sobota, 17 sierpnia 2024

"Dopóki nie zgasną gwiazdy" Piotr Patykiewcz

 Postapokalipsa! Ludzkość znowu dostała po dópie, na nizinach grozi śmierć, więc wszyscy wynieśli się w góry i założyli małe osady (na wielkie miasta nie ma miejsca). Blichtr cywilizacji już dawno zgasł, w osadach jedni polują, inni chodzą do lasu po drewno, jeszcze inni zbierają mech. Kontakty między osadami zapewniają sygnaliści, rozpalający ogniska wysoko w wieżach na szczytach gór, a pieczę nad zagubionymi w tym dzikim i mroźnym świecie duszyczkami sprawują księża i biskupi. 

W tym to dziwnym świecie śledzimy losy młodzieńca Kacpra, któy dopiero co przeszedł pomyślnie próbę swojego pierwszego polowania (nie chcecie wiedzieć, na co polował). Bystry, ciekawy świata, ambitny. I jak to bywa w takich książkach, trzeba bohatera wyprawić w drogę.  Kacper łazi tam i z
powrotem po mrozie, odwiedzając dosłownie każdy zakątek i eksplorując każdą grupę społeczną. Oczywiście autor rzuca mu rozliczne kłody pod nogi, żebyśmy mu współczuli,  bo to sympatyczny chłopak. A ponieważ jest sympatyczny, autor pozwala mu wykaraskać się z absolutnie każdych tarapatów. 

To mnie trochę zdziwiło, ledwie odrosły od ziemi chłopak, a poczyna sobie niczym drużyna Avengersów. Wytłumaczyłam  sobie jednak, że gdyby poległ, nie moglibyśmy poznać kolejnego zakamarka świata wykreowanego przez autora, a a to byłoby (z punktu widzenia autora) niedopuszczalne. 

Zdumiało mnie też wyjaśnienie przyczyn upadku cywilizacji. Mieszanie sf z mistycyzmem jakoś mnie nie przekonało. 

Trwałam tak w zadziwieniu aż do  końca powieści. Niestety, średnio polecam, choć wiem, że #polskafantastykafajnajest, to akurat ta powieść niekoniecznie. 

"Dopóki nie zgasną gwiazdy" Piotr Patykiewcz, Wydawnictwo SQN,  2015.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz