To nie jest nowy album, ale mocno mnie zainteresował. Znów objawił się czytelniczy ciąg, czyli jedna książka pociąga za sobą drugą, ta trzecią... i robi się łańcuszek. Po "Powstanie" sięgnęłam, bo miałam w słuchaniu "Legion" Cherezińskiej, więc czasy wojenne mocno we mnie tkwiły. Jak niektórzy pewnie wiedzą, temat powstania w "Legionie" jest ledwo zaznaczony, więc pomyślałam sobie, że uzupełnię sobie ogląd korzystając z innych źródeł.
Album Gawronkiewicza i Sowy (tak na marginesie dobrała się ta para ornitologicznie, nie ma co) właściwie nie opisuje powstania. Zresztą mówi o tym tytuł "Za dzień, za dwa". Powstanie wybuchnie lada moment, a póki co mieszkańcy Warszawy próbują dać sobie radę w okupacyjnym życiu.
Bohaterami komiksu są Alicja i Edward, zakochani w sobie młodzi ludzie. Siostra Ali, Krysia, ma niedługo wziąć ślub. Rodzice dziewcząt za wszelką cenę próbują zachować jakieś pozory normalności, szykują wesele, myślą o gościach, o sukni panny młodej. Widać jedna to napięcie, udrękę ludzi niepewnych jutra – i wcale nie chodzi mi tutaj o powstanie, tylko o to, że Niemcy w Warszawie mieli władzę absolutną nad życiem jej mieszkańców.
Zdaję sobie sprawę, że powstanie było mocno dyskusyjne (ba, dalej jest), miało swoich zwolenników i przeciwników. Pomijając jednak wszelkie taktyczne, polityczne i strategiczne powody, to tak sobie myślę, że ludzie mieli zwyczajnie dość zniewolenia i chcieli choć przez chwilę poczuć otwarte niebo nad sobą.
Pani Sowa prowadzi narrację tak, że mimochodem, między kadrami, dowiedziałam się wielu rzeczy o stolicy. Niektórzy jej mieszkańcy skupili się na tym, żeby przetrwać. Inni całą swoją energię skierowali na walkę, na sprzeciw. Jeszcze inni chcieliby jakoś się wykazać patriotycznie, ale brak im energii i odwagi. W krótkich etiudach obejrzałam, jak się ukrywało Żydówkę w mieszkaniu; jak trudno było, gdy polska dziewczyna zakochała się w Niemcu (a może Austriaku, kto go tam wie); a także o polskim podziemiu, gdzie konspiratorzy wychodzili rano z domu i nie wiadomo było, czy wrócą wieczorem.
A wszystko to pokazane na delikatnych, przykurzonych jakby kadrach, przypominających stare, sepiowe
Źródło: alejakomiksu.com |
Warszawa zaś jest zwyczajnie smutna. Gawronkiewicz skąpi kolorów, za to nie szczędzi szczegółów. Samotne krzesło na środku ulicy, dziecko zwisające z trzepaka głową w dół (oczywiście ma czujną i napiętą twarz), jabłko leżące na stole. Są też elementy jakby spoza czasu i przestrzeni, symboliczne: wielka czerwona gwiazda Dawida nad gettem, czy wizerunek anioła czuwającego nad dwojgiem dzieci.
Bardzo już chciałabym zerknąć na kolejną część. Zobaczyć, jak autorzy przedstawią Powstanie Warszawskie. Ta chwila zrywu Polaków w obronie swojej ojczyzny odsuwa się od nas coraz bardziej w czasie. Zapominamy. A ja nie życzę sobie zapomnieć.
P.S.1. Trafiłam ostatnio przypadkiem na program w TV prowadzony przez Radosława Kotarskiego, którego tematem była Warszawa czasów okupacji. Ależ wspaniale mi uzupełniła komiks! Kotarski omawiał ruch oporu i jego przejawy, czasem zupełnie nieznaczne, ale jednak znaczące. Grafitti na ścianach, roznoszenie ulotek, podpalenie wielkiej litery V, rozlepianie wydrukowanych dowcipów, wpuszczanie gazu do kin, nauczanie na tajnych kompletach – to wszystko jest w „Za dzień, za dwa".
P.S. 2. Ten wspomniany wcześniej ciąg to chyba zaczął się wcześniej niż "Legion", bo od "Pamiętnika Blumki" i "Ostatniego przedstawienia panny Esterki".
Bardzo dziękuję za album Kulturze Gniewu.
"Powstanie. Za dzień, za dwa" scenariusz Marzena Sowa, rysunki Krzysztof Gawronkiewicz, Kultura Gniewu, Warszawa 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz