Strony
sobota, 30 maja 2009
"Podróże z Ryszardem Kapuścińskim. Opowieści 13 tłumaczy"
piątek, 29 maja 2009
Wysłane do podajan
czwartek, 28 maja 2009
"Reisefieber" Mikołaj Łoziński
Występuje tajemnica rodzinna, występuje przyjaciółka matki, występuje sama matka, występuje też syn, który próbuje być pisarzem. Właśnie tak: próbuje, zamierza, zapowiada - a na wszelkie (w domyśle niewygodne) pytania dotyczące książki odpowiada, że to ma być powieść "nowoczesna". Czy "nowoczesna" to znaczy: dowolna, luźna, bez wyraźnego wątku, bez wyraźnej myśli przewodniej, pisana lekko chaotycznie?
No to w takim razie pan Łoziński sportretował samego siebie, z tą jedynie różnicą, że bohater powieści jedynie próbuje pisać, a sam autor zdołał to uczynić.
środa, 27 maja 2009
"Oko na niebie" P.K. Dick
Dla mnie Dick jest pisarzem, którego powieści zapominam natychmiast po przeczytaniu. Nie wiem, jak będzie z "Okiem na niebie" - wydaje się, że ta akurat pozycja nie jest aż tak zakręcona i wydumana, ale i na kolana oryginalnością nie powala.
Kilkoro ludzi podczas zwiedzania wnętrza instytutu naukowego ulega wypadkowi. Wybucha coś o niezwykle skomplikowanej nazwie betatron (czy jakoś tak), część hali wali się w gruzy, a wycieczkowicze nie dość, że lecą ładnych parę pięter w dół, to jeszcze są potraktowani czymś w rodzaju wiązki elektromagnetycznej. Zanim dokopią się do nich ekipy ratownicze, leżą tak sobie nieprzytomni, pozornie bez świadomości - ale tak naprawdę przeżywają niesamowite przygody. Ich jaźnie znajdują się bowiem w innych światach - po kolei w światach wygenerowanych przez umysł każdego z nich. Światy te różnią się od siebie tak, jak różnią się od siebie ludzie. Lęki, obsesje, pragnienia. Umysł każdego z bohaterów - choć tak się od siebie różnią - przypomina w gruncie rzeczy pole kaktusów, przez które trzeba się przedrzeć.
Pierwszy, drugi świat - ok, było interesująco, ale potem to było już tylko przestawiania kolejnych wyobrażeń, co może znajdować się w głowie. Mało ciekawe. Z balonika zaczęło uchodzić powietrze, pssst i sklęsło. Doczytałam do końca wyłącznie z rozpędu.
poniedziałek, 18 maja 2009
Plon weekendowego wyjazdu do Krakowa
Oddane: - Jerzy Broszkiewicz "Ci z Dziesiątego Tysiąca" - Rowling "Harry Potter i Zakon Feniksa" - Jacek Dukaj "Lód" - Jane Austen "Mansfield Park" - Jane Austen "Opactwo Northanger" - Radke Reinhard "Serengeti" - Jan Dzieduszycki "Trzy lata wykreślone z życiorysu" Kupione: - P.G. Wodehouse "Dziękuję, Jeeves" - Mike Resnick "Wschodzący Eros" Pożyczone Tomkowi: - P .G. Wodehouse "Dziękuję, Jeeves" Podarowane: - Joe Alex "Jesteś tylko diabłem" Pożyczone od Dagmary: - Sam Savage "Firmin" - Alfons Daudet "Tartaren z Tarskonu" - Karol de Coster "Osobliwe przygody Dyla Sowizdrzała" - Janusz Meissner "Opowieść o korsarzu Janie Martenie"
Do tego obejrzałam sobie dom Stanisława Lema na ulicy Narvik w Krakowie, boczna Fortecznej. Znajomi mieszkają na Fortecznej właśnie, toteż wybraliśmy się na oglądanie. Dom kiepsko widać, bo otoczony jest pięknym, gęstym, znakomicie utrzymanym ogrodem. Drzewa, krzewy, altany, żywopłoty - cudeńko.
A na dzwonku do furtki wciąż widnieje napis, nieco wyblakły: Stanisław Lem.
piątek, 15 maja 2009
"Król Węgiel' - cytat
I o ile może czytywać sprawozdania urzędowe przed udaniem się na wieczorek tańcujący ze swą narzeczoną? Uczeni matematycy zapomnieli rozwiązać takie problematy a mędrcy w akademiach i święci mężowie kościołów nie wypracowali odpowiednich formułek, a Hal pragnąc dotrzeć do prawdy przy pomocy swej prostej, umysłowej arytmetyki - nie otrzymał zadowalających wyników."
"Król Węgiel" Upton Sinclair, Spółdzielnia Wydawnicza "Książka", Warszawa, 1948, tłumaczyła Antonina Sokolicz, strony 428-429.
czwartek, 14 maja 2009
"Król Węgiel" Upton Sinclair
poniedziałek, 11 maja 2009
"Welin" Hal Duncan
sobota, 9 maja 2009
Zdobycze z bytomskiego jarmarku staroci
piątek, 8 maja 2009
"Pieśń żeglarzy" Ken Kesey
Przeczytałam ją bardzo dawno temu, podsunęła mi ją moja mama. Po przeczytaniu zdziwiłam się, że mi ją podsunęła, bo to książka nie w jej typie. Potem się wyjaśniło - nie czytała jej. Ktoś jej to pożyczył, kto czytał, i powiedział jej, że ciekawe (ciekawe, ile razy jeszcze użyję słowa "czytać" w najróżniejszych odmianach?). Jakiś czas temu przypomniałam sobie o niej i chciałam do niej wrócić. Niestety. Nie pamiętałam tytułu ani autora, jedyne, co pamiętałam, to mglisty zarys klimatu książki i przewijającą się w tle Alaskę. Pytanie zadane mamie pozostało bez odpowiedzi - do tej pory bowiem jej nie przeczytała. Na szczęście biblionetka okazała się pomocna i udało mi się książkę odszukać, potem kupić i przeczytać po raz wtóry. Opis z okładki głosi:
Akcja Pieśni żeglarzy toczy się w rychłej przyszłości w nieznanym alaskańskim miasteczku Kuinak, zamieszkałym przez Popilutów (POtomków PIerwszych LUdów Tubylczych) oraz uchodżców zza czterdziestego równoleżnika, siedzacych okrakiem na Zachodniej Rubieży Dziejów. W miasteczku aż roi się od barwnych postaci, jak Alice Wściekła Aleutka, Ike Sallas (niegdyś desperado Na-Ciebie-Kolej), nie mówiąc już o Lojalnym Psubractwie Zadołowanych, które co miesiąc kolegialnie wyje do księżyca. Wśród tych osobliwości zarzuca kotwicę monumentalny jacht z Hollywood. Potok perypetii gwałtownie wzbiera... (1)
Owszem, skojarzenie z przystankiem Alaska jest, choćby przez miejsce akcji. Muszę się zastanowić, czy i w treści książki są jakieś powiązania z "Przystankiem".... No może odrobinę. Poprzez ludzi: twardych, wysmaganych zimnym wiatrem i ciężko doświadczonych. Przejdźmy więc do nich.
Głównym bohaterem książki jest Ike Sallas, desperado Na-Ciebie-Kolej. Po przejściach, bez rodziny, z wierzchu twardy, ale z miękkim sercem. Wciąż ma jakieś problemy, ilość przygód czy też kłód rzucanych pod nogi przekracza możliwości zwykłego człowieka, ale to przecież desperado. Problemy? Ike, klnąc pod nosem, robi z nimi porządek. Albo i nie, to zależy. Nie wiem, od czego, chyba od samego Ike'a.
Główną bohaterką książki jest Alice. Wściekła Aleutka - tak ją nazywano, chociaż jej ojcem był Rosjanin. Po alkoholu uosobienie wściekłości - wścieka się na wszystkich i na wszystko wokół, a język ma tak ostry, że rani do krwi.
Głównym bohaterem książki jest Greer. Tu już muszę rzucić cytatem, bo soczysty:
"Greer urodził się w najciemniejszym zakamarku slumsów Bimini. Był dziesiątym synem pewnej złocistoskórej dziewczyny wschodnioazjatyckiego pochodzenia, to akurat dziecko zrobił jej płomiennobrody potomek wikingów. Owoc związku nie okazał się ani czarny, ani czerwony, ani biały." (2)Głównym bohaterem książki jest Lojalne Psubractwo Zadołowanych.
"Stanowiło alaskański odpowiednik Friars Clubu, jeśli można sobie wyobrazić Friars Club gromadzący śmietankę dokerów, szoferów, rybaków z kutrów, , pilotów hydroplanów, robotników (a może i rozbójników) drogowych, marynarzy, kibiców hokejowych, a także szajbusów, odlotowców i odtrąconych Aniołów Piekieł." (3)
Główną bohaterką książki jest Alaska. Dlaczego Alaska?
"Bo Alaska to kraniec, kres, Ostatni Szaniec Pionierski Ideałów. Z Alaski nie ma już dokąd pójść. Kiedyś można było do Brazylii, co wzięło w łeb, bo Trzeci Świat musiał spłacić dług Pierwszemu i Drugiemu.[...] Przez pewien czas żywiono nadzieję, że to może być Australia, ale nadzieja okazała się jeszcze jedną wiktoriańską fanaberią, przeżartą przez białe mrówki i rasizm. Afryka? Nigdy nie miała szans; dzięki łobuzom wszelkiej maści wcześniej wynaleziono tu przekręt niż koło. Chiny? Legendarny Śpiący Gigant przebudził się w pętach ekonomicznych i w smogu. Kanada? Obrobiona przez spryciarzy, podczas gdy te ciapy gapiły się na hokeja i piły piwo. Księżyc? Mars? Farma na orbicie? Wybaczcie, kochani, nie da rady. Piłką, którą do nas podano, jest planeta Ziemia - i tę właśnie piłkę trzeba rozegrać." (4)
No i przeczytajcie sobie to o Alasce. Samo sedno. Czuć klimat książki jako całości (ale nie fabuły, o nie!). Klimat gorzki, sarkastyczny, humorzasty. Zwichrowana rzeczywistość, gorzka codzienność. Niedaleka przyszłość, góry śmieci, degeneraci i zwyczajni ludzie, żyjący sobie dalej, byle do przodu. W ten świat wpływa jacht z Hollywood z ekipą filmową na pokładzie i robi zamieszanie, oj, takie że HEJ.
Ale to nic. To naprawdę nic. Tego, co się dzieje POTEM, nie da się opisać. Zrywa beret z głowy, nawet jak się tego beretu nie ma. I co, już wiecie, czemu ta książka spodobała mi się? Bo niczego nie można być pewnym. Bo nie wiadomo, czy to, co czytam, jest na serio. Czy może jednak powinnam przymrużyć oko. A jeśli tak, to jak bardzo przymrużyć, czy tylko trochę, czy całkiem. Do tego drugie oko jest w tym samym czasie całkiem szeroko otwarte i myślące. Ja to lubię, wiecie? Że książka zmusza do myślenia. W trakcie i po przeczytaniu też. Jakby co, to ja ją biorę na bezludną wyspę. I lepiej jej nie czytajcie, ja was bardzo proszę. Bo jeśli ją przeczytacie i będziecie mieli na jej temat odmienne zdanie, i mi o tym powiecie, to będzie mi przykro. Nie znajdę słów, by przekonywać i wyłuszczać moje racje. Nawet bym nie chciała.
---
(1) "Pieśń żeglarzy" Ken Kesey, tłum. Wojsław Brydak, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 1996
(2) Tamże, s. 28
(3) Tamże, s. 74
(4) Tamże, s. 47
środa, 6 maja 2009
"Spotkanie pod zegarem" Barbara Gordon
"Kilku młodych ludzi zajmowało się lekturą, popijając lemoniadę przez słomki z wysokich kieliszków. Ubrani byli w wąskie spodnie i obszerne, luźne golfy. Zarówno spodnie, jaki golfy ozdobione pracowicie łatami, według najnowszej obowiązującej wśród młodzieży mody. Spora, ciemnozielona tablica w jasnej, sosnowej ramce oznajmiała, jakie rozrywki kulturalne oczekują bywalców klubu w najbliższym czasie. Świadczyła ona o różnorodności poczynań i zainteresowań młodych żurawiczan.Oto w najbliższy czwartek magister Roman Piwko mówić będzie o tym, czym jest i czym być może w przyszłości cybernetyka. W niedzielę poranek młodej poezji, dyskusja nad tomem wierszy Euzebiusza Pikotka pod znamiennym tytułem "Dywagacje wzdłuż". Poza tym życiowe sprawy: spotkanie z przewodniczącą Miejskiej Rady Narodowej, Iloną Baćko, na którym debatować się będzie nad perspektywami zatrudnienia i awansu młodych kadr w Żurawicach, świetna sposobność do wygarnięcia sobie szczerze i bez ogródek wzajemnych żalów i pretensji. [...]Dwie dziewczyny z utapirowanymi łebkami rozwiązywały krzyżówkę w "Sztandarze Młodych". Dwaj nieco starsi młodzi ludzie grali w szachy, otoczeni sporym gronem kibiców."