Strony
▼
wtorek, 21 stycznia 2020
ŚBK: Zakładka, czy bez zakładki?
W tym miesiącu Śląscy Blogerzy Książkowi piszą o zakładkach książkowych.
Kiedyś w jakiejś bibliotece (już nie pamiętam jakiej) widziałam gablotkę z "zakładkami" znajdowanymi w oddawanych książkach. Czegóż tam nie było! Bilety, liście, opakowania po słodyczach, widokówki - słowem, cała gama tego, co ma się pod ręką i można wetknąć w książkę bez szkody dla książki.
U mnie kiedyś było podobnie.
Wtykałam co popadnie i co było pod ręką. Potem nieco się zmitygowałam i zaczęłam używać zakładek, jak ustawa nakazuje. Następnie moje starsze dziecko zaczęło raczkować i stawać przy meblach i pewnego pięknego dnia odkryłam, że wyciągnęło wszystkie zakładki z książek, jakie były w zasięgu małych rączek. Och, trochę byłam zła i zakładki znów poszły w odstawkę (bo wystawały z książek!).
Teraz jednak, gdy dzieci mam już spore i wszystkie prawie czytające, zakładki zawsze muszę mieć pod ręką. Potrzebne są nie tylko mnie, ale i dzieciom. Nie zbieram ich jednak tematycznie, kolorystycznie czy krajami, są dla mnie czysto użytkowymi przedmiotami i tyle.
Drobne wyjątki w tej kwestii to zakładki dedykowane konkretnym książkom (takie na przykład Vesper dokłada do Flawii), albo ciekawe zakładki wydawnictwa Preston Publishing, z minikrzyżówkami czy zwrotami w obcym języku.
Czytanie bez zakładki książki papierowej w ogóle nie wchodzi w grę, nie zapamiętuję numerów stron, muszę to sobie jakoś zaznaczyć, a nienawidzę kłaść książki rozłożonej do góry grzbietem. Zaginanie rogów to jakaś herezja, nigdy nigdy!
A jak tam u Was z zakładkami? Używacie czy nie?
Używam i nauczyłem dzieci używać. Przywozimy tonami z TK i dostajemy przy książkowych zakupach, a i tak bywa, że brakuje. Też nie zbieram, choć mam ze dwie z autografami, więc te przechowuję oddzielnie :)
OdpowiedzUsuńO tak, na TK można się porządnie obłowić w zakładki, też przywożę, ile się da. I tam właśnie można trafić na jakieś ciekawostki, np z kodem zniżkowym, z planem lekcji dla dzieci i takie inne.
UsuńNie używam też megawypaśnych zakładek, bo jestem może nie psuj, ale zapominalski i potrafię zakładki gubić i zostawiać w różnych miejscach, gdzie ulegają dezintegracji :P Miałem pięknego handmejda od Kitka i dostał nóg czy też diaboł ją ogonem nakrył :(
UsuńPewnie jest w książce. Którejś. :D
UsuńOczywiście używam zakładek. Choć może raczej powinnam napisać, że używam dwóch zakładek, aż do "zdarcia". ;) :D
OdpowiedzUsuńJa nie zdzieram, ja zostawiam w książkach i potem nie umiem znaleźć, na szczęście jest ten mały plik, z którego biorę następną.
UsuńJak już napisałam u Sardegny, używam i nie wyobrażam sobie życia bez zakładek. :)
OdpowiedzUsuńO, jeszcze zakładeczki indeksujące! Też nie mogę żyć bez nich :)
UsuńJa też mam niezły stosik i resztę powkładane w różne książki. Mam zakładki wydawnictw ale też z sklepików muzealnych. Bardzo lubię sklepy przy muzeach. Zdaża się, że kiedy widzę, że nie zdąże zwiedzić wystawy, to chociaż wchodzę do sklepu i zwykle kupuje właśnie pocztówki, zakładki i podstawki pod kubki. Małe drobiazgi, a cieszą. Bardzo lubię magnetyczne, mniej drewniane, bo są jednak za grube. Kilka zakładek mam odłożonych do osobnej teczki i ich nie używam, to są zakładki komiksowe. Trzymam je jako dodatek do kolekcji komiksów.
OdpowiedzUsuńO, a ja nie mam zakładek komiksowych :(
UsuńUżywam i zbieram. Kilku ulubionych używam do własnych książek, kilku takich, które mogłyby bez żalu pójść na straty - do książek wypożyczonych z biblioteki. A zdecydowaną większość trzymam w pudełku - do podziwiania :-)
OdpowiedzUsuńKibicuję wszelkiemu zbieractwu! <3
UsuńJa przez długi czas nie używałam zakładek. Za to moja żona używała od zawsze i miała sporą kolekcję. I przekonała mnie, że to szalenie wygodne. Więc teraz używam, doceniam, a kolekcję mamy jeszcze większą :D
OdpowiedzUsuń