem trzypak z tłumaczeniami Barańczaka i po ponownej lekturze "Romea i Julii" w jego tłumaczeniu odkryłem jak wiele tam humoru. Miałem nawet na ten temat coś skrobnąć, ale uleciało :P
OdpowiedzUsuńNo to jak uleciało, to trudno. A Barańczak umie wydobywać humor, umie. Porównywałam sobie kiedyś Hamleta w dwóch tłumaczeniach. :)
UsuńJa też porównywałam tłumaczenia Barańczaka i Słomczyńskiego i osobiście wolę tego drugiego. Prostszy język chyba bardziej do mnie przemawia. A Romea i Julii przyznaję - nie czytałam. Zaległości w Szekspirze nadrabiałam jakiś czas temu, ale akurat na melodramat nie miałam ochoty :)
UsuńPrzy okazji, utknęłam przy czytaniu "Ksenocydu". Jakoś mnie na razie nie wciąga. Pamiętam, że u Ciebie też wisiał w Dodatkowo słucham. Też jeszcze nie skończyłaś, czy czeka na recenzję?
UsuńBarańczak ma to poczucie humoru, które mi odpowiada, coś z tego przenika do tłumaczeń i one też mi się podobają. Ale pozostałych nie skreślam, bo niektóre zwroty weszły już na stałe do języka, jak ranny łoś, prawda?
Usuń"Ksenocyd" skończyłam, ale z trudem. Nie dosłuchałam, doczytałam, zassawszy bezczelnie plik na kundelka. Jest cięęęęęęęężki. Recenzja już napisana, niebawem wrzucę. Mam zaległości, wiem :)
Do mnie "Romeo i Julia" nie przemawia. Romeo kochał Rozalindę, a kiedy ta dała mu "kosza" to nagle zakochał się w Julii. A cała akcja dramatu trwa około tygodnia i w tym czasie zdążyli zakochać się w sobie miłością prawdziwą?
OdpowiedzUsuńChyba jestem za stara i inaczej postrzegam miłość.
Ale Twój styl pisania bardzo mi się podoba :)
Pozdrawiam.
Tu by trzeba zdefiniować miłość prawdziwą, a nie podejmę się, bo to za trudne. Ale wiem, albo mi się zdaje, o co Ci chodzi - co nie zmienia faktu, że takie porywy serca są możliwe. Gwałtowne, namiętne, całkowite zaślepienie.
UsuńDzięki za komentarz :)
Aha, to jest naprawdę o miłości? A mnie się zdawało, że to
OdpowiedzUsuńkryminał:) Pozdrawiam
Naprawdę, naprawdę. Przeczytaj, przekonasz się ;)
UsuńWszystkie wielkie miłości trwają parę dni...
OdpowiedzUsuń;)
:D
UsuńPo paru dniach za rogiem czai się proza życia.