Piątkowy wieczór to doskonała pora na spotkania ze znajomymi. Na przykład z Martą Kisiel, z jej mężem Łukaszem, z Jankiem Oko, z Anią Sznajder, Karoliną Sosnowską, Martą Kurczyk i Wacławem, oraz ze Szczeponikiem, którego zapoznałam już na spotkaniu.
Antykwariat "Kocham książki" pękał w szwach, ale jakoś udało mi się wcisnąć. A Marta, no cóż, buzia jej się nie zamykała. Opowiadała o wszystkim, o książkach, o tym, ile się czyta, żeby napisać jedno zdanie, o ty, jak jej się pisze, dlaczego potrzebna jej przestrzeń do konspektu, jak się jej tłumaczy, jak jej się tłumaczy z mężem i dlaczego Mickiewicz wielkim poetą był.
O Mickiewiczu w ogóle było dużo (bo Marta pisze o nim książkę), toteż się nasłuchałam. Jakkolwiek tego twórcy nie wielbię, to słuchało się znakomicie. No i zapałałam żywą niechęcią do syna Adama, Władysława. Wystawcie sobie bowiem, że człowiek ten, by zachować dla potomnych czystą i nieskalaną postać ojca, szperał i szukał listów, zapisków, notatek, pamiętników - i niszczył cham! I palił! A jak nie palił (bo musiał np pożyczone oddać), to fałszował i oddawał takie podrobione. Jestem głęboko zdegustowana tymi poczynaniami.
Było też o książkach, naświetliła nieco historię powstania opowiadania "Dożywocia", na kanwie którego powstała powieść "Dożywocie". Opowiedziała też, dlaczego w antologii "Kochali się, że strach" było aż dwóch Konradów Romańczuków. Zdradziła, że mieszkała na cmentarzu, czego echa odezwały się w "Nomen omen".
I co najważniejsze, określiła mniej więcej, kiedy będzie "Dożywocie 2"! Czytelnicy spragnieni nowych dzieł spijali te wiadomości z ust Ałtorki jak boski nektar. Otóż będzie w 2016 roku, bardzo możliwe, że na TK w Krakowie już będzie można kupić.
Następnie zabrała się za podpisywanie książek. I notesów. Ha! Albowiem jedyną książkę, jaką aktualnie mam (resztę porozpożyczałam), już podpisała rok temu, trzeba było podsunąć coś nowego. A że notesów ci u mnie dostatek, jeden przeznaczyłam na autografy. Potem go pokażę.
Ucieszyło mnie też to, że na spotkaniu pojawiła się Anna Kańtoch, wyjątkowo utalentowana pisarka, zdobywczyni pięciu statuetek Zajdla. Wielbię jej "Przedksiężycowych", naprawdę. Też nie mogłam sobie odmówić przyjemności wzięcia autografu. Dziękuję!
Udało się spotkanie, że strach!
Oj, udało! Też spróbuję napisać jakąś relację niebawem :) Żałuję, że nie miałam przy sobie książki Ani Kańtoch do podpisu, ale pewnie będzie jeszcze okazja.
OdpowiedzUsuńOtóż też właśnie nie miałam. W ogóle nie mam, bo czytałam pożyczone. Ale kiedyś sobie kupię.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo miłe spotkanie, tak długo wyczekiwane :) A na dodatek zakończone pieczątką, autografem i wspólnym zdjęciem :)
OdpowiedzUsuńI tak powinny wyglądać spotkania autorskie!
UsuńNo dobrze - zazdroszczę Ci!
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze Anna Kańtoch przyszła, ciekawostka, myślałem, że autorzy to raczej na spotkania z innymi autorami nie chodzą, widocznie dziewczyny są (na szczęście) inne ;-)
Mówisz, że „Przedksiężycowych” wypada przeczytać? Może nie powinienem się przyznawać do takich zaległości… No ale skoro „Dożywocie” przeczytałem to może teraz czas na Annę Kańtoch ;-)
Wypada, wypada. To bardzo porządny kawałek literatury.
UsuńA co do chodzenia - autor autorowi oka nie wykole!
Fajna impra. Szkoda, że tak daleko :(
OdpowiedzUsuńIstotnie, dla Ciebie daleko. Ale nie narzekaj, siedziałeś dopiero co łokieć w łokieć z Ałtorką w Smakołykach!
UsuńAle młyn był ogromny i nawet nasze łokcie nie pogadały :P
UsuńNo tak, Ałtorka szlaja się po Śląskach, zamiast się spotkać z czytelnikami na swoim Dolnym Śląsku. Ech...zazdraszczam.
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej nie macie tam zaprzyjaźnionego antykwariatu!
Usuń